Kilka słów o mnie

Byłem ministrantem, harcerzem, żeglarzem, modelarzem lotniczym, lekkoatletą, asystentem na Politechnice Wrocławskiej, po Marcu '68 także więźniem komuny.

W 1971 r. życiowe wybory związały mnie z Jelenią Górą. Byłem głównym projektantem jej planu ogólnego. Ówczesna ekologiczna degradacja tych ziem, była impulsem do udziału w obywatelskim ruchu ekologicznym. Odbyłem roczny staż urbanistyczny w Hanowerze, potem studialny pobyt w Meksyku. Od 1977 roku jestem kustoszem Dworu "Czarne". Poza jego uratowaniem od zagłady, mój życiowy dorobek to: rekord Dolnego Śląska juniorów w dysku, kilkanaście nagród i wyróżnień w konkursach urbanistycznych, współorganizowanie Euroregionu Nysa, pierwszej transgranicznej wspólnoty na obszarze byłego bloku wschodniego. Cenię sobie tytuł Człowieka Roku '2006 uzyskany w plebiscycie "Nowin Jeleniogórskich".

Marzy mi się współczesna odmiana pozytywizmu.

Jestem żonaty, mam czwórkę dorosłej dziatwy i sześcioro wnucząt.

Podziel się z innymi

| |

Gawędy nie całkiem zmyślonej finał profetyczny

2024-03-23 09:13
Kończę czteroodcinkowy serial.
Ta gawęda a zwłaszcza poniższy "tymczasowy epilog" wymagają dwóch wyjaśnień.

Pierwsze:
Czytelnik zorientował się chyba, że ma do czynienia z kamuflażem. Dość przejrzystym, zwłaszcza dla czytelników z okolic Karkonoszy. Dziś pozwolę sobie tego nie tłumaczyć. W każdym razie, jeżeli ta opowieść budzi jakieś skojarzenia, to OK. Tak miało być...

Drugie. O tym, co poniżej:
Inspiracją do powstania tej gawędy był pewien konkurs literacki. Proszono o niewielkie (do 30 stron) opowiadania, mające z optymizmem, krzepiąco, choćby i utopijnie, wybiegać w nieodległą przyszłość.
W tym przypadku w przyszłość wybiega autor dopiero w poniższym, końcowym fragmencie opowieści. Niby w czasie przeszłym dokonanym, ale to miało być proroctwo... Bo to, co opowiadał tu wcześniej, to kronikarski raport z czterech minionych dziesięcioleci. Tak naprawdę było. Słowem - faktografia z życia wzięta...
A co z proroctwem?
Nie wyszło. Opowiadanie kończył autor w styczniu 2020 r. To wtedy, gdy wiele mocnych przesłanek wskazywało iż zamek - powiedzmy "von Landau'ów" - wychodzi z niszczącego kryzysu i że ów "Karol" wraz z "Fundacją" znów mogą "włączyć dopalacze" i kończyć remont cennego zabytku. Jako spektakularny początek nowego etapu zamarzyła się zamkowa feta z odsłanianiem portalu. Wyglądało to nieźle, była deklaracja zasobnego sponsora, był zachęcający kontakt z mistrzem Witem od rekonstrukcji portalu, ba... także z Golcami z Milówki.
Tylko że miesiąc później nadleciały koronowane wirusy i na ponad dwa lata życie stanęło na głowie. Nie tylko w Polsce. Co gorsza, w tym przypadku okazało się, że nie tylko pandemia była i jest tym złym fatum. Renesansowy zabytek nadal interesuje sprawców wieloletniego kryzysu i końca spraw na sądowych wokandach nie widać.
Za to niszczycielski zastój w zamkowych murach trwa...
Czy tę patologię da się opanować? Przecież nie może to trwać w nieskończoność!...


* * *

Epilog tymczasowy

Pozwól Czytelniku, że w tym końcowym rozdziale, nadal zachowam, nieco profetycznie, tryb czasu przeszłego dokonanego. Ot, licentia publicisticaa...

* * *

Ciągnąca się latami, głęboko patologiczna sytuacja wokół zabytku, dawnej siedziby rodu von Landau, została na gruncie prawa ostatecznie uzdrowiona późną wiosną roku 2020.
Zamek wrócił do FUNDACJI, szalbierze zostali skutecznie pogonieni, choć na celowniku różnych organów pozostali. Choćby dlatego, że nie można było machnąć ręką na znaczne fizyczne szkody, jakich doznał zabytek w ciągu ponad siedmiu lat, w których za niego, jako właściciele odpowiadali. Szacowaniem szkód teraz zajęli się biegli fachowcy.

Reaktywowanie FUNDACJI było zadaniem jej zarządcy przymusowego, pana Andrzeja, którego wspierał tęgi prawnik, pan mecenas Wojciech. Poszło gładko. Najpierw uporządkowali statut tej organizacji, w którym wcześniej różnych manipulacji dopuścili się niedawni jej zarządcy (spod ciemnej gwiazdy). Następnie skompletowany został nowy skład Rady FUNDACJI. Nowością było wejście do Rady przedstawiciela prezydenta Miasta, co wszyscy uznali za dobry początek partnerstwa z Miastem a także sposób zabezpieczenia przed powtórką sytuacji, jaka wywołała niedawno zakończony kryzys.

Rada FUNDACJI w konkursowym trybie obsadziła nowy Zarząd, zaangażowany na zasadach kontraktu menedżerskiego. Oznaczało to otwarcie nowego etapu w dziejach FUNDACJI, co zaakcentowano i nagłośniono poprzez kampanię medialną, prezentującą nowych liderów FUNDACJI oraz jej długofalowe cele i zamierzenia na najbliższy czas.

W międzyczasie ważny krok wykonało Miasto, które przejęło od Agencji popegeerowskie ruiny, traktując je jako swoje wiano do projektowanego przez FUNDACJĘ konsorcjum inwestycyjnego. Ma ono wziąć na siebie zadanie budowy ośrodka wokół zamku i z nim samym w centrum. Utworzenie konsorcjum zaplanowano na początek roku 2021 a cały program inwestycyjny został wstępnie rozpisany na 3 lata, czyli do końca roku 2023.

Karol nie zamierzał obejmować funkcji w nowych organach statutowych FUNDACJI. Chciał skupić się na sprawowaniu funkcji kustosza i kontynuowaniu badań nad historią zamku. Zadeklarował kolegom gotowość służenia radą i pomocą w sprawach, w których jego wiedza i doświadczenie mogły być przydatne. Wziął na siebie przygotowywanie projektów oraz aplikacji grantowych dla realizacji kolejnych zadań zarówno związanych z procesem rewaloryzacji zamku, jak i szerzej - z realizacją ideowych misji FUNDACJI.

Dwa z zadań zostały uznane za priorytety na rok 2020 i obydwa, dzięki zaangażowaniu się w nie przez Karola zostały pomyślnie zrealizowane.
Pierwszym było doprowadzenie do powstania wspomnianej już transgranicznej sieci kooperacyjnej placówek kształcących rzemieślników-renowatorów zabytków. W ramach tejże sieci ośrodkowi tworzonemu w oparciu o Zamek przypisany został profil Centrum Ochrony i Pielęgnacji Tradycji Rzemiosła.
Drugie z zadań Karola dotyczyło przygotowania całej akcji związanej z dokończeniem rekonstrukcji portalu głównego.
Projekt pod hasłem "Portal“ potraktował Karol jako przedsięwzięcie super-ważne!
Miał to być symboliczny, czytelny dla społeczeństwa komunikat, że zamek ożywa i że odtąd znów warto będzie śledzić to, co będzie się z nim, w nim i wokół niego działo.
Zaczął od pozyskania tęgich sponsorów finansujących to dzieło. Poszło nieźle. Potem stale doglądał postępu prac prowadzonych przez krakowską firmę konserwatorską i radowało go gdy widział jak przybywają kolejne odlewy fragmentów portalu.
Montaż bogato rzeźbionego portalu na zamkowej fasadzie rozpoczął się latem a odsłonięcie gotowego dzieła sztuki kamieniarskiej nastąpiło w połowie września. Było głośnym wydarzeniem w tegorocznym programie Europejskich Dni Ochrony Zabytków.
Artystyczną oprawę tego historycznego eventu zapewnili różni artyści, występujący na prowizorycznej estradzie na folwarcznym majdanie.
Było radośnie i optymistycznie.

Karol cieszył się w duchu, widząc już całkiem wyraźnie, że polish dream nie musi być tylko pięknym snem. I że to co najlepsze właśnie nadchodzi.
Parotysięczną widownię uniosła fala entuzjazmu, gdy w finale wydarzenia o swoim San Francisco z wielką werwą śpiewała zaproszona specjalnie Golec Uorkiestra z Milówki.

Jacek Jakubiec (30.01.20)

Komentarze

grafo-AS @ 88.156.211.*

wysłany: 2024-03-23 09:57

Pana Jacka
"Gawędy nie całkiem zmyślonej finał profetyczny."

A nie poetyczny?

"A co z proroctwem?
Nie wyszło."

A kto był u siebie prorokiem?
Nikt.

"była deklaracja zasobnego sponsora"

Totolotek pewniejszy.

"miesiąc później nadleciały koronowane wirusy"

Jeszcze teraz niektórzy "mają kowida".
Podług mnie nijakiego kowida nigdy nie było.
Jeno światowa ściema dla wzięcia bydła za twarz.

"niszczycielski zastój w zamkowych murach trwa..."

I trwa mać?
Niedobrze.

Z proroctwa:

"szalbierze zostali skutecznie pogonieni"

Akurat.
Jak kraść, to miliony!
Wtedy bezkarność zapewniona.

"polish dream nie musi być tylko pięknym snem i że to co najlepsze właśnie nadchodzi."

Cóż...
Witajcie w naszej bajce!
Kot zagra na fujarce!
PINOKIO nam zaśpiewa!
We Dworze rosną drzewa.

Tu znowu będzie ściernisko,
czarne chmury suną nisko,
życie to żmij kłębowisko,
na dziś, to by było wszystko.

Podpisał - AS Okrutnik.

Jacek Jakubiec @ 78.30.82.*

wysłany: 2024-03-24 08:04

A Pan AS nadal swoje. Że czarne chmury, że życie to żmij kłębowisko etc. E tam! W naszej bajce coś drgnęło.
Proszę posłuchać Pani Izy -> https://www.facebook.com/reel/2136542386689353
I trzymać kciuki...

grafo-AS @ 88.156.211.*

wysłany: 2024-03-24 08:30

Pani Iza?
Sam optymizm!
I tak trzymać!

Tomasz Jakubiec @ 46.171.65.*

wysłany: 2024-03-25 10:15

Przyznam, jestem rozczarowany zakończeniem. Liczyłem na kolejnych kilkanaście minut ciekawej lektury, a tu szast-prast i koniec. No trudno.

A skoro już pomalkontenciłem, to teraz z nieco innej beczki.
Jestem głęboko przekonany, że w końcu i dla "zamku" zaświeci słońce. Jest tego ponad wszelką wątpliwość wart, a poza tym, jak śpiewał Gintrowski w piosence do pewnego słynnego polskiego serialu: "Coś być musi do cholery za zakrętem!".


JJ:
Tak jest, Tomku. Myślę o tym Gintrowskim.
Bo co do rozczarowania: a przeczytałeś poprzednie trzy odcinki? Bo to całość (24 strony, limitem były 30 strony) podzielona na nierówne ćwiartki. Pisane było bynajmniej nie z myślą o laurach konkursowych. Konkurs zresztą się uroczo posypał, organizatorzy (trójka sympatycznych młodziaków) liczyli pewnie na kilkanaście czy kilkadziesiąt prac, a nadeszło coś ponad 760 i nie bardzo to ogarnęli.
Jeśli odczytałeś główne, hmm..., przesłanie, to może o tym warto by pogwarzyć...

Wpisz swoje imię, pseudonim:

Wpisz treść: