Kilka słów o mnie

Byłem ministrantem, harcerzem, żeglarzem, modelarzem lotniczym, lekkoatletą, asystentem na Politechnice Wrocławskiej, po Marcu '68 także więźniem komuny.

W 1971 r. życiowe wybory związały mnie z Jelenią Górą. Byłem głównym projektantem jej planu ogólnego. Ówczesna ekologiczna degradacja tych ziem, była impulsem do udziału w obywatelskim ruchu ekologicznym. Odbyłem roczny staż urbanistyczny w Hanowerze, potem studialny pobyt w Meksyku. Od 1977 roku jestem kustoszem Dworu "Czarne". Poza jego uratowaniem od zagłady, mój życiowy dorobek to: rekord Dolnego Śląska juniorów w dysku, kilkanaście nagród i wyróżnień w konkursach urbanistycznych, współorganizowanie Euroregionu Nysa, pierwszej transgranicznej wspólnoty na obszarze byłego bloku wschodniego. Cenię sobie tytuł Człowieka Roku '2006 uzyskany w plebiscycie "Nowin Jeleniogórskich".

Marzy mi się współczesna odmiana pozytywizmu.

Jestem żonaty, mam czwórkę dorosłej dziatwy i sześcioro wnucząt.

Podziel się z innymi

| |

Potrzeba wizji

2012-11-30 00:23
Inspiracją do podzielenia się z Państwem poniższymi refleksjami były dwa wydarzenia z minionej soboty. Pewien artykuł i pewne spotkanie.

Artykuł red. Dariusza Rosiaka ukazał się w „PlusMinus” - weekendowym dodatku do Rzeczpospolitej. Już sam tytuł „Dyktatura bylejakości” wyjaśnia, co publicystę boli. Nie zamierzam go streszczać, po prostu polecam tę lekturę!
Tu tylko dwa cytaty.
Pyta Rosiak: „Dlaczego przez ponad 20 lat od odzyskania niepodległości bohaterami naszej wyobraźni nie są polscy globalni gracze, wyrosłe wśród nas talenty i geniusze, tylko miernoty polityczne i przeżuwacze cudzych myśli? Dlaczego nasze uniwersytety nie liczą się w świecie, dlaczego nie ma polskiej nokii ani skody, dlaczego szczytem marzeń bogatych rodziców pozostaje wysłanie dziecka na studia do Anglii i dlaczego szczytem marzeń dzieci bogatych rodziców jest wyjazd na studia do Anglii?” I dalej: „Bylejakość trwa, osadza się w nas, kształtuje nasze otoczenie, determinuje nasze oceny. Jest dla nas jak kaftan bezpieczeństwa, ze wskazaniem na bezpieczeństwo - po co się dalej wysilać, po co nam jakieś skoki cywilizacyjne i marzenia ściętej głowy? Mieliśmy raz marzenie w 2005 roku, nazywało się POPIS, to miało być ostateczne zerwanie z miernotą i bylejakością, tak to przynajmniej rozumiało wielu Polaków skazanych dziś na polityczne sieroctwo. Sami sobie winni - mówią polityczni realiści - nie trzeba było wierzyć w mrzonki.”
Jeśli normalność, wiara w zdrowy rozsądek i w rzeczywisty potencjał tkwiący we własnym narodzie, podbudowana dawką odważnej kreatywności to mrzonki, to już nic nie rozumiem i rozpacz ogarnia... I nie dziwota, że Polska grzęźnie w bylejakości, dryfując Bóg wie dokąd. Jak fregata piękna na oko ale bez żagli, steru i kompasu...
Czy tak być musi? Jasne że nie! Są inicjatywy, które dowodzą że nie brak ludzi, którym ten dryf zdecydowanie nie odpowiada. By wymienić tylko takie, bardzo różne zresztą zjawiska jak „Polska - Wielki Projekt”, czy intelektualny ferment znany uczestnikom kolejnych Kongresów Obywatelskich. O politycznej publicystyce spod różnych szyldów nie mówiąc...

Przechodząc na lokalne podwórko – kilka zdań o ważnym, sobotnim spotkaniu.
Zorganizowała je Jeleniogórska Rada Biznesu wspólnie z jeleniogórskim Cechem Rzemiosł Różnych i Przedsiębiorców, Federacją Przedsiębiorców Polski Zachodniej oraz Zrzeszeniem Handlu i Usług w Jeleniej Górze. Miejscem spotkania była siedziba J.R.B. w zabobrzańskim Matex’ie. Dlaczego uważam, że to było ważne? Dla mnie był to świeży dowód, iż przynajmniej część społeczeństwa nie chce się godzić na ową bylejakość. W tym przypadku - w skali naszej podkarkonoskiej „małej ojczyzny”.
To po pierwsze. A po drugie ważne było iż właśnie to środowisko, przedstawiciele sektora przedsiębiorczości i ludzi biznesu, uznało za słuszne poświęcić w słoneczny weekend kawałek prywatnego czasu na obywatelską debatę. O czym? O znanych walorach, a przede wszystkim o niewykorzystanych atutach Jeleniej Góry i okolic.
W debacie, którą sprawnie poprowadził prezes J.R.B. Zdzisław Dąbrowski wypowiedziała się większość spośród ponad 30 uczestników spotkania, a także troje zaproszonych gości, w istocie - adresatów przesłania, jakie organizatorzy kierują do lokalnych i regionalnych władz samorządowych. Byli to: posłanka na Sejm R.P. Zofia Czernow, przewodniczący Sejmiku Dolnośląskiego Jerzy Pokój i wicemarszałek Dolnego Śląska Jerzy Łużniak. Tematyka spotkania rozległa, nie ograniczająca się bynajmniej do tego co trapi jeleniogórskich przedsiębiorców, dotykająca praktycznie wszystkich najważniejszych problemów regionu, ton wypowiedzi często mocno krytyczny, temperatura debaty wysoka. Streścić dyskusji nie próbuję. Ale chyba nie pomylę się twierdząc że wszyscy wyszli przekonani, iż nie był to czas stracony, bo oto uruchomiony zostaje ważny dyskurs, który koniecznie trzeba kontynuować. Dał temu wyraz Jerzy Pokój proponując w podsumowaniu kontynuowanie spotkań w rytmie raz na kwartał, każdorazowo koncentrujących się na ustalonych wcześniej konkretnych tematach i problemach. Termin kolejnej debaty ustalono na początek marca.

Jak jeden i drugi wątek mają się do siebie?
W głosach przedsiębiorców powtórzył się motyw braku wizji rozwoju Jeleniej Góry. Coś jakby wołanie quo vadis Jelenia Góro? Nikt nie przeczy: są plany, są programy, są pozyskiwane i wykorzystywane fundusze unijne, jest szereg interesujących inicjatyw kulturalnych, jest spory ruch inwestycyjny. A jednak… Czy to wszystko układa się w jakąś spójną, całościową wizję Miasta za lat 10, 20 i potem też? Taką która animowałaby ludzką wyobraźnię, z którą jeleniogórzanie utożsamialiby się w pełni i z przekonaniem? Czy w sumie nie jest tak, że nasze umiłowane Miasto, o którym dyskutujemy na forum pod ambitnym hasłem „Jelenia Góra bez kompleksów”, może niestety… wybaczcie patrioci lokalni… służyć za ilustrację tezy Dariusza Rosiaka o wszechobecnej polskiej bylejakości? Bo co tu mamy? Po pierwsze - niedrożność komunikacyjnych połączeń ze światem. Po drugie - Jelenią Górę nie jako cel dla turystów ale nadal jako punkt tranzytowy na szlaku w Karkonosze. I to najlepiej te czeskie, bo Czesi radzą sobie w tej branży dużo lepiej. Po trzecie – dominację handlu wielkopowierzchniowego, kwitnącego kosztem padającej handlowej drobnicy. Po czwarte – brak atrakcyjnych wizualnie i funkcjonalnie przestrzeni publicznych, zdolnych przyciągać i integrować mieszkańców (jeleniogórski rynek z „Majówką” i Plac Piastowski, tylko w części ten postulat spełniają). Za to ileż miejsc wręcz odpycha estetycznym substandardem i zaniedbaniem. Przykład sztandarowy – aleja Wojska Polskiego. Zresztą jaka tam „aleja”! W urbanistyce to pojęcie jest zarezerwowane dla ciągów komunikacyjnych, których wizerunek kształtuje odpowiednio zakomponowana zieleń: właściwe gatunki drzew, poszczególne egzemplarze jednorodne gabarytowo i wiekowo, pieczołowicie pielęgnowane, etc… Przecież ta ulica tak kiedyś wyglądała, o czym mówią fotki z lat, gdy nas tu jeszcze nie było. To o zieleni. A architektura? Mimo fatalnego stanu sypiących się elewacji, widać że tworzyli ją dobrzy projektanci i solidni mistrzowie sztuki budowlanej. A dziś? Czy mamy świadomość, jak wielu przybyszów z zewnątrz, w tym owych turystów, których tak chcielibyśmy zatrzymać, obraz Jeleniej Góry utrwala w swojej podświadomości przejeżdżając właśnie tą, niegdyś reprezentacyjną arterią miejską?
Po piąte, po szóste i tak dalej…
Problemów i pytań multum. Co czynić, aby młodzież masowo nie opuszczała Jeleniej Góry? Jak wiązać obywateli z miejscem zamieszkania?
W stolicy, znany architekt Czesław Bielecki uruchamia właśnie, poprzez interaktywny portal internetowy, próbę wciągania współobywateli w żywe i twórcze uczestniczenie w życiu oraz problemach Warszawy. Warto będzie obserwować ten eksperyment…
W takiej lub zbliżonej formie, bądź też w jakiejś całkiem innej, własnej konwencji „made in Jelenia Góra”, jest to z pewnością do pomyślenia także u nas.
Grunt wydaje się przygotowany. Myślę n.p. o kilkuletniej już tradycji publicznych debat na salonach BWA w ramach „Obserwatorium Karkonoskiego”, czy o tym co piszą, lub wręcz o co walczą moi szanowni sąsiedzi na tym blogowisku, których serdecznie pozdrawiam!.
To z czym zetknąłem się w sobotę w MATEX-ie jest nowym, krzepiącym sygnałem, że może jednak nie jesteśmy nieodwołalnie skazani na bylejakość.
Ciąg dalszy nastąpi…


Komentarze

Paweł Kucharski @ 78.8.45.*

wysłany: 2012-11-30 02:17

Nawet z odległości 4 godzin samolotem słychać było, jak to się tam działo. Ale, ....
Obyśmy znów sobie nie tylko pogadali. Bez chęci współpracy władz wszystkich Kotliny - to czas stracony, tak jak blogi nasze.

Pozdrawiam i znów nadzieje mam.

Jacek Jakubiec @ 78.10.102.*

wysłany: 2012-11-30 10:25

Niech żywi nie tracą nadziei - koniec cytatu. Żałuję, że Cię nie było drogi Pawle. Pozdrawiam, gdziekolwiek jesteś...

zBIGs @ 78.10.111.*

wysłany: 2012-11-30 10:54

jestem za, a nawet ... za, tylko by następne spotkanie odbyło się albo bez polityków żadnej maści, albo z udziałem nie tylko z "miłościwie nam panujących". :)

Nazywam się Puchatek. Kubuś Puchatek. @ 78.10.98.*

wysłany: 2012-11-30 11:27

Szanowny Panie Don Kichot!
Skoro to prowokacja, to przyjmuję wyzwanie. Co prawda w kwestii dyskusji dotyczącej strategicznych planów dotyczących Jeleniej Góry czuję się trochę jak bym stał w kolejce do komory gazowej i prowadził dysputę nt. zazielenienia terenu obozu AB, ale daję słowo harcerza, że po wytępieniu ****ctwa z Dworu całe swe siły poświęcę Ojczyżnie. Lokalnej również.

dlaczego @ 83.27.157.*

wysłany: 2012-11-30 14:22

Po,rewolucji władzę zdobywaja ,burzyciele,a ci z zprzegranego układu -karierowicze ,i nieudaczniki.Kto opisze tych ludzi władzy naszego miasta,znajdzie odpowiedż.Do Zawiły mleko sie rozlewało i jak na ironię on musi go zbierać z opisywanymi wyżej towarzyszami.

Morsik @ 188.47.150.*

wysłany: 2012-11-30 16:29

...jak zwykle na "spotkaniu" się skończy... jak wszystko w Jeleniej Górze... jak Jelenia Góra... Tu jakieś złe czakramy pewnie się zalęgły...
A propos? Kto na tym ma ile zarobić?

Rambo @ 178.180.93.*

wysłany: 2012-11-30 18:53

Widzę, że fala ruchów miejskich, które zakładają większe zaangażowanie mieszkańców z życie miasta i kierunków jego rozwoju, dotarła także do Jeleniej Góry. Bardzo to cieszy i mam ogromną nadzieję, że mieszkańcom uda się przejąć inicjatywę w inicjowaniu pozytywnych przemian i wręcz narzucić je opornym władzom i zagonić je do działania. Nic tak nie angażuje władz samorządowych jak walczący o swoje mieszkańcy.

Warto jednak dbać o to, aby dyskusja toczyła się w otwartym, szerokim gronie zainteresowanych stron, a nie tylko w wąskim gronie "kolesiów".

Myślę, że takim pierwszym krokiem w rozruszaniu Jeleniej Góry i zainicjowaniu wielu konkretnych zmian byłoby wprowadzenie budżetu partycypacyjnego, który daje głos mieszkańcom i aktywnie angażuje ich w sprawy miasta i jego otoczenia.

JJ:
A mógłby Rambo przybliżyć "walczącym o swoje mieszkańcom" (koniec cytatu) co to takiego "budżet partycypacyjny" ?

Jacek Jakubiec @ 78.10.106.*

wysłany: 2012-12-01 12:16

Trudno nie zgodzić się ze zBIGs'em. Także Rambo opowiada się za dyskusją w otwartym szerokim gronie zainteresowanych stron (a to już nieco mglista formuła; zainteresowana powinna być społeczność lokalna jako taka). Moi Panowie, od czegoś trzeba zacząć! A w tym przypadku jeleniogórscy przedsiębiorcy zachowali się po prostu pragmatycznie: zaprosili do stołu te a nie inne osoby z życia publicznego, bo przynajmniej część swoich uwag i postulatów skierowali tu i teraz, całkiem konkretnie do formacji "trzymającej władzę".

gość @ 83.10.186.*

wysłany: 2012-12-06 20:02

bo siła wizji polega na skuteczności jej urzeczywistniania. A skuteczność w rodzimym wydaniu widać... we dworze od tych 20 lat, o których mówi red. Rosiak

Nazywam się Puchatek. Kubuś Puchatek. @ 78.10.100.*

wysłany: 2012-12-06 22:14

@gość
Ujawnij się Gościu i pokaż choć połowę tej skuteczności w swoim życiu w ostatnich 20 latach.

wirus @ 78.8.41.*

wysłany: 2013-01-16 11:21

..hm ..dyskutować można ..a nawet trzeba , tylko może nie permanentnie,bez wnosków do realizacji ,bez realizacji ku lepszemu.Po tylu latach po wojnie nie zdołaliśmy odbudowac tego co zniszczono po wojnie,a ta dewastacja chyba pogłebia sie dalej np .własnie ta nieszczęsna Al.Wojska Polskiego.A np dlaczego nie ma odbudowy lub budowy kolejki retro do Karpacza,albo kolei z Wrocławia do Karpacza i ze Zgorzelca do Szklarskiej i Karpacza,a gdzie lotnisko cywilne?A z Wrocławia sie jedzie ponad 3 godziny,a gdzie tramwaje ?A na Zabobrzu nie ma nic dosłownie poza marketem Kaufland, a tama z jeziorem nie zagospodarowana i nie wykorzystana na wekendowy pobyt, popatrzcie na zdjęcia przedwojenne!Ach tzw działacze z boskiej łaski wypinają piersi po ordery i całymi garściami czerpią dochody do własnej kieszeni.A dlaczego nie rozwija sie Karpacz a tylko mkarazm ....i tak dalej !

Wpisz swoje imię, pseudonim:

Wpisz treść: