Marząc o wspólnotach
Wspólnoty lokalne. Czy w ogóle istnieją? Co o nich wiemy? Jaki mają potencjał? Jaki dorobek? Co sprawia że gdzieś ich obecność bywa widoczna a gdzie indzie nie? Poza tym, gdy mowa o wspólnotach lokalnych, wypada uściślić o jakie tu chodzi. Bo są na przykład wspólnoty parafialne. Może nie bez wyjątków, ale te funkcjonują na ogół dobrze lub bardzo dobrze. W polskich realiach to zjawisko „odwieczne”, powszechnie znane, interesujące. Ale to też nie ten temat, o który dziś chodzi.
Uściślam więc: skupmy uwagę na lokalnych wspólnotach, jakie tworzą (albo nie) mieszkańcy danej okolicy, wsi, miasta, gminy, powiatu... Tu, jeśli określenie „wspólnoty” opatrzymy dodatkowo przymiotnikiem „obywatelskie”, zbliżymy się do sfery polityki. Tej na poziomie samorządowym, czy jak mówią Niemcy komunalnym. Ale tylko zbliżymy się, bo dalibóg nie są i nie muszą być skazane na uczestnictwo w polityce trywialnej, tej partyjniackiej. Powtórzę pytanie: czy one naprawdę istnieją?, bo nie jest to oczywiste. Zwłaszcza jeśli (per analogiam do definicji Dmowskiego dla wspólnoty narodowej) za prawdziwą wspólnotę lokalną uznamy zbiorowość (wiejską, gminną itd…), która jest świadoma łączących ją interesów i potrafi nie tylko określić swoje (tej zbiorowości) wspólne cele i dążenia, ale też wykazać się gotowością do ich realizacji, to obawiam się, że w naszej Ojczyźnie AD 2013, takich wspólnot ze świecą szukać. I może „od paru do kilku” takich rarytasów by się znalazło, choć pewności nie mam. Jeśli ktoś z Państwa zna przykłady, to bardzo proszę tu o nie. Ku pokrzepieniu serc!
Skąd ten ton zwątpienia?
Po pierwsze, bo znam wyniki badań psychologów społecznych i socjologów na temat poziomu wzajemnego zaufania w obrębie danej nacji. Pisałem już o tym przy innych okazjach, ale powtórzę: my, Polacy wypadamy w tym rankingu tak fatalnie, że gorzej nie można! Na 27 przebadanych europejskich wspólnot narodowych, zajmujemy miejsce o s t a t n i e ! Badania nie objęły Białorusi i Mołdawii i może dzięki temu nie jest to miejsce 29. A konkretniej: w krajach skandynawskich poziom zaufania obywatela do obywatela, spotkanego gdziekolwiek: w urzędzie, w szpitalu, na ulicy czy w punkcie usługowym, mierzony wskaźnikami procentowymi zbliża się do 80%. W krajach okrzepłych demokracji europejskich jest to poziom 50-60% i więcej. Byłe demoludy, doświadczone jak my zmorą komunizmu to najmarniej 25-30%. A Polska? Ta Polska Papieża-Polaka i „Solidarności”, budzącej do dziś podziw i wdzięczność świata, to taki kraj, w którym Polak Polakowi ufa na ok. 12%. W porywach, bo w czasie objętym badaniami (1992 – 2005) bywało i 8-9%. Tylko płakać… Czy z tak marnym kapitałem społecznym można marzyć o budowaniu prawdziwych wspólnot?
Po drugie, co zresztą nie jest bez związku z pierwszym wątkiem: prawdziwej demokracji obywatelskiej Polacy dopiero zaczęli się uczyć. Cóż znaczy te dwadzieścia kilka lat w postkomunistycznej rzeczywistości? To dopiero jedno pokolenie. Mojżesz, aby naród wybrany i jego mentalność uwolnić od dawnych traum i obciążeń, przez 40 lat wodził swój lud po pustyni. I chyba wystarczyło. Przypomina mi się szkolenie, jakie dzięki kontaktom naszego ówczesnego senatora prof. Regulskiego grupa samorządowców i liderów organizacji pozarządowych z b. województwa jeleniogórskiego odbyła w centrum Związku Powiatów Duńskich w niewielkim Grenaa. Byliśmy pod wrażeniem dowiadując się, jak sensownie zorganizowane są tam struktury lokalne i jak znakomicie, czy po prostu jak bardzo normalnie, funkcjonuje życie w tym kraju. Oraz to, jaką rolę odgrywa i jak mocną pozycją cieszy się ów Związek Powiatów Duńskich. Spytałem wykładowcę o jego historię. I tu szok: Związek ma już ponad 200 lat!. No tak, pomyślałem, kraj nie nękany rozbiorami, kraj którego nie gnębi co i rusz jakiś koszmar dziejowych kataklizmów czy idiotycznych mega-eksperymentów, może mądrze i konsekwentnie budować swoją normalność. Stabilna, w tym wypadku dwustuletnia (!), ciągłość procesu, to coś czego z wyroku dziejów Polsce boleśnie zabrakło. Nie wszystkie grzechy minionego dwudziestolecia można usprawiedliwiać mówiąc że Polakom od wieków przyszło żyć „w przeciągu historii”, ale jednak te historyczne doświadczenia jakieś skazy w naszej zbiorowej mentalności musiały zostawić. Jak długo jeszcze przyjdzie nam się z tym balastem borykać? Jeśli Mojżesz swój plan skroił na dwa pokolenia, to dla Polski wniosek jest taki: właśnie to pokolenie, które dziś wkracza na areny życia publicznego, staje przed wielkim historycznym wyzwaniem: uporządkować Polskę! Nadzieje można wiązać tylko z tą częścią młodej generacji, którą – poza dylematem czy jechać do Holandii lub Hiszpanii na plantację czy raczej na zmywak do Edynburga (te wyjazdy to dziś jakże często przymus egzystencjalny, niestety!) – obchodzi jeszcze coś takiego jak dobro Ojczyzny.
Na koniec coś, jakby iskierki nadziei.
Właśnie skończyły się cykle zmagań w sportach zimowych o Puchary Świata. Na marginesie ich głównego, sportowego wymiaru i treści, poza sukcesami naszych - zafascynowało mnie zjawisko, które odważam się określić jako unikatowe. I... bardzo polskie. Znamy je z transmisji TV. Myślę o rzeszach polskich kibiców, widocznych na trybunach, zachowujących się jak najprawdziwsza wspólnota i budzących tym często sympatię gospodarzy i innych kibiców.
Ale jest tu jeszcze coś. Mam nadal w oczach mnogość transparentów, na których barwy narodowe potraktowano jako tło, dla informacji że na trybunie są nie tylko Polacy jako nacja, ale także KOŚCIERZYNA, CZARNOWĄSY, RESZEL, BOGUSZYCE, KŁAJ czy inny PCIM. Nazwy polskich metropolii nie rzucają się w oczy, za to niemal masowo obecna i promowana jest tu gminna drobnica. To samo widać na turniejach, gdy grają nasi siatkarze czy szczypiorniści, a nawet - niech im będzie wybaczone – futboliści. Czy jacyś spece od zbiorowego behawioru badają ten polski syndrom? Skąd to zjawisko się bierze i co oznacza? Przede wszystkim to ani chybi przejaw zdrowej, spontanicznej ludyczności. Sympatycznej w tym wydaniu, jeśli nie czepiać się nadmiaru luzu w traktowaniu barw narodowych (ja bym się nie czepiał…). Ale czy tylko to? Czy tylko polska ułańska fantazja każe pokazać milionom telewidzów, że oto jestem tu nie tylko ja, ale i moja Kozia Wólka? Takie wyprawy z przygotowanym wcześniej w domu transparentem to głównie akcje indywidualne, ale znów: czy to nie oznacza czegoś więcej? Tego, że ten kibic nie tylko tej swojej Koziej Wólki się nie wstydzi, ale wręcz przeciwnie - manifestuje swoje do niej przywiązanie. Czy nie jest to sygnał, że w innych okolicznościach mógłby taki „ziomal”, dla tego swojego miejsca na Ziemi uczynić od siebie coś więcej? Też dobrowolnie i równie skutecznie? Stając się np. wraz z innymi podobnymi wolnymi elektronami zalążkiem prawdziwej lokalnej wspólnoty. Takiej, jakich istnienie jest oczywistym kanonem w rozwiniętych demokracjach zachodnich. Wtedy, ale tylko wtedy, prawdziwego sensu nabrałaby idea jednomandatowych okręgów wyborczych (JOWy), których jednym z heroldów stał się ostatnio Paweł Kukiz. Tyle że wspólnota lokalna, skrojona wedle wymarzonego modelu, wszelkie kampanie wyborcze traktuje nie jako główny motyw aktywności, lecz jako poręczne narzędzie, pozwalające skutecznie działać na rzecz nadrzędnych, długofalowych interesów całej lokalnej społeczności.
Nawet jeśli - za wzorem Mojżesza - ten ozdrowieńczy proces należy planować na kolejne 20 lat, to przecież nie jest tak, że nie warto myśleć jakby go przyspieszyć.
Drodzy Goście tego forum, byłbym bardzo ciekaw, co Wy o tym myślicie?
Komentarze
Kaśka TITO @ 159.205.115.*
wysłany: 2013-03-28 00:28
takie nieliczne wspólnoty, to zrzeszenia artystyczne, które miały swóje lepsze chwile w latach 90-siątych. na naszym terenie np.Międzyplanetarne Królestwo Sztuki- Wolimierz. Siła młodych jest zachowana w dalszym ciagu i ewoluuje. Nowe grupy na wioskach (Gajówka), moze trudno tu mówic o wspólnocie z prawdziwego zdarzenia. Tu prowadzi wspólny nurt idei, spotkań, warsztatów rozwijajacych osobowosc. Kreacja jest najwazniejsza..Jaworowi ludzie sa takze dla mnie przykładem "ziomków", z którymi wszelkie spotkania uwazam za wzbogacaj ące wspólnotę,moje więzy z tym terenem. Nie chciałabym tego stracić...Ogólnopolskie spotkania młodych kochajacych muzykę- WOODSTOCK- szacun dla Jurka Owsiaka, Orkiestra swiatecznej Pomocy...Jest na pewno wiele innych wspólnotowych akcji, których w tym momencie nie przytoczę...
Jednak w JG brakuje mi od kilku lat tej bliskiej wspólnoty i empatii co do siły jedności głębiej pojętej. Czekam na przebudzenie społecznosci, która zauwazy, ze nie tylko tam , gdzie taniej, a wazne, gdzie lepiej, może u sąsiada???-(taki skrót myslowy)......Staram sie budować zawsze na pozytywnych aspektach..Ten teren jeszcze nie umarł!
a może @ 83.26.95.*
wysłany: 2013-03-28 11:08
baza ,wyprzedzając nadbudowę -tak ,tak ,kłania sie marksizm-spowodowała zmiane paradygmatu ,kartezjańskiego.Nalezy zapomnieć o Dmowskich ,w sytuacji globalnej wioski.A u nas Wielkie Zarobkowej Emigracji,i kultu pieniądza ,i wyścigu szczurów ,i naszej narodowej zawiści wobec bliżniego.,i coraz bogatszych i coraz biedniejszych.Przyszło nam życ w ciekawych czasach ,z których cholera wie co wyniknie.A wodzów brak ,i religia upada itp,itd.
AS @ 78.88.139.*
wysłany: 2013-03-28 17:24
Zawsze byłem społecznie wykluczanym indywidualistą. Obserwowałem chore wspólnoty i ich rozpad. Najpierw należy wyleczyć chorobę, co nazywa się „kilkadziesiąt lat komuny”.
Paweł Kucharski @ 78.10.106.*
wysłany: 2013-03-28 17:55
Szanowny Jacku, Ziemkiewicz i Dmowski jako mentorzy, to nie maja bajka, ale...
Jeśli popatrzę na polską rzeczywistość polityczną, to szansa na wspólnotę - żadna. My składamy się z wielu miniwspólnot, które są przez szanownych polityków owocnie na siebie napuszczane (swoje zasługi ma tu również ów Ziemkiewicz, a z nim Terlikowski, Gretkowska, Szczuka, Kaczyński, i, i, i..).
Odnoszę wrażenie że Naród Polski jest absolutnie wodoodporny na deszcz dyskusji i dialogu i dlatego o wpólnotach można tylko pomarzyć, a szkoda.
Rafał Piotr Szymański @ 31.174.147.*
wysłany: 2013-03-28 20:39
Dzisiaj wspólnota to rodzina. Dla większości Polaków altruizm kończy się w tym miejscu. Pozostaje niewielka grupka społeczników, którzy próbują coś robić, bądź z chęci naprawy świata, bądź z wierności jakiejś idei. Dawnego wroga - komunę, uczyniliśmy "człowiekiem honoru", bardziej niż głodne dzieciaki emocjonują nas homoseksualne romanse. Taki czas, taki świat... Pozdrawiam świątecznie :)
Paweł Kucharski @ 78.10.106.*
wysłany: 2013-03-28 23:19
I tu wspaniale Radny RPS włączył się w ten nurt, o którym pisałem.
Nie daruje i musi dowalić - a to komuchowi, a to gejowi. Dlatego są rodziny, w których podział przebiega przez stół wielkanocny. Legendzie o rodzinie jako wspólnocie zaprzecza choćby rodzina braci Kurskich. Jeden z Ziobrą, a drugi z Michnikiem.
JJ:
Drogi Pawle, w wielu rodzinach te podziały są, ale przecież nie muszą być niszczące. Mam nadzieję że Jarosław i Jacek Kurscy potrafią ze sobą normalnie rozmawiać. Mój ojciec wielką atencją darzył Marszałka a matka była endeczką. I co? I było to jedno z najbardziej udanych małżeństw jakie znałem. Na marginesie: endeckie przypisanie mojej ś.p. rodzicielki nie było przypadkowe. Jej wuj Jan Słomka II (historyk po UJ) był osobistym sekretarzem Romana Dmowskiego, który dla mojego kuzyna Jana Słomki III był ojcem chrzestnym. Ale z takich czy innych rodzinnych odchyleń nie musi wynikać, że nie stać mnie na krytyczne spojrzenie na Piłsudskiego jak i Dmowskiego. A wracając do wątku głównego. Nie wierzysz w realność tworzenia wspólnot lokalnych. Nie Ty jeden. Ten sceptycyzm jest niestety powszechny i rozumiem, że to nie bierze się znikąd. Moje przekonanie co do szans na prawdziwe wspólnoty też jest ograniczone. Ale pomarzyć wolno... Stąd taki tytuł mojego tekstu. Co do Ziemkiewicza: nie lubię go, ale czytam. A jego diagnozę polskich imponderabiliów zawartą w "Myślach nowoczesnego endeka" uważam za trafną.
Serdecznie i świątecznie Cię pozdrawiam - J.
AS @ 78.88.139.*
wysłany: 2013-03-29 09:49
Z miłości do rodzinnej wspólnoty, komucha należy zostawić w spokoju! Niech ma swoje pieniądze z uwłaszczenia i swoją władzę, o której Gomułka mówił, zgodnie z prawdą dziś weryfikowalną, że raz zdobytej - nigdy nie oddadzą, a gejowi trzeba pozwolić radośnie się rozmnażać. Obowiązkowo w polityce i w moralności. No i szczególnie w "rodzinie" bo wyzwie nas od homofobów, prześladujących Grodzką i Biedronia. Gdy już ich wszystkich zawiniemy w kokon miłości, wtedy jajeczko wielkanocne będzie miało wyjątkowy smak i zapach. Zbuka. Smacznego!
a może @ 83.5.255.*
wysłany: 2013-03-29 11:40
Prezes kazał swoim wspólnotowcom ,wszystkim ,atakowac a każdy atak ma mieć słowo TUSK.Nasz radny wyłamuje się ,co nie wróży dobrze dla jego pisiaczej kariery.Mamy w to miejsce erudytkę ,posłanke z Kamiennej Góry ,która w Babilonie wykonuje zadanie wzorowo,budująć wspólnotę nienawiści i głupoty.Polska wspólnota ,rozpadła sie z chwilą podpalenia kukły Wałesy przez bliżniaków.A to co opisalem wyżej ,nie pozwala na zatarcie tamtej hańby.
zboku @ 159.205.104.*
wysłany: 2013-03-29 11:42
najbardziej widoczna i obecna w naszym życiu wspólnota,to wspólnota interesu , ale i ta jest złudna n.p. "Dwór Czarne",najwięcej satysfakcji daje nam twórcza myśl o niej ,a przy świątecznym śniadaniu wzbogacona więzią z praprarodziną sprawi ,że staniemy się nawet dostojni , ważni i potrzebni.Bo o to chodzi w Wspólnocie..
JJ:
Bardzo gruba przesada, albo zupełnie się nie rozumiemy.
AS @ 78.88.139.*
wysłany: 2013-03-29 12:26
Czy ja też tak bełkoczę? Bo nie wiem.
Grzesiek @ 82.139.17.*
wysłany: 2013-03-30 00:29
Chyba muszę się napić. Może zajarzę wtedy jakieś wnioski.
Jacek Jakubiec @ 78.10.105.*
wysłany: 2013-03-30 14:53
To, co pisałem o wzajemnej nieufności Polaków, znajduje wymowne rozwinięcie w poniższym tekście, zamieszczonym dziś na portalu www.onet.pl :
Newsweek.pl: Polacy masowo donoszą do skarbówek
Polacy bombardują urzędy skarbowe donosami. Jak czytamy na stronach internetowych tygodnika "Newsweek", tylko w ubiegłym roku wysłali ich niemal 30 tysięcy. "Kablują na konkurencję, sąsiadów i najbliższą rodzinę".
Wszystkie wojewódzkie Izby Skarbowe przyznają, że liczba nadsyłanych donosów z roku na rok rośnie. W 2012 r. rekord padł na Śląsku, gdzie złożono ponad 6,3 tys. donosów. Ranking zamykają Podkarpacie i Świętokrzyskie - w tych regionach liczba zawiadomień wynosi około 1 tys.
Jak czytamy na Newsweek.pl, wśród donosów przykładów grafomanii jest całkiem sporo. "Na czarno z synem i zięciem dorabiają przy remoncie. Teściowa też pracuje na dziko…" – to tylko fragment jednego ze zgłoszeń, które dotarło do urzędu skarbowego w Kielcach.
Co ciekawe, Polacy nie lubią donosić osobiście – do tego celu wykorzystują pocztę tradycyjną lub elektroniczną. Co więcej, urzędnicy coraz częściej dostają pełny materiał dowodowy – nagranie audio lub wideo, na którym ktoś nieświadomy nagrywania wprost przyznaje się do przekrętów.
Jak tłumaczy prof. Janusz Czapiński, "donosicielstwo jest wpisane w naszą kulturę i mentalność". – Nie mamy szczególnych więzi z innymi, wszystkich podejrzewamy o oszustwa i złe intencje. Czy to w sprawie rent, czy to w sprawie zasiłków dla bezrobotnych, czy podatków. Potrzebę zawiści zaspokajamy w imię szczytnego celu, jakim jest przywracanie społecznej sprawiedliwości – mówi psycholog społeczny z Uniwersytetu Warszawskiego.
Urzędnicy skarbowi z powagą podchodzą do każdego zgłoszenia. – Teoretycznie wszystkie informacje są weryfikowane, ale trudno, żebyśmy się zajmowali dowcipami – zaznacza Mirosław Kucharczyk, rzecznik Izby Skarbowej w Warszawie.
Nic nie wskazuje na to, aby w najbliższych latach trend w liczbie donosów się odwrócił. – Polacy musieliby zacząć ufać innym, przestać podejrzewać, że ciągle coś kombinują za naszymi plecami – zauważa prof. Czapiński. Jak zaznacza, nauka zaufania społecznego to proces czasochłonny.
AS @ 78.88.139.*
wysłany: 2013-03-31 08:58
""donosicielstwo jest wpisane w naszą kulturę i mentalność" A czy nie jest to tzw. kultura turańska? Azjatycka, sowiecka innymi słowy? Durnie donoszą na szarą strefę (30% pkb) i niszczą resztki polskiej tzw. gospodarki. Fakt, że to chyba o Polakach: "Zazdrości szewc proboszczowi, że został kanonikiem". Czyli, szewcowi nic do tego, ale mimo wszystko. Zawiść tylko polską specjalnością? Najlepsi z kraju wyjechali, tu zostały tylko towarzysze Szmaciaki i badziewiaki? Z komuszym garbem na plecach? Mnie tu w Jeleniej otacza banda durniów i znikąd ratunku. Sam zdeptany przez szmaciarzy, mądrością nie grzeszę. A donos, to działanie głupców. Jednak nie przypominam sobie, abym donosił. A jak sobie przypomnę, to dam znać. Powaga!
Jacek Jakubiec @ 78.8.43.*
wysłany: 2013-03-31 10:03
Ale może to pociecha, gdy prof. Czapiński mówi że "nauka zaufania społecznego to proces czasochłonny". Jeśli czasochłonny, to jednak wyobrażalny i jakaś szansa jest.
Pytanie Szanowny ASie brzmi: kto i jakimi działaniami ma ten proces uruchomić?
as @ 78.88.139.*
wysłany: 2013-03-31 10:38
"proces czasochłonny"?
"Czas, jak to Czas krawiec kulawy
z chińskim wąsem suchotnik żwawy
Coraz to inne skrawki przed oczy mi kładzie
spoczywające w ponurej szufladzie.
Czarne, bure, zielone i wesołe w kratkę,
to zgrzebne szare płótno, to znów atlas gładki
Raz - coś błysło jak złotem
zamigotało zielonym klejnotem,
zatęczyło na zgięciu,
zachrzęściło w dotknięciu...
Więc krzyknęłam: "Ach! Z tego, z tego chcę mieć suknię!"
Lecz Czas, jak to Czas, zły krawiec tak pod nosem fuknie
"To sprzedane, do nieba - cała sztuka -
szczęśliwy, kto ten skrawek widział -
niech większego szczęścia nie szuka
- To rzekłszy, schował prędko próbe do szuflady
a mnie pokazał sukno barwy - czekolady - - "
To Pawlikowska -Jasnorzewska.
Niebo będzie w Niebie,
a tymczasem,
szara rzeczywistość.
Jednakowoż:
Czasu coraz mniej...
"kto i jakimi działaniami ma ten proces uruchomić?"
NOWY JAKIŚ PIŁSUDSKI ZNAJDZIE NA TO SPOSÓB.
ALE CZY JUŻ SIĘ NARODZIŁ?
NIE WIEM.
DUCH GÓR @ 92.234.95.*
wysłany: 2013-04-02 02:39
Lubię was czytać panowie,żeby zrozumieć czym kieruje się ta władza,trzeba rozumieć jak ona zdobywa też władze jak oni to robią,jacy ludzie tym kierują i na jakiej płaszczyźnie,martwi mnie to co widziałem i co czynem przekłada się na tutejszą rzeczywistość.Pana zaufanie panie Jakubiec doprowadziło do takiego właśnie stanu rzeczy jaki można poczytać o losach dworu Czarne. Więc doniosłem panu publicznie żeby mieszkańcy wiedzieli co się dzieje bo nawet sam pan nie wiedział. donoszę na czerwonych tak jak oni na różnych płaszczyznach niszczyli mi życie! nigdy by pan nie uwierzył że urzędnik może posłużyć się do napisania podania do przedłożenia w celu sfałszowania podpisu na którym sąd orzeka,niektórzy urzędnicy mieli nawet prawo wnioskować do sądu.A takie uprawnienia jednej pani podpisał pan Kusiak, gdzie urzędnik był sędziom i katem w jednej osobie .Urzędnik tak to,, nazwijmy ".
DUCH GÓR @ 92.234.95.*
wysłany: 2013-04-02 02:46
jak ktoś donosi na komunistów to jest uzasadnione i tak niech trzyma.!!! należy to robić publicznie.
JJ:
Ale czy koniecznie anonimowo?
bu3las @ 79.186.117.*
wysłany: 2013-04-06 01:22
Dobrze napisane, dobrze że siedząc na własnych, polskich korzeniach stara się Sz. Pan analizować zmienną ze swej natury rzeczywistość. Tego brakuje. Lata sowieckiej dominacji strasznie nas wyjałowiły...
Forumowicz (zboku - czyli zboczeńcu...?) napisał : najbardziej widoczna i obecna w naszym życiu wspólnota,to wspólnota interesu...
Do tego nawiązuje R. Ziemkiewicz. Że nasz wspólnotowy interes, interes narodowy nam się opłaci. Bo jaką mamy korzyść z bycia wyrobnikami u Niemców, czy u Rosjan? Czy u innej nacji?
Lepiej pilnować własnego interesu. Roman Giertych zanim został ulubieńcem "salonu", był przez ten salon opluwany. Zapytano go, takim pytaniem z z góry założoną tezą, bo jako wszechpolak - wiadomo... - Zapytano - co sądzi o Izraelu? (była jakaś wizyta chyba) I... oczekiwano skandalu.
Giertych odpowiedział : Podziwiam, podziwiam jak ten naród potrafi zabiegać o swoje sprawy...
Zadziwiające, że nam Polakom ktokolwiek ma czelność odmawiać prawa zabiegania o swoje sprawy, że formułuje to w polskim języku, czyli niby jest Polakiem...
Ziemkiewicz w książce "Myśli nowoczesnego endeka" pisze tak :
"... propagandowymi manipulacjami karmi się za ciężkie miliony... troglodytów z "Krytyki Politycznej" i bandziorów z "Antify", na nich opiera się medialna tresura, która ma wpoić Polakom, że jeśli chcą zasłużyć na szacunek Europy, muszą się swojej polskości wstydzić, całkowicie ją odrzucić i demonstracyjnie podeptać. "
Taak... Ostro Ziemkiewicz pisze...
Ziemkiewicz też przypomina w swej pracy : " Dlatego endecja była zawsze najusilniej zwalczana przez wszystkich wrogów Polaków i polskiego państwa. Dlatego zarówno zaborcy, jak potem Niemcy i Sowieci polowali na narodowców szczególnie zawzięcie i szczególnie pilnie tropiło ich Gestapo, i szczególnie bezlitośnie mordowali stalinowscy oprawcy w PRL. Lepiej mieć za wroga wariata wysadzającego się w powietrze niż ruch proponujący program trudny, ale racjonalny..."
Ten racjonalizm polegał na (cyt. Ziemkiewicza) : " Wiedzieli (Dmowski i jemu podobni), że >w stosunkach między państwami i narodami nie istnieją pojęcia słuszności i jej braku, istnieje tylko siła i brak siły< ... A bez siły nie można ... myśleć poważnie ... o ugodzie. "
Mówiąc krótko, kto sie sam nie szanuje, niech nie oczekuje szacunku od innych.
Pisałem już wcześniej, że trudno oddzielić zaufanie od lojalności wzajemnej, czyli struktur poziomych w państwie. W państwach okupowanych takie struktury są zwalczane, jeżeli przyzwala się na nie, to nasyca się je agenturą, by nad nimi panować.
Dlatego nasycenie "Solidarności" agentami i to na wszystkich szczeblach, było oczywiste. Ale interes, to interes. Czerwoni też mieli dość socjalistycznej przaśności.
W państwie okupowanym złodziejstwo to rodzaj walki z okupantem, ze znienawidzoną władzą. Dziś musimy przestawić swą mentalność. I tu nie jest tak źle. Sklepy samoobsługowe w PRL powstawały pod koniec lat sześćdziesiątych i za Gierka z trudem. Samoobsługa dziś jest dość powszechna. Przeczy to tezie braku zaufania...
Nie ufamy sobie w sprawach szerszych, społeczno-politycznych.
JJ:
Serdeczne dzięki za ten komentarz. Nie do końca zgadzam się z Pańskimi konkluzjami. Z ostatnim zdaniem tak, ale niestety w życiu codziennym ten problem (problem zwykłej nieufności, takiej "na wszelki wypadek") też istnieje. Ale może jakieś powolne zmiany tu zachodzą? My się mimo wszytko cywilizujemy, choć opornie to idzie... Przykład sklepów samoobsługowych jest wymowny. Także jeżdżenie autobusem na gapę czy przechodzenie "na czerwonym", jest też (chyba ?) coraz rzadsze. Gdy ustawiono kosze na odpady plastikowe, ludzie niemal natychmiast zaczęli z nich korzystać. Mówiąc krótko: mądre rozwiązania dostrzegamy, doceniamy i przeważnie bez oporu "kupujemy".
Pozdrawiam w sobotni poranek Jacek J.
MIetek @ 159.205.115.*
wysłany: 2013-03-28 00:12
Szanowny Jacku nie tworzymy wspólnoty...........mozemy ją tworzyć tylko w sytuacji zagrożenia.Moim zdaniem jako naród jesteśmy zagrożeni i jest szansa na to by takie wspólnoty zaczeły powstawać , jest szansa na społeczeństwo obywatelskie , na społeczestwo ,które zacznie w końcu zajmować się własnymi sprawami , a te sprawy to nasze miasto, to nasze podatki, to nasze wspólne dobro nad ,którym pracujemy my obywatele.bardzo się cieszę jak czytam to co piszesz .
serdecznie pozdrawiam Ciebie i dalej uważem Ciebie za człowieka ,który wprowadził mnie w życie.