Kilka słów o mnie

Byłem ministrantem, harcerzem, żeglarzem, modelarzem lotniczym, lekkoatletą, asystentem na Politechnice Wrocławskiej, po Marcu '68 także więźniem komuny.

W 1971 r. życiowe wybory związały mnie z Jelenią Górą. Byłem głównym projektantem jej planu ogólnego. Ówczesna ekologiczna degradacja tych ziem, była impulsem do udziału w obywatelskim ruchu ekologicznym. Odbyłem roczny staż urbanistyczny w Hanowerze, potem studialny pobyt w Meksyku. Od 1977 roku jestem kustoszem Dworu "Czarne". Poza jego uratowaniem od zagłady, mój życiowy dorobek to: rekord Dolnego Śląska juniorów w dysku, kilkanaście nagród i wyróżnień w konkursach urbanistycznych, współorganizowanie Euroregionu Nysa, pierwszej transgranicznej wspólnoty na obszarze byłego bloku wschodniego. Cenię sobie tytuł Człowieka Roku '2006 uzyskany w plebiscycie "Nowin Jeleniogórskich".

Marzy mi się współczesna odmiana pozytywizmu.

Jestem żonaty, mam czwórkę dorosłej dziatwy i sześcioro wnucząt.

Podziel się z innymi

| |

WSZECHNICA DWÓR CZARNE - projekt ważny i ciągle aktualny (1)

2018-04-12 09:13
Dawno mnie tu nie było i pozwólcie Państwo, że ten tekst będzie dłuższy niż zwykle. Dlatego zostanie tu zamieszczony, w ciągu najbliższych dni, w trzech częściach. Adresuję go do zainteresowanych tematem, cierpliwych i wytrwałych. Komentarze i uwagi, także krytyczne, mile widziane, ale raczej po trzech odcinkach. Proszę też o wyrozumiałość, jeśli będą one publikowane z opóźnieniem, bo od 16.04 przez tydzień będę mniej aktywny.

* * *

Innowacje, innowacje...

Bardzo dużo mówi się teraz, także u nas, o innowacyjności. Gromko i zgodnym chórem. To pojęcie staje się synonimem postępu i rozwoju, a w praktyce dla wielu firm także warunkiem przetrwania. W obozie Dobrej Zmiany heroldami innowacyjności są głównie Morawiecki i Gowin, pełne są o niej szpalty mojego ulubionego tygodnika "Do Rzeczy".
A tu, u nas? Niedawno, już po raz dwudziesty czwarty, tym razem w Szklarskiej Porębie, odbyło się, i to przy imponującej frekwencji, polsko-czesko-saksońskie kooperacyjne forum gospodarcze. Z hasłem innowacyjności, a jakże, w roli głównej. I bardzo dobrze...

Czym jest owa innowacyjność?
Każdy w miarę świadomie funkcjonujący w dzisiejszym świecie osobnik, ma w tej kwestii własną orientację, choćby intuicyjną. I nie może być inaczej, gdy świat wokół nas, zwłaszcza świat postępu technologicznego, pędzi w tempie szalonym, epatując nas coraz to nowymi rewelacjami. Z informatyką w roli wiodącej, ale choćby i w branży motoryzacyjnej, gdzie powszechny elektro-samochód jest ponoć za progiem.
Dygresja, ale w temacie: niedawno, mając nad głową wieczorne, czyste niebo z tarczą księżyca w pełni, jakoś spontanicznie powiedziałem do czteroletniego wnuka: przyjrzyj mu się, bo za 30 lat polecisz tam z wycieczką turystyczną. A potem pomyślałem, że może nie za 30, a za 20 lat? Czy ktoś dziś zapewni, że to absolutnie wykluczone? Skoro jest facet, niejaki Elon Musk, który całkiem serio sposobi się do prywatnego lotu na Marsa?

Jesteśmy skazani na wyścig ludzkich, najbardziej twórczych umysłów, efekty tego wyścigu narastają w postępie geometrycznym. To wiemy. Można tylko mieć nadzieje, że się w tym nie zapętlimy, że komputery sterowane sztuczną inteligencją nie wejdą nam na głowy, że krótko mówiąc, od tego szalonego postępu, by nie powiedzieć - amoku, nie zwariujemy. Oby, oby !...
A póki co innowacyjność (badawcza, technologiczna, organizacyjna) to dziś wyzwanie makro-polityczne rangi państwowej. Morawieckiemu wraz z jego ekipą, także w tym kontekście, życzę jak najlepiej...
To tylko wstęp do całkiem innych rozważań. Już nie tak futurologicznych.

* * *

Innowacyjność a zabytki

Poczuwam się do związków z branżą, dla której to, o czym powyżej, rodzi pewne dylematy. Poznawcze, aksjologiczne, a na pewno praktyczne. Mam na myśli konserwację zabytków.
Ta branża z samej swej natury osadzona jest w myśleniu zachowawczym, nomen omen - konserwatywnym. W myśleniu, że tak powiem, pozytywnie wstecznym.
A innowacyjność? Toż już w pierwszym skojarzeniu jest to pojęcie z przeciwległego bieguna ludzkich motywacji, potrzeb, form aktywności. Biorą się one z myślenia, które bez sentymentów czy skrupułów, najśmielej jak tylko można wybiega w przyszłość. W istocie przecież nieznaną.
Tymczasem konserwator czy renowator zabytków działa w styczności z materią z epok minionych. Poniekąd żyje w świecie, którego nie ma, który rządził się innymi prawami, był zresztą niewyobrażalnie inny od świata, jaki dziś znamy. Człowiek tej branży, obojętne czy jest konserwatorem po studiach, czy (uwaga, w żadnym razie nie powiem "tylko") - mistrzem renowacyjnego rzemiosła, nie jest wolny od nostalgicznych sentymentów i od szczególnej wrażliwości. Wrażliwości i empatii, należnych tej mniej lub bardziej wiekowej materii, której chce on swoimi talentami i swoją pracą dobrze służyć.
Sfera innowacji i sfera konserwacji to antypody w paradygmatach człowieczych działań. Ani mi w głowie przykładać do nich miarki wartościujące. Można by długo i bezsensownie dowodzić wyższości opcji innowatorskiej nad konserwatyzmem lub na odwrót. Pamiętają zapewne Państwo rozmowy "O wyższości świąt Wielkiej Nocy nad świętami Bożego Narodzenia" w niezapomnianym kabarecie radiowej Trójki "60 minut na godzinę".
No dobrze, to kabaret. On ma swoje prawa i lubimy kabarety z ich przegięciami i zabawną zero-jedynkowością.

* * *

O opcji modernizacyjnej

Czy jakaś sensowna synteza opcji innowacyjnej i zachowawczej jest do pomyślenia? Ależ tak, to opcja modernizacyjna. W filozofii modernizacyjnej też może dominować przechył ku jednej albo drugiej z tych dwóch opcji. Zresztą mądry innowator, nie grzeszący doktrynerskim zaślepieniem, nie lekceważy myśli ani dorobku tych, co byli przed nim. Podobnie mądry konserwator zabytków, nawet jeśli jest zwolennikiem ochroniarskiej ortodoksji, też nie będzie się ślepo zamykał na impulsy jakie niesie postęp wiedzy technicznej, na nowe metody diagnostyczne, a nawet - choć tu trzeba szczególnej ostrożności - na nowe rozwiązania materiałowe.

Co konkretnie w stosunku do zabytku jest dopuszczalne, a czego kategorycznie nie wolno? To są pytania odnoszące się do pryncypiów doktryny konserwatorskiej (tu zresztą istnieją różne szkoły, próbą ich syntezy była Karta Wenecka z roku 1964), ale nie tylko. W praktyce ważne są bowiem rekomendacje wynikające z indywidualnego podejścia do konkretnego zabytku. Z analizy jego walorów, z diagnozy stanu zachowania, ale też z rozpoznania oczekiwań społecznych, zainteresowań inwestorów, nie mówiąc o ekonomice. Zależnie od tego, mamy w efekcie albo prawdziwe dzieło sztuki konserwatorskiej, albo "produkt" który na takie miano niekoniecznie zasługuje.
Oto casus, znany od niedawna rzeszom Polaków. Znany dzięki świetnej produkcji telewizyjnej, jaką jest serial "Korona królów". Chodzi o zamek w Bobolicach, robiący na ekranie TV za średniowieczny Wawel z epoki Kazimierza Wielkiego. Zamek? Ejże! Czy raczej domniemana (co do kształtu) jego makieta w skali 1:1? W fachowych kręgach wątpliwości nie brakuje. Ale nawet jeśli to atrapa, to pożytek z "nowego zabytku", który zastąpił ruinę jest spory. Bo i ubogacony okazałą dominantą pejzaż jury krakowsko-częstochowskiej, no i to, że mamy scenografię dla dobrej produkcji telewizyjnej. Już tylko za to sława i chwała tym, którzy do tego rękę przyłożyli. Nie zwracajmy zatem uwagi na teatralne kulisy niby wawelskich wnętrz, na wyprawy ścian świeże jak spod igły, na mało wiarygodne malowidła etc. Są tu na miejscu tak samo, jak i całkiem współcześnie brzmiące dialogi. Toż męką dla twórców, aktorów ale i dla widzów byłoby ich przykrawanie na siłę do języka z zamierzchłego średniowiecza. W przypadku tego edukacyjnego, historycznego serialu, jego misja i przesłania bynajmniej nie na detalicznym, historycznym puryzmie polegają.
Nowe Bobolice są kontrowersyjne, ale prawdziwych dziel sztuki konserwatorskiej, których nie sposób się czepiać, mamy w Polsce multum. Choćby tutaj, w Kotlinie Jeleniogórskiej. To temat do branżowych rozważań, ale przy innej okazji.

* * *

Wszechnica DWÓR CZARNE

Pora przypomnieć lokalną inicjatywę, która właśnie sztuce konserwatorskiej szeroko pojętej miała służyć. Nie tylko miała, ale już z powodzeniem służyć zaczęła, niestety po dwóch latach uległa nieoczekiwanej i jakże szkodliwej blokadzie, o której goście tego forum nieraz tu czytali. Chodzi o powołany w roku 2009 do życia i zarejestrowany niepubliczny zakład kształcenia zawodowego Wszechnica Dwór Czarne.
Czym miała być i czemu miała służyć? Najkrócej ujmując: przede wszystkim rozwijaniu i doskonaleniu wykonawstwa w tzw. rzemiosłach około-zabytkowych. Czyli temu, co w regionie, który pod względem ilości zabytków zaliczany jest do ścisłej elity europejskiej, jest konieczne i oczywiste. Jeśli ktoś ma tu wątpliwości - polecam poniższą mapkę.

img

Pochodzi z "Leksykonu zamków w Polsce" (Warszawa, 2012) i ukazuje rozkład na terenie kraju zabytkowej substancji, tylko w odniesieniu do jednej z kategorii zabytków, jaką są historyczne rezydencje. Bogactwo i dominacja naszego regionu rzuca się w oczy. Podobnie rzecz ma się tu z architekturą sakralną, ze średniowiecznymi zespołami staromiejskimi, czy z budownictwem ludowym (by wspomnieć domy przysłupowe).
Bogactwo jest bogactwem, ale tutaj ono szczególnie zobowiązuje. Do ochrony i fachowej pielęgnacji, do popularyzacji, także do uwzględniania takich atutów w lokalnych strategiach rozwoju. Bo jest nieporozumieniem traktowanie zabytkowej materii wyłącznie jako generatora kosztów obciążających lokalne budżety. Zrewaloryzowany i zadbany zabytek, sensownie zagospodarowany i wypromowany, to nie tylko atrakcyjny element lokalnej tożsamości. To często niedoceniany, choć bardzo ważny czynnik pro-rozwojowy w aspektach czysto ekonomicznych. W naszym przypadku, w regionie stawiającym na funkcje turystyczne, uzdrowiskowe, rekreacyjne i t.p., synergie zachodzące między tymi dziedzinami a kondycją zabytków wydają się oczywiste i w tym regionie jest to ciągle ogromna, niebagatelna potencjalność!

Wszechnica Dwór Czarne (WDC) była pomysłem przyszłościowym, w polskich realiach nowatorskim, ergo - innowacyjnym właśnie. Pomysłem na skuteczne zmierzenie się z wyzwaniami o których mowa. Jej nazwa może nasuwać wątpliwości. Bo czy dziś, po sześciu latach horrendalnego zamętu wokół Dworu, którego los jest nadal niepewny, przypominanie tej inicjatywy nie jest obiecywaniem gruszek na wierzbie?... Otóż nie. Nie tylko dlatego, że wierzę, iż to horrendum doczeka się sprawiedliwego finału i że pomysł Wszechnicy wróci do miejsca swych narodzin. Bo nawet gdyby blokada miała się przeciągać, to sama idea wszechnicy bynajmniej nie traci sensu i praktycznie może być realizowana np. w systemie euroregionalnej sieci partnerskiej. Pod taką czy inną nazwą, Bez wiązania jej z tą czy inną konkretną lokalizacją.
Jest to, w moim przekonaniu, projekt którego zarzucenie byłoby karygodnym błędem.
Ideę WDC pozwoliłem sobie określić jako pomysł "w polskich realiach nowatorski".
Dlaczego? Wystarczy przypomnieć, że o ile konserwatorów na poziomie akademickim zapewniają cztery, znakomite polskie uczelnie (Toruń, Kraków, Warszawa, Wrocław), to "produkcją" podstawowej kadry wykonawców jaką stanowią rzemieślnicy-renowatorzy o różnych specjalnościach, dziś w Polsce systematycznie nie zajmuje się nikt! To nisza do pilnego zagospodarowania i nie bądźmy zaskoczeni, jeśli zajmie się tym jakiś inny region.

Więcej o Wszechnicy powiem w kolejnym artykule, tu tylko kilka zdań. Koncepcja WDC została wypracowana w oparciu o doświadczenia własne Fundacji Kultury Ekologicznej, choć należy podkreślić, że praktyczne szkolenie adeptów branży "zabytkowej" rozpoczęło się tu wcześniej zanim Fundacja powstała, bo w fazie remontu ratowniczo-zabezpieczającego w latach 80-tych. Już wtedy ten plac budowy zaczął funkcjonować jako nietypowy poligon wdrożeniowy, służący szeroko rozumianej sprawie ochrony zabytków. Jako taki był znany w kręgach fachowców i ludzi kultury, zyskując wielu sojuszników. Mało kto wie, że należał do nich Szymon Kobyliński, mój "przyszywany wuj", miłośnik zabytków, gorąco kibicujący kampanii ratowania Dworu Czarne. Dał temu wyraz w rysunku, którego symbolika dobrze oddaje to, jak w naszych dyskusjach rysowała się wtedy idea centrum kultury ekologicznej wpisywana w ratowany przez pasjonatów XVI-wieczny Dwór. On ujął to w mistrzowskim skrócie z wymownym, poczwórnym szyfrem. Jest tu kielnia, którą tworzą: zieleń oraz serce i - uwaga - złota rączka. Dedykacja ma datę 5. stycznia 1986.

img



Dlaczego wszechnica konserwatorska tak mocno wpisuje się w specyfikę zwłaszcza tego regionu, a w istocie całego Euroregionu Nysa?
Przypomnijmy, że te ziemie jeszcze niedawno były najbardziej ekologicznie zdegradowanym fragmentem Europy, do roku 2000 określanym epitetami "Czarny Trójkąt" albo "Trójkąt Siarkowy". Trwał koszmar dziś już szczęśliwie zapominany. Tysiącami hektarów umierały lasy sudeckie, chorowali ludzie. Cierpiały także zabytki, ale one były w najgorszej sytuacji. Dlaczego? Bo Natura jak i Człowiek (część natury przecież) doświadczający tego zła, mają na ogół szansę naturalnego powrotu do równowagi, jeżeli tylko znikną źródła skażeń. Z zabytkiem jest niestety inaczej. Tu na proces autoregeneracji liczyć nie można. Zniszczone czy uszkodzone dzieło rąk ludzkich tylko ręce ludzkie mogą uleczyć. I to nie każde ręce, bo gdy chodzi o leczenie zabytku, to rzemieślnicza maestria jest absolutnie niezbędna!

Powstanie Fundacji w roku 1990 pozwoliło dać tym strzelistym wizjom stosowny szyld.
Od połowy lat 90-tych mogliśmy też korzystać i korzystaliśmy z programów i doświadczeń ośrodków znakomicie prowadzonych przez naszych partnerów zagranicznych, zwłaszcza niemieckich. Koncepcja i statut WDC oraz programy kursów powstały przy twórczym udziale wybitnego metodyka edukacji zawodowej, ówczesnego wiceprezesa Fundacji Kultury Ekologicznej, ś.p. Tadeusza Popowicza.
Od siedmiu lat cały ten cenny dorobek FKE jałowo zalega gdzieś w jej archiwaliach, które notabene nie wiadomo gdzie się dziś znajdują.

c.d.n.

* * *

Jacek Jakubiec
12.04.2018

Komentarze

Bronisław @ 84.10.211.*

wysłany: 2018-04-12 14:44

Jacku, przeczytałem z zainteresowaniem. Czekam na zapowiadane kolejne odcinki. Szkoda, że tyle czasu umknęło bezpowrotnie. W tym czasie znacznie pogorszyła się "kondycja" zawodowego szkolnictwa budowlanego na Dolnym Śląsku - ta jakościowa i (co gorsze) ilościowa. Pozdrawiam serdecznie

Bronisław @ 84.10.211.*

wysłany: 2018-04-12 15:49

Jacku, przeczytałem, pozdrawiam i czekam na kontynuację

Jacek Jakubiec @ 37.248.72.*

wysłany: 2018-04-12 16:58

Cieszy mnie bardzo, że się odezwałeś Bronku!
Jelenia Góra pozdrawia Bolesławiec...

Andrzej Bierut @ 78.8.57.*

wysłany: 2018-04-13 17:09

Panie Jacku - przeczytałem z dużym zainteresowaniem . Utworzenie Wszechnicy i kształcenie adeptów sztuki konserwatorskiej to wielkie dzieło . Trzymam kciuki za tym pomysłem . Pozdrawiam A.B.

Kazimierz Hołyszewski @ 176.114.235.*

wysłany: 2018-04-13 21:34

Miło jest tu widzieć wpisy merytoryczne, w dodatku podane w nienagannej, kulturalnej formie,
A odnosząc się do właśnie owego meritum pragnę stwierdzić, że mam uzasadnioną nadzieję na rzeczywisty wreszcie przełom w w kwestiach, które poruszasz w swym bogatym w informacje wpisie. Przełom, który (oby się ziścił!) otworzy wreszcie drogę powrotu do normalności na Czarnem poprzez przywrócenie FKE jej stanu posiadania sprzed wiadomego kryzysu, podjęcie z nową energią prac nad pełną rewaloryzacją obiektu, nadanie tempa sprawie Wszechnicy Dwór Czarne - słowem - uczynienia z Dworu Czarne miejsca o bardzo ważnej dla substancji zabytkowej Dolnego Śląska pozycji. Ta pozycja była i jest ważna dla grona ludzi wspierających wszystkie idee, jakie zrodziły się wokół Dworu. Szkoda, że lokalne władze tak słabo się tym interesują a jeśli się w swej ocenie mylę - dlaczego jest, jak jest?...
Brakuje mi na tym Twoim blogu wpisów mieszkańców Oś. Czarne. Czyżby losy najwspanialszego zabytku w Jeleniej Górze nie interesowały ich? Wszak nie wydaje się prawdopodobne, by widok dworzyszcza a zwłaszcza jego otoczenia nie wywoływał jakiegoś buntu. Smutne jest też to, że gdy pojawi się głos jakiegoś "szczerze zatroskanego" - to niemal wyłącznie po to, by wylać kubeł pomyj na Twoją głowę i to - jak lektura podobnych wpisów pokazuje - kompletnie bez znajomości okoliczności, jakie Dwór do dzisiejszej sytuacji doprowadziły - albo jeszcze gorzej - dowodząc ignorancji lub pogardy dla faktów, które są poza dyskusją a niektóre z nich zresztą zostały już prawomocnie osądzone w procesie karnym.
Mam nadzieją, że sąd i tym razem przychyli się do wniosku prokuratury i nad tym pięknym miejscem znowu zaświeci słońce.

Powodzenia, Jacku, no i dużo zdrowia, które teraz jest Ci wyjątkowo potrzebne! :-)

👨🏻🎓 @ 92.11.231.*

wysłany: 2018-04-14 00:57

Panie, Jacku , miło przeczytać , wartościowe słowa , muszę przyznać i przekaz jest od serca.

Jacek Jakubiec @ 37.248.72.*

wysłany: 2018-04-14 10:00

Zainteresowanych poważną dyskusją o Dworze Czarne i o Wszechnicy, informuję że będzie po temu okazja 15. maja (g. 17-ta) w Książnicy Karkonoskiej. Otwarte spotkanie na ten temat organizuje oddział Stowarzyszenia Architektów Polskich w Jeleniej Górze.

Więc @ 92.11.231.*

wysłany: 2018-04-14 19:09

Trzymam 👍 . Uwielbiam w Pana książkach , tą magię . ;”)

Grzesiek @ 109.241.47.*

wysłany: 2018-04-19 17:42

Słowa nic nie kosztują, a papier wszystko przyjmie. A jak wygląda Dwór Czarne - widać na żywo. Kolejne mrzonki dla fantasty. Pan, Panie Jacku podjedzie sobie do Staniszowa, Wojanowa, Karpnik i zobaczy, że można. Bobrowa nie polecam, bo tam jeszcze gorzej niż u Pana. Pozdrawiam turystycznie :)

Bogusław @ 188.146.71.*

wysłany: 2018-04-23 11:54

Jacku super, czekam na dalszy ciąg.

Jacek Jakubiec @ 46.169.22.*

wysłany: 2018-04-27 11:03

Ciąg dalszy już jest. W postaci tekstu WSZECHNICA DWÓR CZARNE - projekt ważny i ciągle aktualny (2). Znalazł się na blogu z opóźnieniem, bo w tym czasie okupowałem szpitalne łóżko. Trzeci tekst tj. zamknięcie "trylogii" w ten weekend.

Wpisz swoje imię, pseudonim:

Wpisz treść: