Kilka słów o mnie

Byłem ministrantem, harcerzem, żeglarzem, modelarzem lotniczym, lekkoatletą, asystentem na Politechnice Wrocławskiej, po Marcu '68 także więźniem komuny.

W 1971 r. życiowe wybory związały mnie z Jelenią Górą. Byłem głównym projektantem jej planu ogólnego. Ówczesna ekologiczna degradacja tych ziem, była impulsem do udziału w obywatelskim ruchu ekologicznym. Odbyłem roczny staż urbanistyczny w Hanowerze, potem studialny pobyt w Meksyku. Od 1977 roku jestem kustoszem Dworu "Czarne". Poza jego uratowaniem od zagłady, mój życiowy dorobek to: rekord Dolnego Śląska juniorów w dysku, kilkanaście nagród i wyróżnień w konkursach urbanistycznych, współorganizowanie Euroregionu Nysa, pierwszej transgranicznej wspólnoty na obszarze byłego bloku wschodniego. Cenię sobie tytuł Człowieka Roku '2006 uzyskany w plebiscycie "Nowin Jeleniogórskich".

Marzy mi się współczesna odmiana pozytywizmu.

Jestem żonaty, mam czwórkę dorosłej dziatwy i sześcioro wnucząt.

Podziel się z innymi

| |

WSZECHNICA DWÓR CZARNE - projekt ważny i ciągle aktualny (3)

2018-05-04 17:33
WSZECHNICA DWÓR CZARNE - projekt ważny i ciągle aktualny (3)

Finiszuję z moją "trylogią".

* * *

Myśl globalnie, działaj lokalnie

To hasło znane z ekologicznego Szczytu Ziemi w Rio de Janeiro (1991).
Wracam do refleksji ogólnych, którymi dzieliłem się z Państwem w pierwszym artykule.
Oto mamy wielkie przemiany w globalnym wymiarze. Czy to tylko nowe etapy w rozwoju naszej cywilizacji, stwarzające nowe możliwości i perspektywy (turystyka księżycowa, Elon Musk i jego SpaceX z Marsem na celowniku), czy może jednak... początki groźnej erozji tych paradygmatów, na których cywilizacja gatunku homo sapiens dotąd, na ogół pomyślnie, rozkwitała?
Czy czytali Państwo "Początek" Dana Browna? Można się nim nie przejmować, że to tylko licentia artistica a facet bredzi, gdy wieszczy iż w roku 2050 - nas, czyli gatunku homo sapiens już nie będzie. Że zastąpi go SI. Sztuczna Inteligencja. Bredzi? Powiedzmy, że Dan Brown to gość odlotowy. To posłuchajmy chłodnego publicysty stąd, z Kraju Nad Wisłą, Jacka Przybylskiego, który w tygodniku "Do Rzeczy" niedawno pisał, że w ciągu dwóch lat roboty mogą zająć stanowiska milionów ludzi na całym świecie, a do 2030 r. z powodu automatyzacji ok. 30-50 proc. pracowników będzie musiało szukać nowego zawodu. Przypomniał też, że we wrześniu 2017 r. Putin stwierdził, że sztuczna inteligencja to przyszłość nie tylko dla Rosji, lecz także dla całej ludzkości i wprost oznajmił, że liderzy rozwoju SI będą mogli przejąć kontrolę nad światem. Co do mnie - dziękuję i wołam: Hannibal ante portas! Bo nie jest mi obojętne, w jakim świecie będą żyć moje wnuki...
Dylematy, dylematy...

Jak wizja jeleniogórskiej Wszechnicy Dwór Czarne ma się do świata który prognozują, czy może próbują kreować Dan Brown, Putin i tacy tam prorocy...?
Co do mnie, im bardziej mnie straszą sztuczną inteligencją, wszechwładzą robotów, globalnym hakerstwem czy jakimś innym Armagedonem, tym większy mam szacunek do tego co za nami, do zabytków, do wartości pewnych bo przez wieki wypróbowanych, do dawnych mistrzów tradycyjnego rzemiosła właśnie! Także dlatego uważam, że warto uczynić wszystko, aby idea Wszechnicy mimo wszystko doczekała się urzeczywistnienia. Jeżeli to się uda, to jest szansa, by potwierdziły się prognozy, że liczący ileś stuleci Dwór Czarne swoje najlepsze dzieje ma dopiero przed sobą, oraz zapowiedź, brzmiąca nieco buńczucznie (zachęcam mieszkańców Zabobrza, Sobieszowa, Maciejowej czy Goduszyna do snucia podobnych wizji), że Czarne będzie chlubą Jeleniej Góry.

Kiedy te marzenia zaczęły się rysować?
U schyłku komuny, gdy efekty obywatelskiej inicjatywy ratowania Dworu były już widoczne a sama ta kampania miała rosnące grono przyjaciół, powróciły rozmowy z czasu "pierwszej SOLIDARNOŚCI" o utworzeniu tu centrum ekologicznego. Był to jeszcze czas, gdy tworzenie organizacji pozarządowych nie wchodziło w rachubę, ale... działał kodeks handlowy. W dniu 18 listopada 1988 roku powstała spółka z o.o. o nazwie Ośrodek Kultury Ekologicznej EKO z siedzibą w Dworze Czarne. Udziałowców było najpierw około czterdziestu potem ponad dziewięćdziesięciu. Każdy z nich, przed przystąpieniem do spółki (udział to 50 tys. ówczesnych złotych lub wielokrotność) składał podpis pod "deklaracją ideową". Oto kopia tego unikatowego dokumentu:

img



Spółka miała niezłe obroty, działała przez trzy lata, a gdy po historycznym przełomie było to już możliwe, powołała (01.08.90) do życia Fundację Kultury Ekologicznej, która wzięła na siebie kontynuację misji opisanej w deklaracji ideowej. I tak się działo przez 21 lat. Była to działalność intensywna i wielokierunkowa w dużej mierze, bynajmniej nie wyłącznie, związana z rewitalizacją Dworu Czarne. Była niewątpliwie owocna. Świadczy o tym szereg dowodów uznania, jak wyróżnienie FKE w prestiżowym, ogólnopolskim konkursie na najlepsze dzieło obywatelskie "Pro Publico Bono 2007"

img



oraz uchwała Rady Miejskiej w/s przekazania Dworu Czarne na własność FKE, sfinalizowana uroczystym aktem darowizny, podpisanym w dniu 18.04.2008 roku przez Prezydenta Miasta dr Marka Obrębalskiego.
Oto trzy zdjęcia dokumentujące to drugie, doniosłe wydarzenie.

img



img



img



* * *

Ta skrótowa rekapitulacja nie daje oczywiście pełnego obrazu historii FKE, w której obok sukcesów były też porażki.
Jak wiadomo, błędów nie robi ten, kto nic nie robi.

Model STOKROTKA

Na tym blogowym forum już kilka razy padały niebagatelne pytania o to, jak Dwór ma się w przyszłości finansować? Paru dość wytrwałych komentatorów, wykazując wyraźnie nie tylko zdrowy rozsądek ale i własną kompetencję w tej materii poniekąd obligowało mnie do wyłożenia swoich założeń i zaprezentowania preferowanych opcji. Z pewnym opóźnieniem (wiele banalnych powodów, sorry, ostatnio także natury szpitalnej), czynię to dzisiaj. Z nadzieją że tamci interlokutorzy, nadal czasem tu zaglądają i znów zabiorą głos.
Bo to co przedstawię, szczególnie prosi się o poważny, krytyczny dyskurs.
Wymaga to wprowadzenia. Ograniczę się tylko do paru istotnych uwag i konstatacji.

Po pierwsze:
Nieporozumieniem jest założenie, iż w tym konkretnym przypadku sam ten obiekt mógłby na siebie zarobić, nie mówiąc o przychodach z nadwyżkami. No, chyba że w tej kubaturze uruchomiłoby się produkcję amfy czy podobnych specyfików. Trudne, ale wyobrażalne, ale za taką innowacyjność dzięki.
Historyczne wzorce każą patrzeć na to całkiem inaczej.
Wspaniałe zabytkowe rezydencje, niemal zawsze były centralną dominantą w dużo większym założeniu folwarcznym z innymi funkcjami jak karczmy dworskie, młyny, tartaki, browary..., nie mówiąc o produkcyjnych areałach rolnych, leśnych, stawowych. Ów dwór czy pałac mógł być prestiżową "perłą w koronie" i bywał, ale tylko wtedy, gdy na jego utrzymanie, na podnoszenie jego walorów artystycznych czy kulturalnych (galerie dzieł sztuki, kolekcje, biblioteki...), stale zarabiały te kompleksy i obiekty otaczające.
Z tego punktu widzenia posunięcie moich byłych kolegów z Zarządu FKE, którzy zaraz po wyeliminowaniu mnie z organów Fundacji wypowiedzieli umowę z Agencją NRSP na dzierżawę nieruchomości i gruntów otaczających, byłoby bezmyślnym strzałem w stopę, gdyby poważnie traktować ich deklaracje o urzeczeniu wizją programową eko-centrum na Czarnem. De facto, to tylko jaskrawy dowód, iż jeśli coś ich urzekło i napędzało, to pomysł szybkiego spieniężenia samego Dworu. Zakończony wiosną 2015 r. proces karny wykazał to niezbicie.

Po drugie:
To, co projektowaliśmy (ten czas przeszły bardzo mi nie odpowiada...) na Czarnem, ma jeszcze jeden istotny wyróżnik. Jeśli chodzi o bazę sposób i zasady finansowania nie należy tej koncepcji stawiać w szeregu z projektami z sektora budżetowego, czy tym bardziej biznesowego. To jest inicjatywa "genetycznie" obywatelska i osadzona w tzw. III sektorze. I choć oczywiście myślenie ekonomiczne musi być tu obecne, z wymogiem efektywności, konkurencyjności, z honorowaniem reguł rynku etc., to jednak - jeśli chodzi o źródła finansowego zasilania, sektor pozarządowy ma, w stosunku do budżetówki i biznesu, także inne niż one możliwości pozyskiwania środków: granty, crowdfunding, zbiórki publiczne, towarzystwa wspierające (niemieckie Förderverein). Jest tu jednak warunek: musi wykazać się tzw. "pauerem" i prezentować projekty naprawdę wartościowe.

Po trzecie:
Właśnie na tym tle należy przypomnieć istotę inicjatywy wpisanej w zespół na Czarnem. Była tu już o tym mowa, ale wymowne jest to, jak działania Fundacji Kultury Ekologicznej nazwała kapituła ogólnopolskiego konkursu na najlepsze projekty obywatelskie "Pro Publico Bono" przyznając w roku 2007 Fundacji prestiżowe wyróżnienie. Padło wymowne okreslenie - "laboratorium obywatelskich działań pozytywnych".

Tyle teorii i ideologii...

Jak wyobrażaliśmy sobie model wdrażania treści zawartych w deklaracji z listopada 1988 r.? Deklaracja założycieli spółki EKO, jasno wskazywała cel: tworzymy ośrodek kultury ekologicznej.
Nawiązując do wcześniejszych refleksji, potwierdźmy: istotnie chodziło o eksperyment.
O praktyczne skojarzenie ze sobą dwóch wyzwań o przeciwstawnych wektorach - wedle aksjologii, którą oddaje hasło innowacyjność versus zachowawczość.
Co ono w tym przypadku znaczy?
Pierwszy człon hasła to nakaz aktywności wnoszącej postęp i tworzącej nowe jakości wszędzie tam, gdzie wymaga tego nieustająca troska o stan środowiska. A więc postęp techniczny, technologiczny, edukacyjny, świadomościowy, ale też ekonomiczny. Tworzony ośrodek to perspektywa około 100 nowych miejsc pracy i działalności gospodarczej mającej zdobywać rynek, przynosić dochody i tworzyć podstawową bazę finansowej samodzielności ośrodka. A żeby rynek zdobywać i generować dochody potrzeba śmiałej kreatywności. Także innowacyjności, to jasne!
Człon drugi, zachowawczość, sygnalizuje inną filozofię. Oznacza szacunek dla tradycji i dla dorobku minionych pokoleń. Ale nie tylko. Także pewną dozę nieufności wobec wszelkiej maści doktrynerstwa, rezerwę wobec konsumpcyjnego amoku, wyścigu szczurów, presji reklamy i przelotnych mód. Mniej fajerwerków, więcej spokoju i harmonii! Generalnie - afirmacja humanistycznej wrażliwości i postawy zorientowane bardziej na "być" niż "mieć".
Otóż te dwie opcje, jak już była mowa, bynajmniej nie są kategorycznie sprzeczne. Bo niby dlaczego miałyby być?
W toku wewnętrznych burz mózgów na temat strategii oraz zadań Fundacji Kultury Ekologicznej powstał model, który wizualnie kojarzy się ze stokrotką i tak był nazywany. Oto on:

img



Płatki kwiatuszka to różne obszary naszych zainteresowań, zgodnych ze statutem FKE.
Tu jest ich 13. To tylko egzemplifikacja, w praktyce może być ich mniej lub więcej.
Bazą działania FKE jest wolontariat. Każdy z płatków stokrotki ma sens tylko wtedy, jeśli jest tzw. czynnik ludzki, jeśli jest "właściciel", czyli lider danego tematu. Czytaj: pasjonat mający stosowną dozę wiedzy, najlepiej też własne doświadczenie w tym zakresie, skłonny do wdrażania swych pasji w trzecio-sektorowej strukturze FKE. Jakie efekty to przyniesie, to już zależy od kompetencji, pomysłowości, sprawności organizatorskiej i determinacji lidera i innych wolontariuszy. Bo początkiem jest formuła wolontariacka.
Zakłada się tu jednak istotną, wielce pożądaną choć nie gwarantowaną z góry, ewolucję. W niektórych "płatkach", tych mianowicie, które "branżowo" (ale i personalnie) tworzą pole dla uruchomienia działalności gospodarczej, powinny powstawać agendy tejże. Jako wewnętrzne zakłady FKE, czy jako partnerzy kooperujący z Fundacją z zewnątrz, czy np. w formie spółdzielni socjalnych.
Generalnie jest to opcja na rzecz tzw. ekonomii społecznej.
Model ten oznacza wielo-modułowy układ partnerstwa iluś podmiotów. Aktywnych, ale też samodzielnych na własnym poletku, równocześnie wpisanych w sieć współdziałania w imię wspólnie akceptowanych celów (vide deklaracja ideowa '1988). Odpowiada to formule "win-win" t.j. sytuacji, z której pożytek mają wszyscy zaangażowani w tę inicjatywę partnerzy.
W przypadku agend gospodarczych rzecz jest oczywista: są miejsca pracy, jest takie czy inne użyteczne działanie wytwórcze lub usługowe, jest z czego żyć, są perspektywy rozwoju. To fundament projektowanej struktury...

A jaka w tym modelu miała być rola a także jakie miały być korzyści Fundacji Kultury Ekologicznej?
FKE jako źródło sprawcze i animator makro-projektu, miała go wdrożyć oraz koordynować z pozycji właściciela Dworu (ten status już mieliśmy) a także przyległych, zrujnowanych obiektów po-pegeerowskich (w r. 2011 trwały rozmowy o ich przejęciu za symboliczną złotówkę) jak i 32 ha. gruntów, również dzierżawionych wtedy od Agencji NRSP. W tym wypadku wprawdzie już nie 1 zł., ale z bonusami wynikającymi z prawa pierwokupu. Oznaczało to duże wyzwanie inwestycyjne, zapewnienie jego finansowania, ale mając za sobą wieloletnie doświadczenie z zabytkowym Dworem, nie były to zamierzenia ponad siły FKE.
Podmioty gospodarcze, owe płatki w "stokrotce", miały dla swej działalności otrzymać od FKE na uzgodnionych warunkach, bazę logistyczną, oczywiście udostępnianą etapami, w miarę powstawania nowych kubatur w nowej, atrakcyjnej architektonicznie scenerii wokół Dworu. Powinności FKE wobec nich w tym modelu idą dalej. Obejmują ekspercką pomoc w uruchamianiu aplikacji grantowych, opiekę prawną, wsparcie promocyjne a także dobrosąsiedzką pomoc w różnych potrzebach codziennych. Wydaje się że to nie mało.
Ale... to nie jest ulica jednokierunkowa. Wspomniane "uzgodnione warunki" powinny oznaczać strumyki zasilania finansowego płynące do centrali tego układu czyli do samej Fundacji. To konieczne tak ze względu na ponoszone przez FKE koszty ogólne i eksploatacyjne, jak i na równolegle realizowane zadania statutowe w sferach niedochodowych: edukacyjnej, popularyzatorskiej, kulturalnej, w aktywności integracyjnej etc. Mimo społecznej pracy wolontariatu oznacza to także określone koszty i wydatki.

Kończąc ten krótki opis modelu STOKROTKA podkreślę, że on już był wdrażany!
Zalążki pierwszych agend już działały. Były to pracownie przyrodnicza i projektowa, placówka promocyjno-handlowa "Natura", eksperci przygotowujący pro-ekologiczny program reaktywowania rolniczej przestrzeni produkcyjnej. Te agendy miały swoich liderów, byli doradcy i wypróbowani partnerzy także zagraniczni, były zarysy biznesplanów. Największym wdrażanym modułem, potwierdzającym że realizacja makro-koncepcji pod hasłem Międzynarodowy Ośrodek Kultury Ekologicznej DWÓR CZARNE była już w toku, było utworzenie i rozruch Wszechnicy Dwór Czarne.
Co istotne, dla koncepcji tej były już wykonane własne, wstępne studia docelowego układu funkcjonalno-przestrzennego MOKE DWÓR CZARNE. Oto jedno z nich:

img



* * *

Szanowny Czytelniku tych słów!

41 lat temu zadeklarowałem gotowość zajęcia się Dworem, któremu groziła rozbiórka.
10 lat później był on już przed najgorszym scenariuszem uratowany. Rewaloryzacja nie jest ukończona. Z techniczno-budowlanego punktu widzenia, to kwestia dwóch dobrych sezonów budowlanych. Rzecz jasna, o ile okoliczności będą sprzyjające.
Poza rewaloryzacją moje zajmowanie się tym obiektem toczyło się też stale w dwóch innych dziedzinach. Pierwsza z nich to moje wszechstronne (na ile byłem w stanie) badania dotyczące tego zabytku. Ich podsumowaniem jest książka "Dwór Czarne czyli monografia według Jacka" (wyd. Ad Rem, 2014).
Druga to nieustanne zabiegi w kierunku możliwie najsensowniejszej jego rewitalizacji.
I to głównie tej tematyki dotyczą moje wywody na tym blogu ujęte w trzech częściach.
Przedstawiłem to na tle szerszych refleksji (jeśli nadmiernie filozoficznych, powinienem PT Czytelników przeprosić), nie kryjąc że ta inicjatywa nie mieściła się i nie mieści w utartych standardach i faktycznie ma charakter pewnego eksperymentu. Co chyba nie powinno obniżać jej znaczenia. Także dlatego, iż eksperyment miał praktycznie, niejako laboratoryjnie, przetestować realne możliwości działania polskiego sektora obywatelskiego.

Dziś jak wiadomo, wskutek najbardziej niefortunnych zrządzeń losu (najoględniej to określając), sprawy rewaloryzacji i rewitalizacji Dworu znalazły się w zastoju i ze sfery wdrażania, musiały przenieść się na wokandy sądowe.

Zdecydowałem się ten tekst upowszechnić w dostępny mi sposób z konkretnych powodów.
Chodzi o przyszłość Fundacji Kultury Ekologicznej, organizacji pozarządowej o 28-letniej już historii, dziś pozostającej w stanie "hibernacji".
Fakty są takie:

1. Pomimo trzech kolejnych prób jej unicestwienia, podjętych przez przestępczą grupę, Fundacja nadal istnieje. Dzięki interwencjom nadzorującego ją Ministra Środowiska do anihilacji nie doszło, a FKE ma swojego reprezentanta, t.j. wyznaczonego sądownie zarządcę przymusowego. Jest to z zasady reprezentacja przejściowa. Pełna reanimacja oraz stabilizacja jest kwestią przyszłości. Oby niezbyt odległej.

2. Los Dworu Czarne leży dziś w rękach Sądu Rejonowego w Jeleniej Górze. Trwa nadal postępowanie z pozwu Prokuratora Okręgowego, który wniósł o przywrócenie tytułu jego własności poszkodowanej w minionych latach Fundacji Kultury Ekologicznej.

3. Szereg kwestii pozostaje otwartych. Nasuwają się bowiem pytania, w pełni zrozumiałe w świetle dotychczasowych doświadczeń:
- jaka ma być ta nowa Fundacja Kultury Ekologicznej?
- czy przedstawione w tym artykule zakładane i wdrażane już kierunki i formy jej działania zasługują na kontynuację, czy może wymagają zmian, a jeśli tak to jakich?
- jak dla realizacji ambitnych zamierzeń FKE stworzyć sprzyjający klimat i niezbędne po temu warunki: organizacyjne, personalne, logistyczne i - last but not least - finansowe?
- i wreszcie: czy mam rację twierdząc, iż wiodący temat tej "trylogii", tj. Wszechnica DWÓR CZARNE, niezależnie od niewiadomych jakie nadal wiszą nad Dworem, a może nawet od jego ostatecznego losu (nazwę placówki zawsze można zmienić), jest projektem godnym zdecydowanej kontynuacji.

Wszystko, o czym piszę to sprawy, mniej lub bardziej jeleniogórzanom znane. A bardzo wielu z nich nieobojętne, na co mam wiele dowodów.
Chodzi przecież o XVI-wieczny Dwór - dobro publiczne znacznej wartości.
Dlatego uznałem, że jest to - właśnie teraz, na wiosnę roku 2018 - temat godny publicznej dyskusji i niczym nie krępowanej wymiany opinii i propozycji.
Zarówno jako autor artykułu, jako społeczny kustosz Dworu Czarne a także jako były prezes Fundacji Kultury Ekologicznej, wraz z kolegami z fundacji Przyjaciele Dworu Czarne - jesteśmy do Państwa dyspozycji.

* * *

Słowo na koniec.
Niegodziwców, mających na sumieniu wtórną degrengoladę renesansowego Dworu trzy lata temu dosięgło ramię sprawiedliwości. Sąd uznał ich za przestępców i udekorował solidnymi wyrokami skazującymi. Ale nie za działania na szkodę tego zabytku, lecz na szkodę Fundacji Kultury Ekologicznej, którą kierowali. I słusznie! Ale tytuł własności Dworu nadal jest przy nich. Tym zajmuje się Sąd Rejonowy w Jeleniej Górze i teraz tyle na ten temat.
Ale produktem ubocznym ich działań jest i to, że i niżej podpisanego dopadają wyroki. Takie, jakie mniej lub bardziej sprawiedliwie, wydaje opinia publiczna. Może nie cała, ale jakaś jej część na pewno. Ta mianowicie, której nie interesują strzeliste wizje, narracje, argumentacje..., bo o czymże tu dyskutować? Facet, który od tylu lat remontuje jeden zabytek i końca nie widać, to nieudacznik i tyle.

Ja mimo wszystko, jak długo będzie to możliwe, zamierzam robić swoje.

Jacek Jakubiec
30.04.2018

Komentarze

Wiśka Maciejowska @ 178.43.254.*

wysłany: 2018-05-04 23:00

Brawo Jacku i nie poddawaj się. Mam nadzieję, że Wszechnica będzie w końcu mogła rozpocząć swą działalność ku ogólnemu pożytkowi. Trzymam kciuki, bo nie stać mnie już na większe wyczyny.

Pepe @ 176.114.232.*

wysłany: 2018-05-05 23:21

Miś...
JJ:
Pardon, co z tym misiem?

Halina @ 176.114.239.*

wysłany: 2018-05-06 07:10

Jestem pełna podziwu dla Pana wizji i działań. Życzę zdrowia do dalszego działania i trzymam kciuki za pomyślność.

Jacek Schindler @ 81.15.175.*

wysłany: 2018-05-06 13:30

Dzięki za wytrwanie w ważnej misji. Rychłego i pomyślnego końca sądowej udręki życzę i wystartowania Wszechnicy.

A-Z @ 79.75.104.*

wysłany: 2018-05-08 13:34

Dzień dobry , Panu , mam nadzieje , że ,, Dwór Czarne „ powróci do Pana na własność , szuka Pan odpowiedzi na wiele pytań ! A dostał niesamowity prezent od taty , Obraz (Obrazy)- widząc kwiat stokrotki , każdy by dostrzegł , że , źiemia , Polska przez ostatnie lata została wyjałowiona! Ale to tylko moje spostrzeżenia na szczęście , szkodą nawet jest to , że to co zdobi nad wejściem drzwi jest uszkodzone :( zapomniałem jak się to nazywa (......) ale w innym wymiarze , skorzystał Pan z narzędzia taty i posadził kwiat , w kturych brakuje tylko listków , obraz tego kwiatu pochodzi z magicznej księgi świata ! Kiedy już będzie miał Pan prawnie wszystko uregulowane , ? Powinnien powołać do życia ,,Projekt „ ponownie , wtedy listki kwiatu powinny urosnąć , a bukiet i spektrum się powiększać ! Dziewczyna z magicznym pudełkiem ! Zajrzę kiedyś jeszcze do Pana na ,Portal, ;-)

A-Z @ 79.75.104.*

wysłany: 2018-05-08 23:20

Od dawna , przypuszczałem , że ślady nieprzeczytane , jedynej księgi świata prowadzom w nasze okolice , są to ślady z mórów pewnego zamku koło Jeleniej Góry i botanika , ślady pisma na starych budynkach też by na to wskazywały .

JJ:
To drugi Pański wpis i nadal nie wiem co AZ chce powiedzieć? Ortografię pomijam, ale nad klarownością wypowiadania się warto popracować...

Wpisz swoje imię, pseudonim:

Wpisz treść: