Moje esbeckie teczki (2)
Esbeckiego wątku nie zamierzam tu długo ciągnąć, bo jest ileś tematów ważniejszych a dla mnie pilniejszych. Ale skoro ponad rok temu słowo się rzekło to, choć później niż myślałem, serwuję obiecany raport.
Instytut Pamięci Narodowej podziałał solidnie i dociekliwie, przysłał stosowną decyzję i w miniony piątek mogłem spędzić parę godzin we Wrocławiu, w IPN-owskiej czytelni.
Warto było.
Jak to było z tym "Jakubem" ?
Nim przejdę do relacji przypomnę o co chodzi. Zainteresowanych głębszym drążeniem tych spraw (niesympatycznych i coraz mniej nas dziś obchodzących), zachęcam do przeczytania mojego pierwszego artykułu. Napisany został po upublicznieniu przez IPN tzw. "inwentarza archiwalnego", tj. zasobów wcześniej dla ogółu niedostępnych. Artykuł wstawiony na blog 3 maja ub. roku, wywołał ileś komentarzy i kto zechce, tamte głosy też może przeczytać.
Teraz przybliżeniem tła całej sprawy, niech będą trzy cytaty z poprzedniego artykułu.
Pierwszy:
"(...) całkiem niedawno, zaprzyjaźnieni ludzie zaczęli dopytywać, czy rzeczywiście byłem konfidentem SB. Trop wskazany w IPN-owskim inwentarzu jest enigmatyczny, ale wymowny. Vide link: http://inwentarz.ipn.gov.pl/advancedSearch?q=Jacek+Jakubiec%2C+Jelenia+G%C3%B3ra&page=1
No i stoi tam jak wół: Jacek Stanisław Jakubiec, syn Ignacego, urodzony... (zgadza się!), to ni mniej ni więcej tylko T.W. (czytaj: tajny współpracownik) Służby Bezpieczeństwa, kryjący się pod ksywką "Jakub". Teczki obejmują lata 1976-79. Jest "teczka personalna" (47 kart) oraz "teczka pracy" (19 kart).(...)"
W tamtym artykule opisałem m.in. przesłuchanie przez esbeka, połączone z szantażem. Napisałem że mógł to być rok 1986 lub 1987, ale teraz wiem, że było to 16. marca 1983 roku.
A szantaż polegał na jego dziwacznej kalkulacji, że pójdę na współpracę z SB, gdy on okaże mi zobowiązanie z moim podpisem. Nieważne, że ewidentnie fałszywe. To mało prawdopodobne ale też nie wykluczone, że onże porucznik Ogrodowski mógł ten "kwitek" sprzed sześciu lat wygrzebać z ichnich archiwaliów i nie wiedzieć, że to fałszywka.
Dziś mogę to "zobowiązanie" opublikować. Oto ono:
Jak pisałem, złożyłem stosowne powiadomienie w prokuraturze, esbek został przesłuchany ale kategorycznie wyparł się, iż cokolwiek mi okazywał i to było jego oczywiste łgarstwo. Postępowanie zostało umorzone, ale w okolicznościach raczej nietypowych.
Tu drugi cytat:
" (...) Podpisałem protokół i słyszę:
- No cóż, mamy słowo przeciw słowu, procesowe możliwości zostały wyczerpane, więc ja muszę to postępowanie umorzyć. Nie mam innego wyjścia.
Nie było to dla mnie zaskoczeniem.
Prokurator był kulturalny, pożegnałem się, ale gdy byłem już przy drzwiach słyszę:
- Dobrze pan zrobił, dadzą panu spokój.
I wyglądało potem, że się nie mylił. Wtedy. Bo jak widać, ta genetycznie wredna firma, której już nie ma, potrafi kąsać zza grobu. (...)"
Trzeci cytat to określony na początku tamtego artykułu mój stosunek do kwestii odtajnienia archiwaliów SB. To przekonanie, którego i dziś nie zmieniam.
"(...) I tu, żeby było jasne. Niezależnie od tego, jak ktoś skomentuje to co poniżej, byłem i jestem zdecydowanym zwolennikiem otwarcia tych archiwów. Rodzi to różne sytuacje, często kłopotliwe, nieraz bolesne, ale dla zbiorowej kondycji psychicznej polskiej nacji, było to po prostu konieczne.(...)".
To, co w IPN znalazłem w dwóch teczkach esbeckiego dossier na temat T.W. "Jakuba" (jakoby Jacka Jakubca) - relacjonuję w skrócie:
1) Ani jednego kwitu z moim podpisem - nie licząc powyższej fałszywki.
2) Cała akcja SB wobec Jacka Jakubca zaczęła się w marcu 1976 r. a zakończyła usunięciem mnie z ewidencji tajniaków w kwietniu 1979. Był to spokojny, pracowity okres prac nad planem Jeleniej Góry, początków zajęcia się losem zrujnowanego Dworu Czarne, podczas gdy ta trzyletnia, esbecka bieganina wokół mnie toczyła się gdzieś obok, o czym zielonego pojęcia nie miałem.
3) Dokładnie było tak: pewien starszy kapral, potem już plutonowy SB - Jacek W., tworzył swoje raporty i notatki z rzekomych kontaktów ze mną. Najpierw wciskał szefom kit, jakiego to obiecującego T.W. chce pozyskać i że nad nim pracuje, potem że go już pozyskał (28.06.77, w mieszkaniu prywatnym, słowo harcerza: niczego takiego nie było!!!). Później ta współpraca jakoby kwitła że hej, póki wiosną roku 1979 plutonowy nie zaraportował szefom, że T.W. "Jakub" się miga, pożytku z niego nie będzie, ergo: należy go z ewidencji kapusiów usunąć. Co też w tej firmie postanowiono.
4) W masie kwitów prawdzie odpowiada tylko jeden: raport owego Jacka W. ze spotkania ze mną. Jedynego spotkania, jakie w ogóle miało miejsce! Pamiętam je. Zdarzyło się ono w restauracji "Tokaj", wiosną '76. On odszukał mnie oficjalnie w Biurze Planowania, po oddaniu przeze mnie paszportu służbowego i poprosił bym się podzielił wrażeniami z rocznego stażu w Hanowerze. Nie widziałem przeszkód. To był ciągle czas optymistycznie gierkowski, facet przedstawił się jako kontrwywiad, to i pogadaliśmy. Notatka jest jego autorstwa, teraz widzę ją po raz pierwszy, ale w treści jest rzetelna. Dla mnie był to epizod, rychło zapomniany. Ale starszy kapral miał chyba inny cel. No i wykazał się sporą kreatywnością. Naprodukował ileś notatek rozwijając różne konfabulacje dla wykazania szefom własnej przydatności. Ci z czasem zaczęli się w tym krętactwie orientować, co wynika z adnotacji, czasem wręcz z ostrych "jobów", na marginesach jego notatek. Jakie były dalsze losy plutonowego Jacka W., nie wiem...
Dziś o Służbie Bezpieczeństwa dużo wiadomo, ale z tego co jest w teczkach T.W. "Jakub" wynika i to, że obok całej paskudnej roboty tej firmy, panował w niej też niezły bajzel.
Na pożegnanie w IPN-nie powiedziałem miłej pani która robiła kwerendę, że podejmę kroki defamacyjne. Powtarzam: dura lex sed lex! , są teczki, trzeba je udostępniać. Ale przecież nie odpowiada mi sytuacja, gdy w ogólnodostępnym "inwentarzu archiwalnym IPN" robię - z imienia i nazwiska - za kapusiowską swołocz.
Zamykając ten temat: jeśli chodzi o zawartość esbeckich teczek, zaskoczenia nie było. Dwie teczki, "personalną" i "teczkę pracy", skopiowane, elegancko zszyte i ostemplowane IPN mi przekazał i tyle w temacie "TW Jakub".
Chwała IPN-owi
Powiedziałem na wstępie, że warto było.
Otóż z IPN-u przywiozłem nie tylko "jakubowe" dossier z lat 1976-79, o które prosiłem.
Plon wizyty jest dużo obfitszy, co z nawiązką usprawiedliwia moje ponad roczne czekanie. IPN zadał sobie trud dokonując kwerendy na mój temat za... całe minione półwiecze!
Jej wyniki otrzymałem w postaci płyty CD.
Przebogata materia! Na płycie są kopie dokumentów, zebranych w 17 katalogach, każdy zawierający od kilkudziesięciu do blisko 500 różnych kart. Są to pliki pdf o łącznej "wadze" ok. 740 mB. Wszystko w kopiach z oryginałów. Jest tu czas Marca '68 i pomarcowej konspiry włącznie z dwumiesięczną odsiadką i z protokołami naszych przesłuchań, jest czas "Solidarności", są lata kolejnej konspiry, tej z epoki wojny polsko-jaruzelskiej. Dokumenty z czynności prokuratury, wdrożonych po poskarżeniu się na esbecki szantaż, w pełni potwierdzają to, co - poza rokiem tamtego zdarzenia - z pamięci pisałem w pierwszym artykule.
W sumie wiele znanych, zapomnianych albo i nieznanych mi faktów z kolejnych okresów obywatelskiego oporu, wiele nazwisk osób dobrze mi znanych, ale nie tylko. Także innych osób z opozycyjnych kręgów, uczestniczących nieraz w tych samych akcjach, o czym dowiaduję się dzięki IPN-owskiej kwerendzie.
To co teraz otrzymałem, poza obfitą faktografią, daje także wycinkowy wprawdzie, ale klarowny obraz tego, jak przez te dziesięciolecia funkcjonowała Służba Bezpieczeństwa.
Zaiste ciekawa to lektura!
Nie zamierzam omawiać tu obfitych materiałów otrzymanych we wrocławskim IPN-ie.
Po ustawowym otwarciu tzw. zbioru zastrzeżonego, utraciły rygory tajności, są w moim posiadaniu a dla poważnie zainteresowanych zapewne też mogą być w IPN-ie do wglądu.
Nie wiem ile takich i podobnych kwerend oddziały IPN-u przeprowadzają w całym kraju.
Z pewnością bardzo wiele i są to produkty ogromnej, mrówczej pracy.
To bardzo ważna i bardzo potrzebna misja Instytutu Pamięci Narodowej. Nie wątpię, że rozumieją i doceniają to rzetelni badacze najnowszych polskich dziejów.
Dla zilustrowania i spuentowania narracji, wybieram mały wycinek odświeżonych teraz wspomnień z czasu Marca '68.
Czym był ów Marzec?
Z okazji 50-lecia marcowych wydarzeń działo się w kraju sporo, działo się w różnych klimatach, bo historia to jedno, ale przecież dziś mamy wojnę polsko-polską, a tej końca nie widać. W szumach informacyjnych i publicystycznych naparzankach nie łatwo jest odtworzyć komu i o co wtedy chodziło. Interpretacja tamtych zdarzeń i procesów to temat ciągle nie zamknięty. Ot, choćby dopiero teraz, z dużym opóźnieniem, uświadamiamy sobie jak bardzo różny charakter i sens miały - z pozoru identyczne - bunty studenckie tu, w Kraju nad Wisłą i na zachodzie Europy.
Pewnie jeszcze nieraz przyjdzie się o to spierać.
Historycy skrzętnie spisują i dokumentują fakty, bo taka jest rola i powinność tej branży.
To o czym opowiem, opisał prof. Włodzimierz Suleja w obszernej, wielowątkowej książce o wydarzeniach marcowych na Dolnym Śląsku. Jest w internecie pod linkiem: http://pamiec.pl/pa/biblioteka-cyfrowa/publikacje/10190,Wlodzimierz-Suleja-Dolnoslaski-Marzec-68-Anatomia-protestu.html
Chodzi o konkretną ulotkę, której byłem współredaktorem. Powstała w kilkuosobowym gronie, na konspiracyjnym spotkaniu u dziewczyny jednego z kolegów, w mieszkaniu przy ul. Liskiego we Wrocławiu. Ulotka wymownie zatytułowana "DO WSZYSTKICH" była częścią większej, szeroko zaplanowanej akcji. Chodziło o akcję ulotkową o dużym nasileniu, zaplanowaną nie tylko dla Wrocławia, na dwa dni przed rytuałem 1 Maja. W tym dniu partia miała narodowi pokazać, że były jakieś tam studenckie niepokoje, ale władza już sobie z nimi poradziła, więc świętujmy radośnie...
Po spotkaniu na Liskiego wyprodukowałem ileś matryc "białkowych" i w iluś miejscach, także w stolicy, ruszył masowy druk ulotek. Ksero nie istniało, wykorzystywano różne powielacze. Jeden z kolegów odkrył możliwości domowej pralki - pamiętnej "Frani" z wyżymaczką, gumowymi wałkami i korbką. Pewnie nikt nie wie ile tych ulotek powstało. Z esbeckich raportów wynika, że przed majowym świętem ukazały się one we Wrocławiu, Warszawie, Szczecinie i Olsztynie. Wrocławska akcja była dobrze zorganizowana i zdecydowanie udana. Nocą z 28. na 29 kwietnia ulotki trafiły do domowych skrzynek w dzielnicach willowych a potem, dokładnie o godz.16:15, zostały równocześnie rozrzucone w wielu punktach w centrum miasta. Nikt wtedy nie wpadł, ale z dokumentów SB widać wyraźnie, jaki wigor natychmiast zapanował w tej firmie. Pod kryptonimem "Inspirator" założono nową "sprawę operacyjnego rozpracowania", w którą zaangażowana została cała rzesza funkcjonariuszy i tajniaków. Pracowali profesjonalnie i wytrwale a efektem tego trudu były - po ponad roku (24.06.69) - nasze aresztowania.
Wrocławskie obchody 1-majowe też miały swój szczególny koloryt i wydźwięk. Kolumna studencka przeszła przed trybuną honorową z buntowniczymi hasłami, po iluś metrach zawróciła i na oczach zdumionych oficjeli, także tych w mundurach Armii Czerwonej, dali ponowny popis i jasny komunikat, że studentów łatwo spacyfikować się nie da...
Tak to wtedy mniej więcej wyglądało.
A o co, w gruncie rzeczy, studentom chodziło?
To niech wyjaśni treść tamtej ulotki.
Powyżej skan oryginału wydobyty z esbeckich dokumentów.
Egzemplarz sfatygowany i niezbyt czytelny, dlatego jego treść przytaczam poniżej.
DO WSZYSTKICH
Systematycznie pogłębiający się kryzys ekonomiczno-gospodarczy, stale nasilające się nasilenie cenzury, dławienie swobód demokratycznych narodu doprowadziło do znanych wszystkim wydarzeń marcowych.
Sądziliśmy, że nasze wystąpienia - podyktowane troską o dobro całego narodu, o naszą prawdziwie socjalistyczną, demokratyczną przyszłość, opartą na mocnych i zdrowych podstawach gospodarczych - zostaną z cała powagą potraktowane i rozpatrzone przez nasz rząd i w konsekwencji doprowadzą do uzdrowienia wewnętrznej sytuacji naszego kraju.
Niestety! Ludzie wchodzący w skład rządu poprzez swoją dotychczasową działalność udowodnili nam, że brak im nie tylko umiejętności koniecznych do rozwiązywania problemów gospodarczych, ale również moralnych predyspozycji do pełnienia tak odpowiedzialnych funkcji.
Jedyną umiejętnością jaką posiedli w sposób doskonały jest cała gama stosowanych przez nich chwytów poniżej pasa:
- kłamliwa kampania w prasie, radiu i telewizji,
- sprowadzanie naszych słusznych wystąpień do awanturniczych zamieszek inspirowanych przez nieodpowiedzialne elementy i wrogie PRL ośrodki zagranicznej propagandy,
- próby sprowadzenia ogólnopolskiej fali protestu przeciwko egoistycznej i szkodliwej dla dobra państwa i narodu polityce ludzi tworzących obecny rząd, do antysocjalistycznych, antyradzieckich, antypartyjnych wystąpień,
- inspirowanie antysemickiej nagonki,
- publiczne szkalowanie ludzi, bez dania im możliwości publicznej obrony,
oto nie kompletna lista kompromitującej obecny rząd działalności.
Jej celem była i jest chęć skłócenia, zdezorientowania, rozbicia, uśpienia, a poprzez liczne represje i aresztowania - zastraszenia społeczeństwa.
Podkreślamy stanowczo: nasz ruch podyktowany wyłącznie troską o dobro narodu i państwa nie jest w swych założeniach ruchem antypartyjnym.
Jesteśmy pewni, że każdy, komu nie jest obojętne dobro Ojczyzny, swoją zdecydowaną postawą przeciwstawi się obecnym, wzbudzającym oburzenie, pociągnięciom rządu.
Słuszność naszych racji potwierdzą kolejne represje po obecnej akcji ulotkowej.
STUDENCI 29.IV.1968 r.
Treść ulotki i jej wymowa są jasne.
Trwała epoka gomułkowska, szarobura, przygnębiająca, niszcząca gospodarkę, blokująca żywotne siły i tłamsząca naród. Więc był studencki bunt, tyle że dziejący się w realiach jakże odmiennych niż dzisiejsze. Studenci się buntowali, ale w tym o co bardzo chcieli się upomnieć byli realistami.
Nie mylili się. Nie pomylili się też w tym profetycznym zakończeniu ulotki.
Zaserwowałem PT Czytelnikom wątki wspominkowe, niemal już historyczne. Myślę że godne uwagi oraz refleksji także dziś, w roku 100-lecia polskiej niepodległości.
Chętnych do zabrania głosu, zwłaszcza pod imieniem i nazwiskiem, jak zawsze serdecznie zapraszam!
Jacek Jakubiec
Komentarze
Alicja S.. @ 85.76.73.*
wysłany: 2018-07-19 18:08
Niesamowita historia. Pół wieku minęło, myślałam, wierzyłam (mieszkając za granicą), że wiele się w kraju zmieniło na lepsze, a jednak ... nie! To bardzo smutne.
Jacek Jakubiec @ 31.1.194.*
wysłany: 2018-07-19 19:12
Droga Alu, ależ zmieniło się na lepsze i to baaadzo wiele! Tyle że pojawiły się całkiem nowe problemy, jakich w Marcu 68 a i w czasach "Solidarności" nie można było sobie wyobrazić. Choćby to obłędne nasilenie obecnej wojny polsko-polskiej. Jakiś amok ogarnia polskie plemię, cy co?!
Alicja S @ 85.76.73.*
wysłany: 2018-07-19 19:43
Masz rację, Jacku, wojna polsko- polska...
Polska zmieniała się na lepsze aż ... nastała dobra zmiana. I dowiedzieliśmy się, że wszystko było nie tak, jak trzeba, i że wszystko trzeba zmienić. Konstytucję nawet ...
JJ:
Alu, konstytucję przede wszystkim!... Bo jest nieaktualna (czyż wejście Polski do Unii nie tworzy radykalnie nowej sytuacji?), marnie pomyślana skoro zastawia pułapki na szczytach władzy, etc. Jak zapewne wiesz, już autorzy znakomitej konstytucji z 3 Maja 1791, zakładali jej przegląd i ewentualną aktualizację po 25 latach. Zatem zmiana, albo wymiana, obecnej "ustawy zasadniczej" jest koniecznością! Tylko dziwię się, że mój prezydent Andrzej Sebastian Duda i "moja" Dobra Zmiana tak idiotycznie ten temat rozgrywają.
Wieńczysław @ 176.114.235.*
wysłany: 2018-07-19 19:58
Historię zostawmy historykom. Dlatego najlepiej by było, gdyby o Pańskim przypadku wypowiedział się zawodowy historyk zajmujący się tym okresem, taki jak np. prof. Sławomir Cenckiewicz, choć pewnie dla niego jest to jedna z wielu tysięcy takich historii.
Choć z drugiej strony byłoby to również całkiem odważne i słuszne z Pana strony, gdyby zdecydował się Pan opublikować zawartość otrzymanej przez Pana płyty CD, np. wrzucając ją na konto na Dropboxie i udostępniając link do folderu. Moglibyśmy wtedy ze wszystkim sami się zapoznać.
JJ:
Zrobiłbym to chętnie ale jest pytanie, czy to lege artis możliwe, bo przecież nie na dziko. To kwestia nie tylko reguł IPN-owskich ale chyba też RODO, a to już dżungla, której nie mam ochoty badać...
Buniek @ 176.111.153.*
wysłany: 2018-07-19 20:24
Panie Jacku wracając do tej wojenki nie uważa pan, że Putin i S-ka się cieszą z tej wojenki? Czy ta wojenka jest potrzebna i czy można by jej uniknąć gdyby Konstytucji przestrzegano?
Wieńczysław @ 176.114.235.*
wysłany: 2018-07-19 21:53
Rozczula mnie, gdy antypisowcy lamentują nad "wojną polsko-polską" i głoszą wielką potrzebę łagodzenia narodowych sporów i zasypywania podziałów. Jacy oni są szlachetni, jacy to są nieskazitelni patrioci, prawi i zgodni z Konstytucją!
Jakże wspaniale byłby rządzony nasz kraj, gdyby tacy pełni ideałów ludzie doszli do władzy! Ale obawiam się, że niestety, obecny reżim na to nie pozwoli..
A mówiąc poważnie, jestem nawet skłonny przypuszczać, że PiS w którymś momencie naruszył postanowienia Konstytucji - tzn. uważam, że sprawa jest kontrowersyjna i obie strony mają tutaj pewne argumenty. W zależności od konkretnej sprawy, zarówno prawnicy sprzyjający PiS-owi, jak i ci opozycyjni wybroniliby się w merytorycznej dyskusji. Dlatego nie mnie to oceniać, bo nie jestem prawnikiem.
Jednakowoż kilka rzeczy jest dla mnie pewnych:
1. Stopień tego co obecnie nazywa się "łamaniem Konstytucji" przez poprzednie ekipy rządzące nie był mniejszy.
2. O wiele większy niż obecnie był stopień naruszania porządku prawnego w innych obszarach. Nie tylko, że łamano prawo, ale i szerzyła się niesprawiedliwość. Mnożyły się patologie, a władza (mam na myśli zwłaszcza SLD, PO i PSL) z nimi nie walczyła, lecz przeciwnie - często sprzyjała im i inicjowała bezprawne działania. Przez lata afera goniła aferę, a zwykłym ludziom działa się krzywda. Państwo było bezsilne i odwrócone tyłem do obywatela.
3. PiS - nawet jeśli robi to nieudolnie lub niewystarczająco - próbuje tę sytuację poprawić.
Chciałbym, żeby ten problem był rozpatrywany na poziomie metapolitycznym, a w nim mamy, jako naród i państwo, do zrealizowania określone cele, takie jak: silna gospodarka, sprawne państwo, a także, owszem, uczciwy, przyjazny obywatelom system sprawiedliwości. Czy naprawdę sukces rządzących w tych dziedzinach będzie zależał tylko od tego, kto zostanie prezesem Sądu Najwyższego i czy jego wybór odbył się w zgodzie z Konstytucją, czy nie? Chyba istnieje o wiele więcej czynników o tym decydujących. Nie wydaje mi się też, żeby w istotny sposób naruszono tutaj przepisy ustawy zasadnicznej, ale nawet jeśli tak by było - to czy warto niszczyć kulturę polityczną decydując się na tak niedorzeczne formy protestu jak te, które wciela w życie opozycja? Czy system III RP nie przewiduje czasem dla łamiących Konstytucję przedstawicieli najwyższych organów państwa pociągnięcia do odpowiedzialności przed Trybunałem Stanu? Jeśli tak, to może należy cierpliwie przekonywać społeczeństwo, że sprawa jest tak poważna, że opozycja powinna uzyskać większość, która pozwoli na taki krok? Jak społeczeństwo ma się do tego przekonać, jeśli ze strony opozycji widzi zachowania budzące negatywne odczucia, od zażenowania, rozbawienia, aż po grozę i niesmak? Skoro opozycja jest pewna tych racji, skoro uważa, że to ona jest powołana do rządzenia, skoro stanowi elitę intelektualną "tego kraju", to chyba nie będzie dla niej większym problemem uzyskanie poparcia czysto demokratycznymi metodami, bez uciekania się do populistycznych chwytów i z poszanowaniem wrażliwości umiarkowanych wyborców, którzy nie życzą sobie takich obrazków, jakich byliśmy niedawno świadkami, gdy do marszałka seniora i bohatera "Solidarności", Kornela Morawieckiego, krzyczy się "ty komuchu" i "będziesz siedział"? Czy to się godzi?
Uważam ponadto, że w tej sprawie, tzn. w sprawie tzw. "łamania praworządności", sympatycy opozycji są oszukiwani i manipulowani. Wprowadza się ich w błąd, jakoby PiS dokonywał jakiegoś pożałowania godnego i ekstraordynaryjnego działania stanowiącego "zamach na Konstytucję" i na instytucje strzegące praworządności, które miałyby być jakoby "niezależne" - cokolwiek by to miało znaczyć i abstrahując już od tego, czy kiedykolwiek ludzie tam zasiadający byli naprawdę w pełni niezależni, jak to nakazywałyby podręczniki prawa i politologii. Media sprzyjające opozycji często dokonują tutaj nieuprawnionego uogólnienia, sugerując swoim odbiorcom, jakoby organa władzy sądowniczej powinny być całkowicie "niezależne", co oczywiście stoi w sprzeczności z prawem, które dopuszcza przecież mniej lub bardziej pośredni wpływ władz ustawodawczej, wykonawczej, na sądowniczą. Zawsze tak zresztą było, a sugerowanie, że gdzieś na Zachodzie, "w cywilizowanym świecie", jest inaczej, nie polega na prawdzie, a jedynie na manipulacji na użytek nieświadomego widza i czytelnika.
Na dowód - choć to tylko jeden skromny i pewnie dla wielu niewystarczający, ale dla mnie wymowny - przytoczę tutaj artykuł z obiektywnego, bo niemieckiego, portalu Deutsche Welle:
https://www.dw.com/pl/der-spiegel-rywalizacja-o-miejsce-w-trybunale-konstytucyjnym/a-44679783
Okazuje się zatem, że:
1. Stanowiska w niemieckim Trybunale Konstytucyjnym w Karslruhe, w tym stanowisko Prezesa, są obsadzane nie niezależnymi sędziami, prawnikami itp., lecz czynnmi politykami. Np. na to najwyższe stanowisko pretenduje pan Guenter Krings, polityk CDU. To mniej więcej tak, jakby PiS lansował na stanowisko Prezesa Trybunału Konstytucyjnego Zbigniewa Ziobrę. Ależ byłoby wtedy larum!
2. Ich wybór także dokonywany jest przez polityków i stanowi przedmiot gorącego sporu między będącymi u władzy ugrupowaniami, które używają w tej debacie argumentów luźno związanych z jakością pracy tegoż organu, lecz bardziej z poglądami kandydata na kwestie programowe ich partii, które uważają za istotne.
3. Niemcy są przyzwyczajeni, że ten wybór dokonuje się właśnie w taki sposób i nie widzą w tym nic nienormalnego, mają jednak świadomość, że co innego głoszą na potrzeby propagandy dla Polaków sympatyzujących z PO i .Nowoczesną. Obawiają się, że prędzej czy później ten dysonans poznawczy zostanie odkryty. Świadczy o tym następujący, bardzo wymowny cytat:
"SPD uważa ponadto, że objęcie prezesury TK przez wysokiego rangą przedstawiciela rządu byłoby „niewłaściwym sygnałem” w Europie, w czasie, gdy „autorytarne rządy w Polsce i na Węgrzech chwytają za gardło swój wymiar sprawiedliwości posługując się polityką personalną”. "
Czyli to, co Niemcy w swoim kraju uważają za normalną i prawidłową procedurę, w innych krajach określają jako "chwytanie za gardło".
Poddaję pod rozwagę ten artykuł sympatykom opozycji. Może nie warto tak dawać się oszukiwać, a warto nabrać do tego dystansu? Czy naprawdę jest sens marnować czas na protesty, marsze, tylko dla obrony obecnego stanu sądownictwa, które - chyba każdy się zgodzi - źle wypada we wszelkiego rodzaju rankingach jakości? Kto ma naprawić ten stan rzeczy, jeśli nie taka czy inna władza ustawodawcza i wykonawcza? To, że teraz jest taka, a nie inna, jest wynikiem demokratycznych wyborów, czyli woli większości społeczeństwa.
Krytykujcie zatem posunięcia tej władzy, jeśli macie co do nich zastrzeżenia, ale w sposób pokojowy i przekonujący dla większości społeczeństwa, tak żeby nie robić złego wrażenia, bo to da efekt odwrotny do zamierzonego.
Tomek @ 83.26.10.*
wysłany: 2018-07-19 23:47
Drogi Wujaszku, Ty mimo iż wrobiono Cię w TW, bijesz IPN-owi brawo, za odtajnienie akt i upublicznienie indeksów. Ja jednak z tą oceną się zgodzić nie mogę. Dlaczego?? Dlatego, że takich "Jakubów" są z całą pewnością setki, jeśli nie tysiące. Problem w tym, że nie każdy z nich ma taką kartę "kombatancką" jak Ty, nie każdy z nich wpadł na pomysł zgłoszenia do prokuratury faktu fałszerstwa podpisu i nie każdy z nich ma dziś możliwość obrony (niektórzy mogą już po prostu nie żyć).
Już w prawie rzymskim obowiązywała zasada: "lepiej stu winnych wypuścić, niż jednego niewinnego skazać" Publikując te dane, bez wnikliwej i dogłębnej analizy każdego z przypadków IPN z całą pewnością "skazał" bardzo wielu niewinnych.
Jacek Jakubiec @ 31.1.194.*
wysłany: 2018-07-20 08:46
Tomku, Drogi Młody Polemisto!
Po pierwsze, to miłe że się na tym forum odzywasz. Po drugie, wiem że dysponujesz rozległą wiedzą i orientacją i jakkolwiek Ci nie odpowiem, znajdziesz swoje kontrargumenty, zresztą nieraz już przyznawałem Ci rację. Jeśli nie pełną, bo generalnie chyba się nie dogadamy, to fragmentami... Jak choćby - to po trzecie - wtedy, gdy przytaczasz zacną, starą maksymę, żeby nie krzywdzić niewinnych. Jasne !!!
Ale spróbuję Ci odpowiedzieć. Jak najkrócej.
Powtórzę cytat z mojego tekstu:
"(...) byłem i jestem zdecydowanym zwolennikiem otwarcia tych archiwów. Rodzi to różne sytuacje, często kłopotliwe, nieraz bolesne, ale dla zbiorowej kondycji psychicznej polskiej nacji, było to po prostu konieczne (...)".
Dla kogo bolesne? Kto ma "brudno za uszami" trudno, niech się wstydzi albo tłumaczy. Ludzie przyzwoici nie mają się czego obawiać. Otwarta została ścieżka dochodzenia prawdy i właśnie z niej skorzystałem. Każdy może to zrobić, choć faktycznie - jest to kłopotliwe i niestety czasochłonne. Trudno! Nie mielibyśmy tego dyskomfortu, gdybyśmy w Polsce postąpili tak, jak zrobiono to u sąsiadów za Odrą i Nysą. Tam na gruzach upadłej bolszewii natychmiast otwarto archiwa byłej Stasi. W Czechach chyba też. Nie znam tego w detalach, ale sądzę że tam zabezpieczono się przed sytuacjami jak ta w "Psach" Pasikowskiego. Rozmowa niedawnego esbeka z młodym gliną. W tle buzujące ognisko i młody pyta: Co palicie? Kamele. Ja to Klubowe panie poruczniku. Tak to u nas rozegraliśmy, drogi Tomku. Państwo przez bez mała 3 dziesięciolecia robiło się coraz bardziej teoretyczne i dziś sejmowe komisje patroszą różne afery, ba! mamy sytuację, gdy oto na pozycji nr 1 Sądu Najwyższego pojawia się ktoś, kto jednak "ma brudno za uszami" i jest zwykłym krętaczem! Odpowiada Ci to? Można widzieć mnóstwo błędów po stronie Dobrej Zmiany (czytuj "Do Rzeczy", niby pro-pisowskie, a bezlitośnie, non-stop, suchej nitki na tej ekipie nie zostawiają), ale dla mnie jedno jest jasne: to, że ktoś wreszcie tamten burdel musiał zacząć sprzątać.
Wieńczysław (pozdrawiam!) częściowo wyręcza mnie w tym, co miałbym Ci do powiedzenia. Vide powyżej.
Janek @ 79.75.121.*
wysłany: 2018-07-20 14:30
Dzień dobry , Panie Jacku , miło się czyta , Pana stronę , dodam od siebie , że słuchając poprzednich, prezydentów i potrzebie zmiany, Konstytucji, na złość PIS oddam podpis na 1C , z tymi ,teczkami to , niekończąca się opowieść .
Wieńczysław @ 185.230.168.*
wysłany: 2018-07-20 15:21
W sprawie sędzi Gersdorf odezwała się ostateczna instancja:
https://fakty.interia.pl/polska/news-niemiecki-tk-zwolnienie-gersdorf-niezgodnie-z-prawem,nId,2608898
Teraz już PiS nie będzie miał wyjścia i nie będzie mógł dalej blokować jej możliwości wykonywania swej funkcji.
Buniek @ 176.111.153.*
wysłany: 2018-07-20 17:27
Panie Jacku, ależ pan Wieńczysław poleciał z tym Przekręcaniem i Skłócaniem. Trudno zliczyć kłamstwa, bo tekst napisał długi. Próbuję napisać krótko. Na całym świecie to politycy decydują. W Niemczech i Polsce też. Różnica jest jednak w tym, że w Niemczech dba się o procedury i postępuje dbając o kulturę polityczną. U nas w Konstytucji zapisano, że kadencja sędziego TK trwa 9 lat i że sędziów wybiera się z grona godnych do tego stanowiska (teraz piskliwa magister rządzi profesorami). Standard Niemiecki to 12 lat kadencji i wybór przez 2/3 głosów. Tak się złożyło, że w naszej Konstytucji zabrakło metody określania daty granicznej, który, w sensie stary czy nowy, Sejm ma wybrać nowych sędziów na miejsce odchodzących. TK określił, że tą datą jest moment zaprzysiężenia Sejmu. Nie opublikowano tego wyroku i Prezydent nie przyjął ślubowania prawidłowo wybranych. UE zmusiła po 800 dniach do publikacji tego wyroku, a wcześniej partia PIS wybrała swoich sędziów, którzy po tej publikacji mogą być śmiało nazywani dublerami. (To właśnie oni i tylko oni orzekli, że Prezydent może uwolnić agenta służb tajemnych, który fabrykuje dowody przeciwko politykom opozycji od odpowiedzialności za to, a tym samym przywrócili zwyczaje, które się panu w komunie nie podobały). Wyroki tego Trybunału przed sądami unijnymi łatwo obalić. Mamy w Konstytucji zapisane, że kadencja I Prezes SN jest 6 lat. Jak PIS ją wywali i wstawi kogokolwiek to będzie dubler i znów wyroki tego Sądu będzie łatwo obalić przed sądami unijnymi. O KRSie też można by pisać dużo. Czesi się szykują z embargiem na polską żywność. W innych krajach też nie brakuje cwaniaków by naszych polskich przedsiębiorców w balona zrobić. W takich sprawach można było polegać na sądach. Gdy wyroki naszych sądów znikną z obrotu prawnego Unii będzie ciekawie, bo przecież miliony Polaków żyją i pracują w krajach UE. Putin i S-ka się cieszą z takiego bur..lu. W sprawie TK osiem nowelizacji, a w sprawie SN już pięć! Ho, ho, ile to jeszcze takich bubli prawnych ta władza wymyśli? Aż się strach pytać: Czy leci z nami pilot? Czy lekcja Smoleńska, że pewnych procedur się nie łamie nie została zrozumiana? Nie lata się odrzutowcem w mgle poniżej 100 metrów i nie wymienia się wszystkich sędziów po wyborach. Boję się, że gdy PIS przegra wybory zwycięzcy zrobią to samo, tylko szybciej. Tego też się boją ci, którzy potencjalnie mogliby stanowiska tworzono ze sprzeciwem opozycji zająć. Zatem, władza musi im zapłacić więcej i to my zapłacimy za te fanaberie.
A co do słów jakie padły w stosunku do pana Morawieckiego, to chyba nikt nie ma pretensji o przeszłość sprzed 30 lat! Raczej ludziom się nie podobają metody tzw. komuny i dla tego ludzi którzy je popierają tak, a nie inaczej się nazywa.
Buniek @ 176.111.153.*
wysłany: 2018-07-20 17:42
Panie Jacku, cytat z ostatniej chwili:"Prokuratura Okręgowa w Jeleniej Górze skierowała do Sądu Okręgowego w Jeleniej Górze akt oskarżenia przeciwko Samuyelowi I., obywatelowi Niemiec, oskarżonemu o …." A jak się odwoła i podważy wyroki naszego sądu ? Przecież u nas zarówno na plakatach PISu jak i z ust opozycji oraz polityków unijnych można usłyszeć, że nasze sądy są złe.
Buniek @ 176.111.153.*
wysłany: 2018-07-21 12:28
Panie Jacku, a jak pan skomentuje taki tekst z Internetu: "Dokonało się Drodzy Państwo! Niespełna trzydzieści lat po odzyskaniu przez Polskę niepodległości, po kilkudziesięcioletnim okresie demokracji parlamentarnej, budowaniu państwa prawa opartego na monteskiuszowskim trójpodziale władzy, demokratycznie wybrani przedstawiciele polskiego społeczeństwa, na zlecenie schorowanego, starzejącego się frustrata, dobrowolnie, głosami parlamentarnej większości zamknęli rozdział polskiej historii pod tytułem "Polska wolna i demokratyczna", rozpoczynając prawdopodobnie ostatni rozdział historii niepodległej Polski pod tytułem: "IV Rzeczpospolita, czyli dyktatura prostaków", a wszystko to dzisiaj 20 lipca 2018 r., w dniu, w którym przestało istnieć w Polsce niezawisłe sądownictwo, gwarant naszych wolności. Myślę, że wkrótce ci, którzy jeszcze tego nie rozumieją, jeszcze są przekonani, że żyją w demokracji, wkrótce skonfrontują się z przemocowym, bezwzględnym państwem i jego partyjnymi funkcjonariuszami pokroju posła Piotrowicza, Terleckiego, posłanki Pawłowicz, ale wtedy już będzie za późno. W związku z tym proponuję wybrać się na ostatnie zagraniczne wakacje, tam gdzie Państwo macie ochotę, bo za kilka lat, być może, wczasy zagraniczne będą nagrodą dla wiernych i posłusznych i prawdopodobnie będzie to wizyta na Węgrzech, albo na Białorusi. Wydymali nas, Szanowni Państwo, a zajęło im to niecałe trzy lata. Za chwilę będziemy mieli tutaj miejscową, nieco przaśną, trochę pokraczną, polską wersję faszyzmu, z Żołnierzami Wyklętymi, Rydzykiem i hierarchią kościelną, która będzie nam zaglądała do sypialni, a za tęczowe barwy na T-shircie byle śmieć w patriotycznej odzieży będzie mógł napluć mi w twarz. Ponieważ nie będzie już sędziów, którzy nie będą obawiali się swoich mocodawców. Studia prawnicze, aplikacja, praktyka zawodowa, to jest wiele lat życia i spore wydatki. Zbyt wiele, żeby poświęcić to dla jakiegoś "lewaka", któremu ktoś obił ryj. Taka, mniej więcej, będzie teraz Polska. Zepsuli ją. Ponieważ to jedyne co potrafią." Niech pan zauważy, że już dziś pan Wieńczysław może wyzywać a chłopcy z MW kopać ludzi na ulicy (polecam program Polsatu na ten temat) z poparciem rzecznika rządu i prokuratora (jedna prokurator na zwolnieniu, druga została zwolniona a trzecia jest nieznana z nazwiska). Moim zdaniem "komuna" w pełni.
Jacek Jakubiec @ 31.1.194.*
wysłany: 2018-07-21 12:59
A dlaczego miałbym to komentować, skoro to ewidentne bzdury. Proszę wybaczyć, ale łącznie z Pańskim ostatnim zdaniem, Panie Buniek.
Wieńczysław @ 176.114.235.*
wysłany: 2018-07-21 18:09
Szanowny Panie Buńku, sądzę, iż należało się spodziewać, że wobec porównania niemieckiego systemu prawno-politycznego do polskiego użyje Pan argumentu "różnicy kulturowej", gdyż ten argument pojawia się w lewicowo-liberalnej publicystyce nader często. Proszę jednak uważać z jego nadużywaniem, gdyż przez niektórych opinia, według której kultura jednego kraju stoi wyżej nad kulturą drugiego kraju (obojętnie, czy dotyczy to sfery prawa i polityki) może być postrzegana jako rasizm.
Dziwi mnie też, że zaczął Pan od kultury, czyli w tym przypadku praktyki stosowania prawa, a wymienił Pan przykłady dotyczące różnic w procedurach.
Konstytucja stanowi dokładnie w art. 194. ust 1., że "Trybunał Konstytucyjny składa się z 15 sędziów, wybieranych indywidualnie przez Sejm na 9 lat spośród osób wyróżniających się wiedzą prawniczą.".
Czyli nawet nie musi ona posiadać wykształcenia prawniczego, lecz, jak napisano, wyróżniać się wiedzą prawniczą. Może potrzebny był w końcu ktoś, kto tak jak pani Przyłębska, całe życie był po prostu tylko sędzią, czyli ma dużą praktykę orzeczniczą, a nie jak jak w przypadku wieloletniego członka PZPR prof. Andrzeja Rzeplińskiego - polityczną i wyraźne sympatie w stronę PO, których nie ukrywał nawet gdy pełnił funkcję Prezesa TK? Może to lepiej, że będzie to zwykły, ale kompetentny magister, któremu media nie przydają przydomku "profesora", jak to ma miejsce w przypadku magistra Stępnia, który też wykazuje większą troskę o powodzenie opozycyjnych partii w wyborach, niż o stan polskiego sądownictwa, a uchodzi za wielki autorytet?
Z drugiej strony należy pamiętać, że Trybunał Konstytucyjny w naszym ustroju de facto pełni rolę trzeciej izby parlamentu, a nie organu władzy sądowniczej, jak to zdefiniowane zostało formalnie. Moim zdaniem problemem jest też to, że istnieje możliwość wydelegowania tam polityków. Nie powinno tak być i zarówno poprzednie partie, jak i dzisiaj PiS, nie powinny wyznaczać na sędziów TK ludzi, których sympatie nawet nie polityczne, ale partyjne - są określone i znane opinii publicznej. Ustawa powinna blokować dostęp do tej funkcji tym osobom, które były kiedykolwiek członkami partii politycznej.
Wybór sędziów przez 2/3, jak to jest w Niemczech, mógłby doprowadzić do zgubnych konsekwencji takich jak we Włoszech, gdzie wymagana większość jest mniejsza - 3/5 i gdzie doszło do trwającego półtora roku impasu w kwestii wyboru 3 sędziów. U nas byłoby podobnie i mogę się z Panem zgodzić, że jest to spowodowane mierną kulturą polityczną. Natomiast należy odpowiedzieć sobie na pytanie, z czego ona wynika?
Niech Pan sobie wyobrazi, co by było, gdyby w Niemczech istniała taka opozycja, jak u nas PO i .Nowoczesna. Jak by Niemcy zreagowali na działalność takich partii, które konsultują swoje działania z obcymi ośrodkami władzy, które przyjmują od nich nagrody, które blokują potrzebne w kraju inwestycje, jeśli mogłyby zagrozić interesom sąsiada, których przedstawiciele zachowują się
w sposób skandaliczny i dziki? Tam istnieje pewien nacjonalistyczny, nawet jeśli opakowany w poprawność polityczną i tuszowany nowoczesną retoryką otwartości, tolerancji i liberalizmu, konsensus. Zresztą nawet istnieje zakaz organizowania demonstracji w pewnym promieniu wokół Trybunału Konstytucyjnego. Wyobraża Pan sobie, co by się działo, gdyby u nas PiS wprowadził taki zakaz? Tego właśnie konsensu u nas brakuje, bo brakuje patriotyzmu. Niestety duża część naszego społeczeństwa nie wierzy w sens samodzielnego, podmiotowego istnienia polskiego państwa i liczy na to, że potulność wobec obcych mocarstw przyniesie więcej pożytku, gdyż te kraje bądź międzynarodowe organizacje będą nam przychylne przy podejmowaniu ważnych decyzji. Niestety naiwność tzw. polskich elit politycznych nie zna granic.
Co do opublikowania czy też nieopublikowania wyroku i nieprzyjęcia ślubowania przez Prezydenta - sprawa jest skomplikowana, wieloaspektowa, więc wypowiem się na jej temat później.
Reszty nawet nie chcę komentować, bo Pańska wypowiedź zawiera tyle prostackich uproszczeń i nieprawdziwych sugestii, że "szkoda strzępić ryja", że zacytuję klasyka.
A co do wyzwisk, to proszę się nie dziwić, że traktuję Pana ostro, gdyż jeśli nieustannie posługuje się Pan insynuacjami i tworzy Pan jakieś własne, chamskie rozwinięcia skrótu "PiS", to zasługuje Pan na szacunek równoważny temu, jakim obdarza Pan swoich interlokutorów i bynajmniej nie czuję się obrażony osobiście, jednak ze względu np. na Pana Rafała Szymańskiego, który jest radnym PiS-u, nie powinien Pan o jego partii pisać w taki sposób na jego blogu.
Podsumowując, chciałbym stwierdzić jedną rzecz: nie ma w Polsce żadnej dyktatury, ani zagrożeń dla demokracji, wolności itd. Można mówić o różnych pojedynczych złych decyzjach tworzących pewne zagrożenia i osłabiających polskie państwo, które były tak za poprzednich rządów, jak i za obecnego rządu. Dużo bardziej martwi mnie to, że toczy się proces sprzedaży Solarisa Hiszpanom, a w kolejce czekają też inne duże polskie firmy. To jest bardzo przykre i tutaj widzę więcej zagrożeń dla Polski niż wynikających z reformy sądownictwa. O tym w mediach, także tych patriotycznych, mówi się zdecydowanie za mało, bo niestety uwaga jest skupiona na tym, co wyrabiają chuligani przed Sejmem.
Tak więc jeżeli będziemy w tonie histerycznym opisywać całokształt rządów PiS jako faszystowską dykaturę, to naprawdę do niczego nie dojdziemy. Po prostu utoniemy w morzu absurdu, populizmu i kretynizmu i niczego w ten sposób nie poprawimy. Ja opisuję "dobrą zmianę" po prostu jako dobrą zmianę, czyli - nie rewelacyjną, nie wspaniałą, nie wyśmienitą, ani nawet bardzo dobrą, ale dobrą. Nie widzę zresztą na naszym pejzażu politycznym lepszej alternatywy, a może szkoda? Może przydałaby się jakaś racjonalna, normalna opozycja?
Buniek @ 176.111.153.*
wysłany: 2018-07-21 19:46
Panie Jacku, dziękuję za umieszczenie moich wpisów i kontynuowanie dyskusji z panem Wieńczysławem. Z wieloma jego sformułowaniami chętnie się zgodzę ale tylko w znaczeniu okrzyku "łapać złodzieja" wydawanego przez tegoż złodzieja i kierowanego do ludzi na ulicy aby odciągnąć od siebie pogoń. Pan Wieńczysław jest świadom tego, że ktoś niszczy spokój społeczny i właśnie tą ustabilizowaną kulturę polityczną, która w sposób spokojny i demokratyczny pozwoliła na wymianę kolejnych 11 rządów i czterech prezydentów. Nie zauważa działań Przekręcić i Skłócić i nie chce przyjąć do wiadomości, że Putin i S-ka się cieszą z tego, że w Polsce narastają frustracje i ludzie maszerują z flagami i Konstytucją w dłoni. Wie, że jest Prezydent, rząd i większość Sejmowa ale jego zdaniem oni tej winy za ten stan nie ponoszą. Napisał nawet: "jestem nawet skłonny przypuszczać, że PiS w którymś momencie naruszył postanowienia Konstytucji". Pewnie by napisał "i co z tego?" gdybym napisał, że Konstytucja dla niektórych jest ważna, jak wtedy gdy Go pouczyłem, że Węgry nie graniczą z krajami azjatyckimi. Zatem mam pytanie: Jak pan sobie wyobraża podstawy ustrojowe skoro Ta Konstytucja nie musi być przestrzegana? Czy ma być jak niegdyś u naszych sąsiadów "Przywódca źródłem prawa"? Przecież taki przywódca zwykle zmienia prawo co kilka tygodni. Potulni i Skundleni to wytrzymują ale Naród takiego traktowania nie lubi. Wtedy rozbudowywane są siły przymusu i jest strasznie. Czy tego sobie życzymy?
Bełkot o różnicy kulturowej między krajami po to by wymyślać bzdury o wyższości kultury poszczególnych narodów gdy pisałem o kulturze politycznej jest Przekręcaniem i Skłócaniem. W tym pan Wieńczysław podobnie, jak w wyzwiskach jest mistrzem.
Napisał pan Wieńczysław, że ktoś tam kiedyś był w PZPR i dla tego nie ma prawa pracować teraz. Problem w tym, że takich osób było 3 mln. Problem w tym, że kiedyś uzgodniono, że te osoby mogą pracować i żyć, a ponadto nikt ich nigdy za przeszłość z poprzedniego ustroju bez wyroku sądowego z roboty nie zwolni i przede wszystkim na ulicy nie będzie wyzywał i traktował jak gorszy sort. Problem też w tym, że teraz to uzgodnienia zapewniające tą zgodę narodową już jest nic nie warte, a te 3 mln ludzi miało dzieci i ma wnuki. To już jest pewnie ponad 10 mln ludzi, a posłowie tych co lubią Przekręcać i Skłócać zwykle nazywają "bydłem" i "kanaliami". Pan Wieńczysław też się nie krępuje i pewnie tych posłów pyta na spotkaniach "panie pośle jak lżyć?". Panie Jacku i panie Wieńczysławie proszę się nie poddawać i blogować. Można naprawdę wiele ciekawych rzeczy tu napisać i przemyślenia wymienić. Panie Wieńczysław niech pan skończy z tymi kłamstwami na temat Niemiec. Tu jest Polska i tu żyją i chcą spokojnie żyć Polacy.
Jacek Jakubiec @ 31.1.194.*
wysłany: 2018-07-21 20:08
To będzie zwłaszcza do Pana Buńka.
Nie ma co dziękować, powinienem dworsko powiedzieć, że cała przyjemność po mojej stronie. Wprawdzie Wasze wpisy średnio odnoszą się do treści mojego wspominkowego artykułu, ale jednak jakiś związek z nim dostrzegam... A to co najważniejsze: jak długo autorzy wpisów trzymają klasę, nie ma nadmiaru inwektyw a komentarze są rzeczowe to dyskurs ma sens, jest ciekawy i chciałbym, abyśmy się tu tego trzymali. Wymieniajmy myśli, opinie, argumenty, w końcu po to są tzw. media społecznościowe, prawda?
Tyle na ten moment. Pozdrawiam obydwu Panów.
Wieńczysław @ 185.230.168.*
wysłany: 2018-07-21 22:26
Do Pana Jacka Jakubca: nie chciałbym się wypowiadać w Pańskiej sprawie lustracyjnej. Do ostatecznej oceny brakowałoby opinii obiektywnego, kompetentnego historyka specjalizującego się w tych zagadnieniach, a ja do nich nie należę. Trudno polegać tylko na opinii samego zainteresowanego. Ale Pańska opowieść brzmi spójnie i raczej jestem skłonny Panu wierzyć, o ile moja wiara ma dla Pana jakiekolwiek znaczenie, a tak wcale nie musi przecież być.
A przy okazji: Pan Buniek zaimputował mi takie oto stwierdzenie, że " ktoś tam kiedyś był w PZPR i dla tego nie ma prawa pracować teraz".
To ciekawe, bo miałem o tym nawet napisać, ale dałem sobie spokój. Skoro jednak pojawia się ku temu okazja, to napiszę: jestem zdecydowanym zwolennikiem lustracji i dekomunizacji i oczywiście najlepiej by było, gdyby ludzie umoczeni w jakikolwiek sposób w komunę w nowej rzeczywistości nie pełnili żadnych istotnych funkcji. Jednak stopień zaangażowania mógł przecież być różny, a sama przynależność do PZPR nie czyni jeszcze z nikogo zbrodniarza i nie jest to równoważne z wieloletnią, hojnie wynagradzaną, współpracą z SB. Ważne jest dla mnie co innego, mianowicie: że w przypadku gdy owo zaangażowanie nie było zbyt głębokie, a delikwent mówi na swój temat prawdę i co najważniejsze: chce służyć dla dobra Polski, to z mojego punktu widzenia należy dać mu szansę i nie sprowadzać nieustannie jego obecnej działalności do tego, co robił w przeszłości. Myślę, że to jest przypadek Pana Piotrowicza. Jak na razie we wszystkich przypadkach procesów politycznych, w których brał udział jako prokurator, słyszałem dzisiejsze wypowiedzi ówczesnych oskarżonych - przychylne dla prokuratora Piotrowicza, który pomimo złego i niesprawiedliwego prawa PRL, starał się o wyrok jak najłagodniejszy. Jeśli mi ktoś pokaże co innego - to pogadamy i może zmienię swoją ocenę, a na chwilę obecną - słuchając Pana posła Piotrowicza - z wyjątkiem może niektórych jego niefortunnych wypowiedzi - jestem pod wrażeniem dużej wiedzy i kultury, a zwłaszcza spokoju, z jakim znosi obelgi ze strony opozycji.
Tak więc zupełnie nie uznaję poglądu, według którego należy wszystkich wrzucić do jednego wora i odrzucić, jeśli tylko otarli się o instytucje władzy PRL (nie mówię o ewidentnych zbrodniarzach i esbekach). Wszystko zależy od działalności, jaką wykazali już w III RP, z jakimi intencjami prowadzą swoją działalność obecnie.
Do Pana Buńka: z przykrością stwierdzam, że znowu przypisuje mi Pan poglądy, których nie wypowiedziałem, czyli to Pan przekręca moje wypowiedzi. Ale po kolei:
"ktoś niszczy spokój społeczny i właśnie tą ustabilizowaną kulturę polityczną, która w sposób spokojny i demokratyczny pozwoliła na wymianę kolejnych 11 rządów i czterech prezydentów"
To jest zupełny absurd, bo po pierwsze nasza kultura polityczna przed 2015 rokiem nie wyróżniała się jakąś wielką jakością, a po drugie po 2015 roku nie pogorszyła się w taki sposób, że zagraża to uczciwości procesów wyborczych. Pan po prostu przesadza, bo jest Pan zacietrzewiony i uprzedzony w stosunku do Prawa i Sprawiedliwości - takie mam wrażenie.
"nie chce przyjąć do wiadomości, że Putin i S-ka się cieszą z tego, że w Polsce narastają frustracje"
Ależ właśnie chcę przyjąć to do wiadomości i dokładnie tak uważam! Stąd m.in. działalność pana Kramka i innych wybitnych osobistości związanych z opozycją.
" ludzie maszerują z flagami i Konstytucją w dłoni."
Na szczęście jest ich coraz mniej. Zaś ludzi protestujących w czasach rządów Partii Obłudników (też pozwolę sobie na twórcze rozwinięcie skrótu) było znacznie, znacznie więcej i to jakoś nie robiło na Panu większego wrażenia.
": "jestem nawet skłonny przypuszczać, że PiS w którymś momencie naruszył postanowienia Konstytucji""
Tak, dokładnie tak napisałem, bo trzeba to widzieć w szerszym kontekście: świat nie jest czarno-biały i wszyscy, którzy czytają różne gazety, oglądają programy publicystyczne itd., wiedzą, że począwszy od 1989r. prawo konstytucyjne nie zawsze było przestrzegane. Nie jest tak, że nagle przyszedł PiS i wszystko rozwalił. Nie jest tak, że kwestia personalnej obsady najwyższych organów władzy sądowniczej ma jakieś wielkie znaczenie w sytuacji, gdy wątpliwe jest istnienie jakiejś wielkiej różnicy między kandydatami lansowanymi przez poszczególne partie. Nie jest to też najważniejszy czynnik decydujący o osiągnięciu celu, jakim jest sprawiedliwe rozstrzyganie sporów między obywatelami, czy skazywanie przestępców. To tylko jeden z elementów, a na całą sprawę należy też spojrzeć szerzej, metapolitycznie. Ja np. wątpię, czy PiS-owi uda się obsadzić sądy "swoimi" ludźmi, bo to jest mało realne, ale zastanawiam się, czy może nie byłoby warto? Może dopiero wtedy, gdy ten wpływ ministra sprawiedliwości będzie silniejszy, a minister będzie miał wolę dbać o jakość sądownictwa (kwestia dyskusyjna w zależności od sympatii politycznych), to ta jakość się zwiększy, na co nie ma szans w przypadku braku tego wpływu? Poddaję to pytanie pod dyskusję.
""Przywódca źródłem prawa"?"
Przywódca zawsze jest w pewnym sensie źródłem prawa, także w krajach w pełni demokratycznych. Na przykład sądzę, że Angela Merkel podczas swojego długoletniego urzędowania była źródłem wielu ustaw funkcjonujących w Niemczech, jej wola była decydująca przy ich uchwalaniu.
"Napisał pan Wieńczysław, że ktoś tam kiedyś był w PZPR i dla tego nie ma prawa pracować teraz."
Ja mówiłem o tym, że odpolitycznienie TK, które rzeczywiście jest sporym problemem, może być ograniczone przez zakaz pełnienia funkcji sędziego TK przez osoby, które należały do partii politycznych, nie tylko do PZPR.
". Problem w tym, że kiedyś uzgodniono, że te osoby mogą pracować i żyć, "
Nie napisałem nigdzie, że te osoby nie mogą pracować i żyć, ale dlaczego mają być sędziami Trybunału?
" a te 3 mln ludzi miało dzieci i ma wnuki."
A te wnuki będą miały dzieci, a potem te dzieci też będą miały dzieci i wnuki - i to jest właśnie taki błekot, który niczego nie wnosi do dyskusji. Czy na czele Trybunału Konstytucyjnego ma stać wieloletni członek PZPR tylko dlatego, że ma dzieci, a te dzieci będą miały wnuki? Nonsens.
" pewnie tych posłów pyta na spotkaniach "panie pośle jak lżyć?"
Co za bzdura!
No cóż, tak to się właśnie dyskutuje. Jakoś słabo mnie przekonują te argumenty strony opozycyjnej. Nie sądzę, żebyśmy żyli w państwie faszystowskim, czy autorytarnym. Myślę, że sytuacja w naszym kraju jest w miarę stabilna. Martwi mnie tylko to, że tak mało dyskutujemy o sprawach najważniejszych, o tym jak Polska będzie wyglądała np. w roku 2030, 2040, jak dzisiaj przygotowujemy się do wielkich zmian cywilizacyjnych, które nas czekają. Świat nowoczesnej, cyfrowej gospodarki zmienia się bardzo dynamicznie. Dużo czytam ostatnio na temat robotyzacji, sztucznej inteligencji, 4. rewolucji przemysłowej i obawiam się, że jeżeli nie wykorzystamy okazji, którą dają te zmiany, to marnie to się skończy. Dużo ciekawsze byłoby dla mnie to, gdyby w programach telewizyjnych rozmawiano o tym, jak zmienić system edukacji tak, żebyśmy podołali tym wyzwaniom. A widzę dyskusję o jakichś wandalach, którzy pomazali sprayem ścianę jakiegoś budynku i o psycholach, którzy wwożą chuliganów do parlamentu. Smutne.
Buniek @ 176.111.153.*
wysłany: 2018-07-22 00:55
Panie Jacku i znów zaliczyłem sukces wychowawczy, pan Wieńczysław mnie nie wyzwał w całym długim wpisie. Brawo ja! Delikatnie na Partię Oszustów napisał Partia Obłudników i tylko przekręcił moja słowa ale mnie nie zwyzywał. To już coś, bo jest szansa by normalnie sobie popisać listy w dyskusji. Oczywiście za zgodą gospodarza, za którą dziękuję. Tu korzystając z okazji przypomnę, że teraz rządzi i wprowadza chaos inna partia, a wspomniana przegrała wybory, bo właśnie wiele obiecała i nie zrobiła tego co obiecała, a więc oszukała swoich wyborców. Teraz jednak inna, ta która wygrała i rządzi też wiele obiecała swoim, a jak realizuje obietnice to widzimy. Po prostu Pycha i Szmal, no, a na forum UE wynik 27:1.
Nasza dyskusja jednak omija podstawowy temat: Czy godzi się służbom tajemnym fabrykować dowody przestępstw obciążające działaczy opozycji w celach politycznych? Takie coś dawno temu spotkało pana Jacka, niedawno jednego już nieżyjącego polityka oraz naszą mieszkankę która miała ochotę na start w wyborach samorządowych w JG i teraz ma sprawę, która trwa, i trwa, i trwa. Otóż podobno pani Agnieszka pobiła policjanta, a ona się tłumaczy, że pomponikiem się zamachnęła na faceta z kontrdemonstracji który ją bił gdy ona politycznie się udzielała na demonstracji. Piszę o tym, bo film widziałem w Internecie i rozmawiałem z osobą, która w jednej z rozpraw jako widz uczestniczyła. Moim zdaniem metodą Prokuratorem i Sędzią z opozycją to się za komuny walczyło, a dziś tak nie wolno i już. No chyba, że panowie przyznacie mi rację, że komuna powróciła i teraz to normalka?
Napisy na murach. To jest krzyk bezbronnych. Kiedyś za okupacji to znak Polski Walczącej się pisało i nikt nie patrzył, że niszczy się elewacje. Teraz, gdy posłom zabrania się wypowiadania w Sejmie, zabrania się im wprowadzania do Sejmu swoich gości - w jakiejś sprawie zainteresowanych i ekspertów, lży się ich w sposób okrutny, a przy tym tzw. telewizja publiczna to totalna propaganda w której nie można dostrzec minimum standardów dziennikarskich i w której to ci posłowie mogliby swoje racje przedstawić, co naturalnie budzi gniew w tych którzy na tych posłów głosowali. Ustawa w jeden dzień i co miesiąc jej nowelizacja, bo nie było czasu przeczytać tego co się głosuje, a opozycja to "bydło" więc i w poszukiwaniu błędów nie pomoże. No i ten gniew ląduje na murach. Szkoda murów i lepiej aby władza nie zachowywała się jak okupant.
Totalny odjazd pana Wieńczysława to cytat" uzgodniono, że te osoby mogą pracować i żyć, " i tekst "Nie napisałem nigdzie, że te osoby nie mogą pracować i żyć, ale dlaczego mają być sędziami Trybunału?". Panie Wieńczysław jak uzgodniono to uzgodniono! Trzeba było tych wszystkich ludzi wtedy rozliczyć! Moim zdaniem "jak ktoś wtedy nie był lwem to teraz niech się nie zachowuje jak hiena". Ustalono, że mamy wspólnie zgodnie i we wzajemnym szacunku żyć. Tylko ruski agent albo i niemiecki agent może chcieć by Polacy rzucili się na siebie wypominając historie sprzed 30 lat. Ten cały IPN to tak jakby do klasy w podstawówce przyszedł ktoś i zdjęcia pornograficzne mamusi sprzed 15 lat rozdawał koleżankom i kolegom i jeszcze te same zdjęcia zamieścił gdzieś tam w pracy u tatusia by koledzy mieli o czym poplotkować.
Albo i to cytat: " a te 3 mln ludzi miało dzieci i ma wnuki." i komentarz "A te wnuki będą miały dzieci, a potem te dzieci też będą miały dzieci i wnuki - i to jest właśnie taki "błekot", który niczego nie wnosi do dyskusji." Panie Wieńczysław, to 10 mln ludzi w Polsce. Jak pan myśli, że te miliony ludzi pozwoli sobie by na nich mówiono "bydło" albo "kanalie" to się pan myli. To właśnie ci ludzie uznają, że są okupowani we własnym kraju.
Ten tekst to już odlot: "Czy na czele Trybunału Konstytucyjnego ma stać wieloletni członek PZPR tylko dlatego, że ma dzieci, a te dzieci będą miały wnuki?" Pan to czytał?
Problem z Trybunałem Konstytucyjnym jest taki, że część społeczeństwa na skutek wyjątkowo partackiego, a niektórzy powiedzą antypolskiego działania obecnej większości sejmowej nie uznaje tej instytucji i jeszcze gorzej, bo w innych krajach i instytucjach unijnych też. Pan pewnie napisze "no i co z tego ?". Zawczasu odpiszę, bo to, by być członkiem Unii Europejskiej i podróżować bez granic dla większości Polaków, ale tych prawdziwych Polaków - patriotów jest ważne. Oczywiście inni woleliby przyłączyć Polskę do ZBIRU i już teraz szykują rozwiązania prawne stosowane w Białorusi. O tym, że dla naszego kraju innych opcji nie ma to chyba się z panem Wieńczysławem zgadzamy?
No i to. Cytat " pewnie tych posłów pyta na spotkaniach "panie pośle jak lżyć?" i tekst pana Wieńczysława: "Co za bzdura!" Panie Wieńczysław to niech pan nie lży. Już raz się panu udało.
JAN @ 159.205.99.*
wysłany: 2018-07-22 09:05
Szanowny Panie Jacku! Albo Pan z natury posługuje się mało konkretnym dyskursem, albo w tej sprawie bardzo mętnie Pan wyjaśnia. A sprawa jest banalnie prosta: Jeśli okazujący danej osobie pismo wraz z podpisem twierdzi, że to ona własnoręcznie je napisała i podpisała - a osoba ta zaprzecza, to jest bardzo prosty sposób: poddać pismo opinii biegłego grafologa. Mógł Pan złożyć - w czasie, gdy sprawę prowadziła Prokuratura (zresztą z Pana inicjatywy) - wniosek o powołanie przez Prokuratora biegłego grafologa z listy biegłych sądowych (vide - casus niejakiego "Bolka"). Dlaczego Pan tego nie zrobił? Dzisiejszy stan badań pismoznawczych jest tak zaawansowany, że wyniki specjalistycznej opinii biegłego grafologa - prowadzą do p e w n o ś c i. Takie badania można przeprowadzić także obecnie. Uczyń Pan tak - a wówczas Panu uwierzymy (bez potrzeby mętliku słownego).
Jacek Jakubiec @ 31.1.194.*
wysłany: 2018-07-22 11:00
Najpierw do Wieńczysława, z godziny 22:26.
Dziękuję za - dość ostrożną - deklarację, że mi Pan wierzy. Pyta Pan, czy ma to dla mnie znaczenie - oczywiście że ma.
Bo JAN nie wierzy. Uważa że mętnie kręcę. Wolno mu nie ufać gospodarzowi tego forum, choć w tej sytuacji nie bardzo rozumiem, dlaczego honoruje go swoim wpisem. Innym wątpiącym, na wszelki wypadek powtórzę fragment mojego artykułu: "(...) Na pożegnanie w IPN-nie powiedziałem miłej pani która robiła kwerendę, że podejmę kroki defamacyjne. Powtarzam: dura lex sed lex! , są teczki, trzeba je udostępniać. Ale przecież nie odpowiada mi sytuacja, gdy w ogólnodostępnym "inwentarzu archiwalnym IPN" robię - z imienia i nazwiska - za kapusiowską swołocz (...)". Jeśli dla JANA nie jest to jednoznaczne, to trudno. W obronie własnego dobrego imienia będę działał dla zasady, a nie dla pańskiego komfortu psychicznego. Czy właściwe instancje zechcą skorzystać z grafologów? Ależ proszę, świetnie!
Wieńczysław @ 176.114.235.*
wysłany: 2018-07-22 11:02
Z przykrością stwierdzam, że z Panem Buńkiem dyskusja nie ma sensu, gdyż jego poglądy są skrajnie oderwane od rzeczywistości, wręcz szaleńcze. W jego wyobrażeniu dzisiejsza Polska zbyt wiele się nie różni od Generalnego Gubernatorstwa, opryszek Kasprzak to dla niego "ekspert", którego można wwozić do Sejmu w bagażniku, a IPN to zwykły plotkarski magiel.
Szkoda czasu na takie coś. Dyskutować można tylko z ludźmi racjonalnymi, a nie z poruszającymi się w oparach absurdu.
Jacek Jakubiec @ 31.1.194.*
wysłany: 2018-07-22 11:46
Do Pana Buńka: niech Pan weźmie pod uwagę ostatni wpis Pana Wieńczysława. Mnie cieszyłoby, gdyby dialog na tym forum trzymał się poziomu i standardów, jakie widać w jego komentarzach. Nie piszę tego tylko dlatego, że mamy dość zbliżony z p. Wieńczysławem ogląd polskiej rzeczywistości. Po prostu, dyskutujmy, ale trzymajmy klasę!
MatriX @ 92.29.227.*
wysłany: 2018-07-22 17:42
Ja wierzę Panu .P.J.J- Pozyskiwanie czystych kartek z podpisami miało miejsce w Jeleniej Górze , dość niedawno bo około 10 lat , temu, tu grafolog by nie pomugl , tylko teczki w Sądzie , w Jeleniej G. Gdzie odbywały się sprawy , na podstawie wniosków komputerowo pisanych bez podpisu , Powoda( Powódki). Tym też zajmowali się ludzie z .. .... / sam jestem ciekaw , przyszłości za 10 / 15 lat .
Buniek @ 176.111.153.*
wysłany: 2018-07-22 20:01
Panie Jacku, czy ja kogoś wyzywam i nie trzymam odpowiedniego poziomu dyskusji kulturalnych starszych panów? To pan Wieńczysław nazwał pana Kasprzaka "opryszkiem". Wcześniej strasznie zwyzywał urzędnika unijnego i to w taki sposób, że nawet pan radny ze swojego bloga usunął ten jego wpis. Przecież tak nie wypada. Przecież tak nie można i już. To skutek obecnej atmosfery i arogancji osób władzy, że takie właśnie jak pan Wieńczysław osoby, czując, że mają za sobą aparat państwa, bezkarnie obce dla nich osoby wskazane przez swoich idoli politycznych obrażają. Czyż tak nie było za czasów komuny?
Poseł to osoba publiczna, która ma prawo wprowadzić do Sejmu swoich gości i ekspertów na posiedzenia komisji sejmowych. Zabranianie posłom tego, to obrażanie osób, które zagłosowały na tego posła. Porównam to co się stało, z sytuacją mieszkańca wspólnoty mieszkaniowej w wielopiętrowym budynku, której właściciel mieszkania na parterze postanawia nie wpuszczać, bo jest silny i ma kilku jeszcze ludzi do pomocy, do mieszkań na górze, gości tych mieszkańców z góry, bo ci goście mu hałasują. Jednak jakimś sposobem ci mieszkańcy przemycają swoich gości i z piętra mu ich pokazują, z okrzykiem :"Słychać wycie? Znakomicie". Demonstrują przy tym prawo bycia wolnym w swoim mieszkaniu. Tam też było : " Sejm jest nasz!".
Niestety, przykład pana Wieńczysława dowodzi, że lekcje pewnej pani poseł i profesor w przedmiotach: lżenie i łganie są nawet w JG pilnie słuchane i jej nauki trafiły na podatny grunt ignorancji obywatelskiej. To jeszcze jeden dowód, że "komuna u nas trzyma mocno".
Dlatego, piętnując ignorancję tego pana, postanowiłem się odezwać i przedstawić mu kilka faktów których on niestety nie zauważa i przez to ma spaczone poglądy. Z zadowoleniem przyjmuję fakt, że mnie w swojej odpowiedzi nie zwyzywał.
Wracając do meritum pańskiego wpisu, powtórzę pytanie: Czy godzi się służbom tajemnym fabrykować w celach politycznych dowody przestępstw obciążające działaczy opozycji ?
JJ:
Bardzo wygodnie ustawia Pan sobie przeciwnika. Nie znam "Wieńczysława" (podobnie jak i Pana, zresztą), ale ja jego wywody odbieram całkiem inaczej. Nie są to wywody ignoranta. Nie sądzę też aby za sprawą pani poseł-profesor miał spaczone poglądy, tudzież aby przywalał i to bezkarnie komukolwiek (nb. pan Kasprzak i pan Timmermans nie są bohaterami także moich snów) tylko dlatego, że czuje za sobą aparat państwa. Wolne żarty! Bo jakiej to odsieczy ze strony tego aparatu władzy miałby spodziewać się a n o n i m o w y komentator?
Wieńczysław @ 176.114.235.*
wysłany: 2018-07-22 22:04
Szanowny Panie Buńku, w tych protestach przed Sejmem uczestniczą ludzie o wątpliwej reputacji (jeśli nie podoba się Panu określenie "opryszek"). Nie widzę tam zwykłych obywateli, większość z nich to działacze rozmaitych organizacji opozycyjnych, którzy jakiś inny pretekst do demonstracji i tak by znaleźli. Sposób, w jaki się zachowują, jest skandaliczny i niezgodny z prawem. Nie żyjemy w dyktaturze, tylko w normalnym, demokratycznym, praworządnym państwie. Jeżeli te osoby się nie zgadzają z polityką rządu - mogą protestować, nawet w sposób emocjonalny i krzykliwy, ale pokojowy. Nikt nie ma prawa lżyć policjantów, krzyczeć im do ucha przez megafon, niszczyć elewacje, a już na pewno nikt nie ma prawa wwozić nikogo w bagażniku do Sejmu. Dotychczas takie obrazki świadczące o dzikiej kulturze politycznej mogliśmy zobaczyć tylko na Ukrainie, gdzie np. doszło do tego, że jakiegoś faceta wrzucono do kontenera na śmieci i wyzywano. Czy opozycja chce uczynić z Polski drugą Ukrainę?
W Stanach Zjednoczonych (i nie tylko) takie akcje kończą się tym, że osoba próbująca w sposób niezgodny z przepisami wedrzeć się do siedziby władz państwa, zostaje zastrzelona. Nasze władze traktują tych chuliganów i prowokatorów bardzo łagodnie, jakby w obawie przed potwierdzeniem przypisanego im wizerunku zamordystycznego reżimu.
Do tego dochodzą napaści, słowne i fizyczne na polityków Prawa i Sprawiedliwości, ataki na biura poselskie, rysowanie bohomazów na drzwiach, niejako w celu naznaczenia, napiętnowania. Tego typu działaniami opozycja stacza się na dno, spada w jakąś otchłań standardów wschodnich, gdzie rządzi siła, agresja, podszyta nienawiścią i pogardą. Czy tego naprawdę chcemy? Czy tak się zachowywała np. "Solidarność" wobec władzy naprawdę totalitarnej (jak uważa np. Paweł Kowal) lub przynajmniej autorytarnej (jak uważa prof. Antoni Dudek)?
Proszę zauważyć, że w liście zaprezentowanym przez Pana Jacka Jakubca skierowanym "do wszystkich", a wymierzonym przeciwko, jak to zgrabnie ujęto, "polityce ludzi tworzących obecny rząd", nie było takiej agresji, jaką widzimy ostatnio w Warszawie. A przecież PRL była nieporównanie gorszym państwem.
Przypomnę, że w latach 2007-2015 też łamano Konstytucję, skala afer i niesprawiedliwości była wręcz niesamowita, protesty górnicze pacyfikowano strzałami z ostrej amunicji, a na koniec zlekceważono głos nowo wybranego Prezydenta, który prosił, żeby nie dokonywać wyboru sędziów awansem, bo już wtedy spodziewano się całego bałaganu, który nastąpił kilka miesięcy później. Czy z tego powodu PiS organizował demonstracje, których uczestnicy prowokowali policjantów, udawali poszkodowanych, by ich zdjęcia w kołnierzu ortopedycznym poszły w świat, by nazajutrz znowu protestować, jakby cudem uzdrowieni? To jest zwykła hucpa, a nie żadna opozycja.
Jeśli opozycja chce skutecznie dojść do władzy i naprawdę rozliczyć PiS z "łamania Konstytucji", to zalecam pracę u podstaw: merytoryczną, cierpliwą i spokojną pracę nad programem, a nie uliczną agresję i napuszczanie zachodnich mediów na Polskę. W przeciwnym razie nie ma co liczyć na łaskawsze spojrzenie ze strony normalnych, patriotycznie nastawionych obywateli, którzy po prostu będą widzieć w takiej opozycji zagrożenie, a nie wybawienie.
Buniek @ 176.111.153.*
wysłany: 2018-07-22 23:45
Panie Jacku, znowu sukces. Brawo ja. Odpowiada i mnie nie wyzywa! Ostatni akapit też fajny.
(...)
Ponieważ podobnie jak pan Wieńczysław myślą kandydaci rządzącej partii, to ja w lokalnych wyborach nie zagłosuję na żadnego z nich.
p.s. Panie Jacku, czy pokusi się pan i napisze odpowiedź na moje pytanie?
JJ:
Nie pokuszę się, bo nie kumam o co Buńkowi chodzi. Poza tym, że na pewno nie lubi Wieńczysława, ale to nie jest pytanie. A nie lubi go w taki sposób, że musiałem skorzystać z prawa gospodarza tej witryny, zgodnie z własnym apelem o "trzymanie klasy". Stąd radykalne skróty w Pańskim komentarzu. Ale to, co najważniejsze, mianowicie że PiS na Pański głos w lokalnych wyborach liczyć nie może - zostawiłem.
Kapela ‚ @ 85.255.237.*
wysłany: 2018-07-23 00:45
I tu mi się przypomina , przeszłość ! Co widzisz na fotografi ? Osobiście dzieci, ze szkół które , podkładali , focie i bawili się wygranymi w konkursach , i dziś zastanawiam się !!! Kim jest ? Ta władza dla tych ? Dzieci .
JJ:
Poetycko-zagadkowy ten komentarz...
Inwentarz IPN @ 141.255.162.*
wysłany: 2018-07-23 10:04
Skąd tyle dokumentów w pana teczce skoro pan nie współpracował? Czy ma pan opinię beigłego grafologa odnośnie opublikowanej powyżej "fałszywki"? Dlaczego nie opublikował pan na blogu reszty dokumentów z pana teczki w IPN? To nie jest nielegalne...
Jacek Jakubiec @ 31.1.194.*
wysłany: 2018-07-23 20:34
Pan/Pani z ksywką "Inwentarz IPN" stawia trzy pytania.
Po kolei zatem, choć sądziłem, że w moich artykułach piszę o tym jasno.
1) Co to znaczy "tyle dokumentów"? Ile? Poza tym, nie ma "mojej teczki" tylko są dwie teczki wyprodukowane na temat wymyślonego w SB tajniaka "Jakub". W pierwszej - 47 kart, w drugiej - 19. Łącznie 66 lipnych kwitów. Ten zbiór ma status jawności, nic ciekawego. Najgroźniejszy kwitek, ten z "moim" podpisem już opublikowałem. Jeśli budziłoby to poważne zainteresowanie - resztę też mogę opublikować.
2) Opinii grafologa nie mam i nie myślę zamawiać. Takie ekspertyzy kosztują, a ja nie widzę powodu płacić za draństwa esbecji. Jeśli taką opinię zamówi np. sąd to OK! Dla mnie jej wynik już dziś oczywisty...
3) Nie opublikowałem "reszty dokumentów" (rozumiem, że chodzi o zbiór z lat 1968-1989, który otrzymałem na płycie CD) przede wszystkim dlatego, bo jest tego w 17 katalogach 2727 numerowanych kart! To 740 megabajtów, tego w formacie PDF blogowa witryna nie "łyknie". Ale jest i drugi powód. Wbrew Pana/Pani tezie je nie mam pewności jak byłoby z legalnością. W tych dokumentach jest multum nazwisk, osób także zupełnie mi nieznanych. Choćby w służbowych notatkach esbeków, którzy spisywali zeznania portierek w domach studenckich, czy Bogu ducha winnych wrocławian, którzy zbierali z chodnika nasze ulotki. Nawet jeśli mógłbym, to nie mam ochoty upubliczniać ich personaliów.
JAN @ 159.205.99.*
wysłany: 2018-07-24 10:55
Szanowny Panie Jacku! Odpowiedzi, jakich Pan udzielił Panu/Pani "Inwentarz IPN" - są wyjątkowo wymijające, zwłaszcza odpowiedź na temat grafologa.
Aby Pan się już dłużej nie wymigiwał - podaję bardzo prosty i d a r m o w y
sposób: Art.35 b ustawy o IPN:"Każdy ma prawo załączyć do zbioru dotyczących go dokumentów własne uzupełnienia, sprostowania, uaktualnienia, w y j a ś n i e n i a (...)". Zatem - pisze Pan bardzo krótkie pismo do IPN zawierające tylko dwa punkty:
"1)W związku z pisemnym oświadczeniem o mojej współpracy - wyjaśniam w trybie art.35 b ustawy o IPN, że takiego oświadczenia nigdy nie pisałem, ani nie podpisywałem;
2) Składam wniosek o powołanie przez IPN biegłego specjalisty z zakresu grafologii, w celu stwierdzenia, że pismo na dokumencie w/w oświadczenia oraz widniejący na min podpis - n i e z o s t a ł y p r z e z e m n i e
s p o r z ą d z o n e.".
Proste ? Jeśli nie złoży Szanowny Pan takiego wniosku który jest
b e z p ł a t n y) - podważamy nadal wiarygodność Pana mętnej wersji.
Error @ 87.105.134.*
wysłany: 2018-07-24 17:49
Wyjaśnienie nie przekonywujące. W skrócie: podpis to fałszywka, 66 kwitów to lipa. Nie wystąpię do grafologa - szkoda kasy, nie pokaże 66 kwitów - nic ciekawego, a poza tym RODO itp. Panie Jakubiec pana wybór...
JJ:
A gdzież to Error wyczytał, że tych 66 kwitów nie pokażę?!!! Przecież napisałem: "Najgroźniejszy kwitek, ten z "moim" podpisem już opublikowałem. Jeśli budziłoby to poważne zainteresowanie - resztę też mogę opublikować". Jeśli Error zechce się do mnie "in corpore" pofatygować - posadzę Errora wygodnie, zrobię mu herbatę i sobie te kwity poprzegląda. Tak byłoby najszybciej, proszę o kontakt na priv.
Jacek Jakubiec @ 46.169.102.*
wysłany: 2018-07-24 22:41
JAN nadal mi nie wierzy. Nie przekonałem go krótką repliką z 22.07 g. 11:00, a już wczorajszymi wyjaśnieniami do komentarza autora p/t „Inwentarz IPN” - chyba jeszcze bardziej pogłębiłem jego podejrzliwość (chciałem napisać „czujność czekisty”, ale nie wypada…) wobec mnie. Mimo wszystko jest mi życzliwy. Doradza. A żebym się w kwestii T.W. „Jakuba” przestał migać, rzuca mi koło ratunkowe. Tyle że czytając JAN-owy wpis, jego sugestie odbieram jako kategoryczne żądanie, podparte w końcówce szantażem (że zacytuję: „Jeśli nie złoży Szanowny Pan takiego wniosku który jest b e z p ł a t n y - podważamy nadal wiarygodność Pana mętnej wersji”).
Szanowny JAN-ie, wniosek owszem złożę, ale całkiem innej treści. Zamierzam domagać się usunięcia moich personaliów z „Inwentarza archiwalnego” w wersji, jaka jest tam obecnie. JAN tego nie wie, więc informuję: mój wniosek do IPN o udostępnienie teczek T.W. „Jakuba”, złożony na obowiązującym formularzu, opatrzyłem wyraźnym i jednoznacznym oświadczeniem. Brzmi ono tak: „Kategorycznie zaprzeczam, jakobym był w latach 1976-79 tajnym współpracownikiem Służby Bezpieczeństwa!”. I tu następuje mój podpis jako składającego wniosek.
To oświadczenie w IPN-nie zatem już jest, a całość dokumentacji jaką teraz dysponuję stanowi absolutnie wystarczającą podstawę do podjęcia akcji dyfamacyjnej. O jej wyniku rzecz jasna będę tu informował.
Jeśli ciągle JAN-a i Errora nie przekonałem – trudno, będę musiał to ścierpieć.
Grzegorz Stępień @ 94.254.253.*
wysłany: 2018-07-25 01:10
Witaj Jacku.
już jakiś czas temu napisałem, że NIE wierzę w Twoją TW-ską przeszłość.
A teraz z innej beczki.
Szanowny (?) Panie Wieńczysławie.
22.07.2018 napisał Pan "... w protestach pod Sejmem uczestniczą ludzie o wątpliwej reputacji...".
Pod Sejmem nie protestowałem ( to ok.350km) ale pod Sądem i na Rynku wrocławskim TAK.
Czy jestem wątpliwej reputacji ? A może gorszego sortu?
Nie pozdrawiam p. Wieńczysława, ale Ciebie, Jacku ściskam serdecznie
JJ:
Ależ Grzegorzu, nie sądzę aby Pan Wieńczysław miał na myśli wszystkich "in gremio" uczestników protestów! To przecież - z wyjątkami - zbiorowość anonimów, których reputacji nikt rozsądny nie powinien oceniać. Chodzi mu zapewne o niektóre z tych nieanonimowych wyjątków, o których i ja nie jestem najlepszego zdania.
Ja też Cię serdecznie ściskam, drogi Druhu.
JAN @ 159.205.99.*
wysłany: 2018-07-25 22:39
Szanowny Panie Jacku, Prawdziwa, poprawna dyskusja (wymiana poglądów) musi spełniać warunek odpowiedniego poziomu merytorycznego (intelektualnego) oraz warunek rzetelności, tzn. szczegółowego ustosunkowania się do twierdzeń interlokutora. W mojej propozycji skorzystania z art.35 b ustawy o IPN wskazałem nie na jeden punkt wniosku złożonego w tym trybie doi IPN, lecz na punkty d w a. Szanowny Pan odniósł się jedynie do punktu pierwszego, tzn. oświadczenia-wyjaśnienia co do zebranych materiałów i współpracy (informując, że oświadczenie zaprzeczające współpracy już Pan złożył). Pominął Pan i przemilczał punkt drugi możliwego wniosku do IPN, tzn. wniosku o (b e z p ł a t n e dla Pana) powołanie biegłego specjalisty grafologa, który stwierdziłby, czy pisemne oświadczenie o współpracy zostało napisane przez Pana , czy nie. Brak odpowiedzi dlaczego nie występuje Pan do IPN z b e z p ł a t n y m wnioskiem o grafologa i usiłowanie "zaciemnienia" tej kwestii oświadczeniem o zaprzeczeniu współpracy (te dwie kwestie są odmienne i znacząco się różnią) - powoduje, że obniża Pan poziom dyskusji z powodu popełnienia błędu logicznego ignoratio elenchi.
Drugie obniżenie dyskusji nastąpiło przez żałosne i prymitywne nawiązanie przez Pana do "czujności czekisty". Podnoszenie takiego argumentu, gdy rozważa się poważną i zasadniczą kwestię "wystąpienia do grafologa" - stanowi nie tylko próbę ucieczki od - zapewne niewygodnego dla Pana - tematu podstawowego - czyli znowu zignorowania tezy dowodzonej (ignoratio elenchi), ale nadto jest niedopuszczalnym w poprawnej dyskusji błędem argumentum ad personam.
Żaden szanujący się dyskutant nie może prowadzić nadal wymiany poglądów na - sprowadzonym przez Szanownego Pana - poziomie dyskusji.
Jedna z podstawowych zasad poprawnej dyskusji nakazuje w takim przypadku o d s t ą p i e n i e od niej z powodu humilis disputator - co niniejszym czynię.
Kończąc wymianę poglądów - przytoczę zasłyszaną rozmowę dwóch osób, które przyglądały się wymianie poglądów na temat wystąpienia przez Pana z b e z p ł a t n y m wnioskiem do IPN o powołanie biegłego grafologa dla sprawdzenia autentyczności pisemnego oświadczenia o współpracy.
Pytanie osoby pierwszej:
Dlaczego Pan Jacek Jakubiec nie występuje do IPN z wnioskiem o powołanie biegłego grafologa ?
Odpowiedź osoby drugiej:
Ponieważ Pan Jacek Jakubiec się boi.
Pytanie kolejne osoby pierwszej:
Dlaczego Pan Jacek Jakubiec się boi ?
Odpowiedź osoby drugiej:
Dlatego, że biegły grafolog mógłby stwierdzić, że Pan Jacek Jakubiec napisał i podpisał oświadczenie o współpracy.
Pytanie kolejne osoby pierwszej:
Dlaczego biegły grafolog mógłby stwierdzić, że oświadczenie o współpracy napisał i podpisał Pan Jacek Jakubiec ?
Odpowiedź osoby drugiej:
Dlatego, że Pan Jacek Jakubiec napisał i podpisał własnoręcznie oświadczenie o współpracy.
Wieńczysław @ 176.114.235.*
wysłany: 2018-07-25 23:42
Może zamiast na temat reputacji tych czy innych uczestników protestów porozmawiajmy o meritum, czyli o tym, czy prof. Małgorzata Gersdorf jest legalnym Pierwszym Prezesem Sądu Najwyższego - jak chce opozycja - czy nie? Czy słuszne są protesty przeciwko jej odwołaniu, czy może rację ma koalicja rządząca oraz Prezydent, którzy stoją na stanowisku, że zgodnie z prawem, które niedawno weszło w życie, przechodzi ona w stan spoczynku?
Konstytucja w Art. 183 ust. 3 stanowi:
"Pierwszego Prezesa Sądu Najwyższego powołuje Prezydent Rzeczypospolitej na sześcioletnią kadencję spośród kandydatów przedstawionych przez Zgromadzenie Ogólne Sędziów Sądu Najwyższego."
Powstaje pytanie, które wydaje mi się jednym z kluczowych dla rozstrzygnięcia tego sporu: na jakich zasadach Zgromadzenie Ogólne Sędziów SN wystawia wspomnianych w tym przepisie kandydatów na Prezesa? Czy są to kandydaci wyłonieni spośród sędziów SN, czy może być to ktoś "z ulicy"? Czy stanowisko Pierwszego Prezesa SN jest nieodłącznie związane z byciem sędzią, a więc także z byciem sędzią SN?
Kwestię tę określa Ustawa o Sądzie Najwyższym z dnia 8.12.2017r. w Art 12. par. 2:
"Zgromadzenie Ogólne Sędziów Sądu Najwyższego wybiera kandydatów na stanowisko Pierwszego Prezesa Sądu Najwyższego spośród sędziów Sądu Najwyższego w stanie czynnym".
Podobny zapis istniał zresztą w w Art. 13 par. 2. poprzedniej Ustawy o Sądzie Najwyższym z dnia 23.11.2002r.:
"Prezesa Sądu Najwyższego powołuje i odwołuje, na wniosek Pierwszego Prezesa Sądu Najwyższego, Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej spośród sędziów Sądu Najwyższego w stanie czynnym."
Ta ustawa już nie obowiązuję, ale będę się na nią powoływał, gdyż według przedstawicieli opozycji ta obecnie obowiązująca jest niezgodna z Konstytucją, rozumiem więc, że dla nich istotna jest nadal ustawa z 2002r. i to ona - nawet jeśli nie obowiązuje wprost - to stanowi o pewnym porządku prawnym i intencjach "prawowitego" ustawodawcy w dziedzinie funkcjonowania Sądu Najwyższego.
Oczywiście pytanie powyższe zmierzało do ustalenia tego, czy w przypadku gdy sędzia przechodzi w stan spoczynku, ustaje także funkcja, którą on pełni jako organ władzy sądowniczej, inaczej mówiąc - czy w ten sposób jego kadencja zostaje przerwana.
W ustawie z 2002. nie znalazłem ani jednego przepisu (proszę mnie poprawić, jeśli ktoś takowy znajdzie!), który określałby wiek przechodzenia w stan spoczynku specyficznie Pierwszego Prezesa Sądu Najwyższego ani warunki jego odwołania czy też skrócenia kadencji. Takie warunki zostały określone tylko dla sędziów Sądu Najwyższego i to zapewne dlatego, że dla ustawodawcy było od początku oczywiste, że skoro Pierwszy Prezes Sądu Najwyższego jest jednocześnie sędzią Sądu Najwyższego, to przepisy obowiązujące dla sędziów dotyczą także Prezesa. Tak to rozumiem (jeśli błędnie - to znowu proszę o poprawienie mnie!), że skoro ta ustawa była legalna i przeszła przez sito ówczesnego, również "legalnego" Trybunału Konstytucyjnego, to znaczy, że pozostaje w mocy założenie ustawodawcy, którego intencją było to, aby domyślnie status Prezesa SN w kwestii jego przechodzenia w stan spoczynku uregulowany był za pomocą zwykłych przepisów dotyczących sędziów SN. W przeciwnym razie ustawa zawierałaby normę specyficzną, "dedykowaną" dla Prezesa. Przypuszczam, że skoro ani ustawodawca, ani Trybunał Konstytucyjny nie pochylił się nad problemem tego, co dzieje z Prezesem, gdy jako sędzia przechodzi w stan spoczynku, to znaczy, że... przechodzi on w stan spoczynku, gdyż Prezesem może być tylko sędzia.
A może jest tak, jak podnoszą niektórzy, że decydująca jest tutaj hierarchia źródeł prawa, która wskazuje na Konstytucję jako najwyższy akt normatywny, który to we wspomnianym już Art. 183. ust. 3 wyraźnie określa okres trwania kadencji Pierwszego Prezesa na 6 lat?
Być może tak by było, gdyby nie to, że Konstytucję należy czytać w całości, a ta w Art. 180 ust. 4. stanowi, że:
"Ustawa określa granicę wieku, po osiągnięciu której sędziowie przechodzą w stan spoczynku."
oraz w ust. 5.: W razie zmiany ustroju sądów lub zmiany granic okręgów sądowych wolno sędziego przenosić do innego sądu lub w stan spoczynku z pozostawieniem mu pełnego uposażenia"
Tak więc w Konstytucji mamy aż dwa przepisy, które określają, kiedy można za pomocą zwykłej ustawy przenieść sędziego w stan spoczynku. Już tylko jeden z nich mógłby wystarczyć dla stwierdzenia legalności procedury, która została zastosowana wobec sędzi Gersdorf. Nowa ustawa określa wiek przechodzenia sędziego w stan spoczynku na 65 lat. a ten został już przez sędzią Gersdorf przekroczony. Ustawa zmienia także ustrój Sądu Najwyższego, co też tworzy możliwość przeniesienia w stan spoczynku.
Gdyby twórcy Konstytucji chcieli zagwarantować Pierwszemu Prezesowi Sądu Najwyższego,brak możliwości przerywania jego kadencji to albo napisaliby, że nie musi on być wybrany spośród czynnych sędziów SN, albo stworzyliby dla tego organu osobny przepis określający wiek przechodzenia w stan spoczynku.
Można oczywiście dyskutować, czy decydujący powinien być ust 4., gdyż odesłanie do ustawy - aktu niższej rangi, powoduje zgodnie z zasadą "lex superior derogat legi inferiori", że sprzeczny z nią zapis Konstytucji (o tym, że kadencja trwa sześć lat) uchyla przepisy tej ustawy (wiek 65 lat), bo odsyłający przepis Konstytucji nie podnosi przecież rangi ustawy w hierarchii źródeł prawa. Jednakowoż moim zdaniem kadencja Prezesa jest czymś wtórnym wobec faktu pełnienia funkcji sędziego, więc jeżeli ktoś przestaje być czynnym sędzią - przestaje też pełnić funkcje wynikające i związane ze stanowiskiem sędziego.
Użyję takiego piłkarskiego porównania: jeżeli zawodnik reprezentacji Polski przestaje być powoływany do kadry, to nie może pełnić funkcji kapitana tej kadry.
No i w dalszym ciągu pozostaje w mocy ust. 5.
A może krytykom nowej ustawy chodzi o to, że łamie ona zasadę "prawo nie działa wstecz", ponieważ narzuca ona ową granicę wieku wstecznie, dla sędziów już pełniących swe funkcje? I nie byłoby problemu, gdyby jej przepisy przejściowe nie dotyczyły sędzi Gersdorf, a jedynie nowo wybranych sędziów?
Rzeczywiście w kulturze prawnej Zachodu przyjęło się, że akty normatywne tworzące dla adresata ujemne skutki prawne związane z faktami z przeszłości nie są akceptowalne ze względów aksjologicznych. Niemniej jednak, trzeba podkreślić kilka faktów:
1. W tej samej kulturze prawnej to sama ustawa określa, kiedy wchodzi w życie. A na przykład w podręczniku "Wstęp do prawoznawstwa" pod redakcją J. Nowackiego i Z. Tabora okres "vacatio legis" wynoszący 30 dni uznano już za długi. Tymczasem nowa ustawa weszła w życie po 3 miesiącach od ogłoszenia (3 kwietnia), a sędziowie, którzy ukończyli 65. lat przechodzą w stan spoczynku po kolejnych 3 miesiącach. Sądzę, że ustawodawca wyjątkowo poszedł tutaj sędziom na rękę, dając im odpowiednią ilość czasu na przygotowanie się do nowych warunków, co świadczy o jej zgodności z cywilizowanymi standardami legislacyjnymi.
2. Po to są właśnie przepisy drugiego stopnia (przepisy przejściowe), aby w nich regulować kwestie sporne i wątpliwe związane z wejściem w życie nowego prawa. To właśnie one powinny rozstrzygać kwestię tego, co dzieje się z osobami pełniącymi kadencyjne funkcje, których kadencja już trwa.
3. Dokładnie jest to uregulowane przez wspomniany Art. 180 ust. 5. Konstytucji, który mówi wyraźnie: "W razie zmiany ustroju sądów (...) wolno sędziego przenosić (...)", tzn. że Konstytucja przewiduje tutaj wyjątek i zezwala na wiązanie skutków prawnych z faktami zaistnałymi w przeszłości. Co więcej, można postawić pytanie, po co w Konstytucji zawarto taki zapis, że "wolno przenosić", skoro i tak istnieje ust. 4, który mówi, że to ustawa określa granicę wieku? Przecież w tym momenciej, jeżeli wchodzi w życie ustawa określająca tę granicę, to obejmuje ona tych sędziów, którzy ją przekroczyli, niezależnie od tego, czy ta ustawa wiąże się ze zmianą ustroju sądów. Moim zdaniem taki przepis istnieje i ma taki kształt właśnie dlatego, że tego sędziego wolno przenosić nawet wtedy, gdy nie przekroczył tej granicy. Postawię więc taką tezę: nawet jeśli sędzia Gersdorf nie przekroczyłaby wieku 65. lat, to i tak można byłoby ją przenieść w stan spoczynku, bo zmienił się ustrój SN. Jeśli ktoś się z tym nie zgadza, to proszę o rzeczowe argumenty.
4. Ostatnim moim argumentem na rzecz obrony konstytucyjności tej ustawy jest to, że gdyby ściśle i bezwzględnie stosować zasadę, że nowy akt prawny nie może dotyczyć faktów już zachodzących, czyli np. nie można byłoby skracać kadencji, to prowadziłoby to do absurdu. Nie można byłoby ograniczać praw nabytych, nie można byłoby regulować wieku emerytalnego, nie można byłoby nawet skracać kadencji Sejmu, bo to tworzy ujemne skutki prawne (i finansowe, a we wspomnianej książce głównie o takie chodzi w przedstawionym tam przykładzie) dla posłów. Wtedy wiek przechodzenia w stan spoczynku musiałby dotyczyć tylko tych sędziów, którzy wejdą do zawodu po wejściu w życie ustawy. Zupełny absurd!
Opozycja w zanadrzu ma zapewne ostatni argument: ustawa jest niekonstytucyjna, bo gdyby istniał naprawdę "niezależny" Trybunał Konstytucyjny, to na pewno by orzekł o jej niekonstytucyjności. No cóż, tutaj muszę przyznać rację - rzeczywiście, gdyby istniał TK z sędziami nominowanymi przez PO, to zapewne takie zapadłoby orzeczenie. Ale obecny skład jest dość pluralistyczny, a z Trybunałem wydaje się być wszystko w porządku. Istnieje też domniemanie konstytucyjności.
Jeśli ktoś się z tym lub z innymi przedstawionymi przeze mnie argumentami nie zgadza, to zapraszam do merytorycznej dyskusji.
Buniek @ 176.111.153.*
wysłany: 2018-07-26 09:03
Panie Jacku, jak się pan czuje w roli tuby propagandowej? Zrobił pan ze swojego bloga coś na kształt TVPis. Uczciwość nakazywałaby skasowanie zdania pana Wieńczysława: "zapraszam do merytorycznej dyskusji"
JJ:
Co tu kasować?! A niechże Pan Buniek przeczyta to dosłownie i ze zrozumieniem. Tak mianowicie że pan Wieńczysław naprawdę zaprasza do m e r y t o r y c z n e j dyskusji. Także Pana Buńka.
Mnie na przykład jego wywód odpowiada. Jeśli nie "merytorycznie" (bo tu trzeba wiedzy i intuicji prawniczej), to w uznaniu dla klarowności wypowiedzi i kultury dyskursu.
Bogusia @ 78.8.58.*
wysłany: 2018-07-26 12:25
Ten "Jan" zawziął się na pana Jacka . Szczuje i próbuje prowokować bez sensu bo gdyby Jakubiec miał na sumieniu kapusiowanie dla SB, to by siedział cicho a on sam tą sprawę tutaj wprowadzil i upublicznia. Jestem pewna że pisze prawdę. Ma racje że pokazuje jak bezpieka działała. Zapowiedzial dalsze działania to na pewno tak zrobi. Szpilowanie i popędzanie go przez "Jana" niczego nie da. Uspokój się pan.
Marek @ 83.26.166.*
wysłany: 2018-07-26 17:03
A więc "merytorycznie". Cały wywód P. Wienczysława byłby może i do przyjęcia , gdyby nie fakt, że w tejże Konstytucji (która przecież obowiązuje!) jest Art. 238, który jednoznacznie stwierdza : "wprowadzenie Konstytucji NIE PRZERYWA kadencji organów i osób" koniec cytatu. Jak więc można uznać za konstytucyjne przerwanie kadencji Pierwszej Prezes S.N. za pomocą zwykłej ustawy?!!!
Wieńczysław @ 176.114.235.*
wysłany: 2018-07-26 19:50
Szanowny Panie Marku, niestety nie ma Pan racji. Art 238. Konstytucji jest częścią Rozdziału XIII zawierającego przepisy przejściowe, czyli obowiązujące w okresie tuż po wprowadzeniu Konstytucji w 1997r. Artykuł ten reguluje więc kadencje organów, które zaczęły się przed wejściem w życie naszej ustawy zasadniczej, a nie narzuca - jak Pan sugeruje - sposób uregulowania kadencji jakichkolwiek organów w jakimkolwiek okresie, a zatem nie blokuje możliwości skracania kadencji. Choć poprawnie oddał Pan sens tego artykułu, to nie zacytował Pan go dokładnie. Zrobię więc to za Pana, choć przytoczę tylko pierwszy, najważniejszy ustęp (a jest ich w tym artykule 3):
"Kadencja konstytucyjnych organów władzy publicznej i osób wchodzących w ich skład wybranych lub powołanych przed wejściem w życie Konstytucji kończy się z upływem okresu ustalonego w przepisach obowiązujących przed dniem wejścia w życie Konstytucji."
Gdyby ten przepis nie był zawarty w rozdziale o przepisach przejściowych i brzmiał tak:
"Kadencja konstytucyjnych organów władzy publicznej i osób wchodzących w ich skład wybranych lub powołanych przed wejściem w życie ustawy kończy się z upływem okresu ustalonego w przepisach obowiązujących przed dniem wejścia w życie tej ustawy", to wtedy mógłbym przyznać Panu rację.
Na Pańskie pytanie: "Jak więc można uznać za konstytucyjne przerwanie kadencji Pierwszej Prezes S.N. za pomocą zwykłej ustawy?" odpowiadam, że właśnie tak, jak wyjaśniłem w swojej wcześniejszej wypowiedzi.
Wieńczysław @ 176.114.235.*
wysłany: 2018-07-26 22:25
Polecam wysłuchać rozmowę z prof. Ewą Łętowską:
https://faktypofaktach.tvn24.pl/nie-nalezy-zbyt-szybko-opuszczac-gardy,848012.html
To jest ciekawe, że profesor prawa i wielki w tej dziedzinie autorytet twierdzi, że sędziowie SN mają prawo przedłożyć Prezydentowi oświadczenie, iż "zgodnie z Konstytucją" nadal są sędziami i nawet sama by takie oświadczenie złożyła. Na jakiej podstawie, o jaki artykuł konstytucji chodzi konkretnie? Tego pani profesor nie powiedziała. Co więcej, nie chodzi o Prezes Małgorzatę Gersdorf, lecz o zwykłych sędziów SN. Co do sędzi Gersdorf, prof. Łętowska oczywiście upierała się, że konstytucja gwarantuje jej 6-letnią kadencję.
Jak jednak słusznie zauważył dzisiaj w wywiadzie dla "Wiadomości" Jarosław Kaczyński, 6-letnia kadencja to jest okres maksymalny, co jest oczywiste i jest kolejnym argumentem do kolekcji argumentów poświadczających legalność całej procedury przeprowadzanej na instytucji Sądu Najwyższego. Gdyby okresy kadencyjne miały obowiązywać ściśle, czyli dokładnie tyle, ile napisano, to rezygnacja ze stanowiska przed upływem kadencji musiałaby być obłożona sankcjami, co prowadziłoby przecież do absurdu. Istnieją okoliczności i warunki, aby okresy kadencyjne mogły ulec skróceniu i to jest ten przypadek.
Tak więc mamy do czynienia z sytuacją, kiedy konstytucjonalistka, prof. Łętowska uważa - niezgodnie z konstytucją i z nowo wprowadzoną ustawą, że jej koledzy, którzy są sędziami, mają prawo orzekać - no właśnie nie wiadomo do kiedy, bo jeśli można łamać ustawę, która tę granicę ustala na 65. rok życia, to równie dobrze sędziowie mogliby złożyć oświadczenie, że "olewają" granicę 70. lat ustaloną przez poprzednią ustawę i swoją funkcję zamierzają pełnić dożywotnio.
Ponadto prof. Łętowska uważa, że ustawa dotyczyć powinna tylko nowo wybranych sędziów, czyli działać na przyszłość. To też jest bardzo ciekawe, ale niestety niezgodne z konstytucją, bo skoro "wolno przenosić", i to dokładnie w związku z reformą ustroju sądów, no to wolno przenosić, i tyle.
Muszę przyznać, że ubolewam nad niską jakością jej wypowiedzi - mało treści, mało logiki, oderwanie od faktów prawnych, pomijanie i lekceważenie przeciwnych argumentów, mnóstwo wątków publicystyczno-politycznych. Od prawnika z takim tytułem, doświadczeniem i społecznym autorytetem spodziewałem się więcej.
Zastanawiam się w związku z tym i innymi głosami opozycji, czy zależy jej bardziej na obronie państwa prawa czy raczej sobiepaństwa prawników??
Ale prof. Łętowska powiedziała też, że "nie należy zbyt szybko opuszczać gardy" - mam więc nadzieję, że nasi tutejsi obrońcy demokracji i praworządności staną na wysokości zadania i znajdą merytoryczne argumenty, które podważą moje nędzne i niekompetentne wywody. Chętnie poczytam.
Buniek @ 176.111.153.*
wysłany: 2018-07-27 13:42
Panie Jacku czy panu nie wstyd zamieszczać takie manipulacje pana Wieńczysława? Każdy zawód ma swój język. Jak do pana hydraulik zwróci się o żabkę to nie leci pan do stawu by wyciągnąć płaza zwanego żabą. Gdy chory na łóżku poprosi o kaczkę to nie oznacza wcale, że chce zjeść kawałek mięsa z kaczki. Dla mechanika osiemnastka to klucz, a nie dziewczyna, grzechotka to też klucz, a nie zabawka, no i oczywiście woda kolońska to nie woda do picia, prasa i prasa hydrauliczna to nie to samo, itd. Prawnicy też tak mają i dlatego laik taki jak pan Wieńczysław przekręcając znaczenie użytego przez niego pojęcia "sądy" stosuje ordynarną manipulację wynikającą z jego ignorancji. Niemniej jednak, jestem przekonany, że jest świadom istnienia druku sejmowego nr 1727, zawierającego opinię prawników na temat poselskiego projekcie ustawy o Sądzie Najwyższym, gdzie rzecz jest prostym językiem wyjaśniona.
Mnie uderza najbardziej cyniczne pozbawianie obywateli prawa do sądu zawarowanego w Konstytucji. Zapisy o 6-letniej kadencji też przecież są jasne. Wpis pana Marka, całkowicie niezrozumiały dla pana Wieńczysława dotyczył czasu gdy tą Konstytucję wprowadzano. Wtedy w poczuciu szacunku dla prawa kadencje tych których nowe prawo dotyczyło zostały dokończone. No cóż wtedy ludzie mieli szacunek do prawa i umów. Teraz mamy czasy Putina i S-ki.
Każda ustawa ma treść, ale prawnicy do stosowania ustawy zawsze dążą do ustalenia jej ducha czyli zamierzeń ustawodawcy. Ta ostatnia nowelizacja też ma takiego ducha i zarówno obywatele jak i prawnicy sa tego świadomi. Badanie przeprowadzone dla Wirtualnej Polski na panelu Ariadna w dniach 20-24 lipca 2018 roku wskazuje, że wśród sympatyków PiS większość, bo 44 proc. jest zdania, że prezes partii rządzącej pełni władzę absolutną. Zatem wyborcy tej partii tego chcą i dlatego świadomie akceptują takie nieczyste zagrywki wobec świata demokratycznego sądząc przy tym, że robią dobrze dla naszej Ojczyzny i siebie w szczególności. Historia jednak uczy, że to właśnie oni doświadczą w pierwszej kolejności prześladowań gdy dyktatura się umocni. Co do Ojczyzny, do dyktatury tylko pozornie budują państwa. W większości przypadku upadki dyktatorów kończą się podziałem państwa i upadkiem gospodarki.
JAN @ 159.205.99.*
wysłany: 2018-07-27 14:16
Szanowny Panie Wieńczysławie,
odpowiadając na Pana stwierdzenie (zaproszenie): "(...) to zapraszam do merytorycznej dyskusji" (zakończenie wpisu z dnia 25-07-2018 r. godz.23:42) i korzystając z przyzwolenia Szanownego Pana Jacka (wpis: "JJ przy "Buniek" z dnia 26-07-2018 r., godz.9:03) - przystępuję do dyskusji, starając się zachować jej - wymaganą przez Panów - "merytoryczność" .
Temat został zakreślony przez Pana Wieńczysława konkretnie i wąsko: "czy prof. Małgorzata Gersdorf jest legalnym Pierwszym Prezesem Sądu Najwyższego" (vide - początek wpisu z dnia 25-07-2018 r. godz.23:42).
Pomimo użycia w tezie słowa "jest" - dotyczącego egzystencjalnego bytu faktycznego - to z dalszej części wpisu wynika, że chodzi o owo "jest" z punktu widzenia prawa - a dokładniej chodzi o "bycie" na podstawie
w y k ł a d n i przepisów prawa.
Zagadnienie wykładni (egzegezy) przepisów prawa - podobnie, jak temat egzegezy w ogóle (w tym np. egzegezy tekstów biblijnych) - jest trudne i często wymaga profesjonalnych wiadomości specjalistycznych. Nie oznacza to, bynajmniej, że wykluczone są od niego inne osoby, pragnące przedstawić swój pogląd na rozumienie konkretnego przepisu prawa.
Nie jest to jednak trudność jedyna. Wskazać bowiem należy na problem pojawiający się wcześniej, tzn. jeszcze p r z e d rozpoczęciem k a ż d e j dyskusji i p r z e d wygłoszeniem jakiegokolwiek twierdzenia i przekonania.
Otóż -do dyskusji można przystępować w sytuacji dwojakiej:
I)gdy dyskutant ma już pogląd na dane zagadnienie i w czasie dyskusji
dopasowuje jedynie argumenty za tym - wcześniej już posiadanym -
poglądem;
II)gdy dyskutant przystępuje do dyskusji właśnie po to, aby za pomocą
wymiany argumentacji dopiero sformułować pogląd, którego wcześniej
nie miał i którym nie był wcześniej "skarżony".
W sytuacji pierwszej następuje "potwierdzenie" już przyjętego poglądu.
W sytuacji drugiej następuje dopiero "wydobycie" poglądu.
Jednie druga z dyskusji jest twórcza. Pierwszej nie ma sensu prowadzić
skoro a priori jest wiadomo, że nikogo nie przekonamy i nikt nie
odstąpi od przyjętego, jeszcze przed dyskusją, poglądu.
"Dyskusję" pierwszego rodzaju prowadzi prof. Ewa Łętowska (stając od
razu po stronie zwolenników zachowania dawnego układu w SN), Taką
samą dyskusje prowadzą zwolennicy opozycji (PO, KOD itp) z jednej
strony, ale także zwolennicy PIS (i ich sympatycy) z drugiej.
Nie oznacza to, że zarówno pierwsi, jak i drudzy są pozbawieni prawa do
dyskutowania. Chodzi tylko o to, aby dyskutanci zdawali sobie sprawę ze
"zdeformowania" ich myślenia sympatiami do poszczególnych sił oraz
c o j e s t n a j w a ż n i e j s z e w każdej dyskusji, a b y
p r z e d s t a w i a l i i r z e t e ln i e oraz b e z s t r o n n i e
ściśle i konkretnie u a r g u m e n t o w a l i wszystkie twierdzenia.
Czy osiągnięcie tak wysokiej poprzeczki - ze względu na przyzwyczajenia i skłonności naszego myślenia oraz "rozgadania" (przykład emocjonalnego słowotoku idzie z górnych elit politycznych, których poziom dociera już do przysłowiowego "dna) - jest w ogóle jeszcze możliwe ? Tego nie wiem. Być może wykaże to wymiana poglądów na temat rozumienia norm prawnych ustanawiających i regulujących status prawny Pierwszego Prezesa Sądu Najwyższego, prowadzona Sine Ira et Studio.
c.d.n.
Wieńczysław @ 176.114.235.*
wysłany: 2018-07-27 17:55
Do szanownego Buńka, po kolei, ale odniosę się tylko do tych kwestii, które jakoś (niestety w zbyt niewielkim stopniu) odnoszą się do meritum:
" pan Wieńczysław przekręcając znaczenie użytego przez niego pojęcia "sądy""
W jaki sposób? Proszę o przykład. Czy chce Pan powiedzieć, że użyte w Konstytucji słowo "sądy" nie dotyczy Sądu Najwyższego?
" jestem przekonany, że jest świadom istnienia druku sejmowego nr 1727,"
Nie, nie jestem świadom i nie zamierzam się z tym drukiem zapoznać, a przynajmniej nie czuję teraz takiego obowiązku względem Pana. Uważam, że to jest właśnie nieuczciwa metoda dyskusji - powoływanie się na jakieś opinie, ekspertyzy, odwoływanie się do autorytetu. Ja też mogę Panu znaleźć "ekspertyzy prawników", które potwierdzają to co ja piszę. Jak chce Pan użyć argumentów, które zostały tam wyłuszczone - to proszę je tutaj zreferować, a nie odsyłać. Inaczej ja też Panu mogę polecić np. wypowiedź doktora nauk prawnych Jarosława Kaczyńskiego na ten sam temat. Ja dyskutuję z Panem, a nie z drukami sejmowymi i przedstawiam swój pogląd na tę sprawę, na podstawie ustaw, Konstytucji i materiałów, które ja znam, a nie takich, które ktoś mi podrzuci. Jeśli Pan się z czymś nie zgadza i ma Pan większą wiedzę, bo czytał Pan jakieś analizy, to proszę napisać dokładnie o co chodzi.
"Mnie uderza najbardziej cyniczne"
To, że Pana coś uderza, to jeszcze nie znaczy, że Małgorzata Gersdorf jest legalnym I Prezesem Sądu Najwyższego, jak twierdzą protestujący na ulicach Warszawy. Wychodzi Pan poza meritum.
"Wpis pana Marka, całkowicie niezrozumiały dla pana Wieńczysława dotyczył czasu gdy tą Konstytucję wprowadzano."
Przecież właśnie to napisałem Panu Markowi, więc dlaczego oskarża mnie Pan, że nie zrozumiałem jego wpisu? Co to ma być?
"Badanie przeprowadzone dla Wirtualnej Polski na panelu Ariadna"
To, że jakieś badanie świadczy o jakichś dziwnych poglądach, nie znaczy jeszcze, że Małgorzata Gersdorf jest I Prezesem Sądu Najwyższego. Oczywiście ma Pan prawo - dopóki Gospodarz bloga na to pozwala - uprawiać swoją publicystykę, ale nie ona związku z tematem, o którym ja chciałem podyskutować.
Jeżeli z jednej strony nie ma Pan żadnych argumentów na potwierdzenie tezy, że prof. Gersdorf została odwołana nielegalnie, a z drugiej strony przyłącza się Pan do chóru tych, którzy krzyczą o państwie totalitarnym właśnie w związku z odwołaniem pani Gersdorf, to jest to już naprawdę zaawansowana paranoja. Poza tym jest to po prostu zwyczajne, szkodliwe kłamstwo. Nie zapominajmy o tym, że część osób niezrównoważonych może wziąć sobie do serca taki radykalny przekaz, jak ten nieszczęśnik Piotr Sz.
A nawiasem mówiąc - nawet gdyby nowa ustawa o SN łamała Konstytucję (a nie łamie), to i tak stąd jeszcze daleko do państwa totalitarnego, a nawet autorytatnego.
JAN @ 159.205.99.*
wysłany: 2018-07-28 16:59
Szanowny Panie Wieńczysławie i niemniej Szanowny panie Buńku,
Zapoznałem się z argumentami przedstawianymi przez Panów w prowadzonej wymianie poglądów. Nie zgadzam się z postawą przyjętą przez Pana Wieńczysława , który - na powołanie się przez Pana Buńka na "opinie prawników zawarte w druku nr 1727"" odpowiedział, że "(..) nie jest świadom i nie zamierza się zapoznać się z tym drukiem" . Tak nie powinno się postępować w merytorycznej dyskusji. Problem polegał na czymś innym. Przy druku sejmowym nr 1727 jest nie jedna, lecz aż dziesięć opinii prawnych. W takiej sytuacji należało poprosić Pana Buńka o wskazanie o którą opinie mu chodzi, a ponadto o sprecyzowanie, o jaki fragment tej opinii (opinie są wieloaspektowe i dotyczą różnych przepisów).
Dla celów niniejszej dyskusji wybrałem opinię Sądu Najwyższego, zawartą w piśmie z dnia 18 lipca 2017 r. Ograniczę się i ocenię argumentację tej opinii co do art.180 ust 5 Konstytucji. Przepis ten (wielokrotnie powoływany w tej dyskusji) ma treść następującą: "W razie zmiany ustroju sądów lub zmiany granic okręgów sądowych wolno sędziego przenosić do innego sądu lub w stan spoczynku z pozostawieniem mu pełnego wynagrodzenia".
Każdy bez wykształcenia prawniczego, ale znający język polski zrozumie ten przepis tak, iż: wystarczy - między innymi - zmiana ustroju takiej instytucji, jaką jest sąd - a już wolno jest przenieść sędziego tego sądu - między innymi - w stan spoczynku (piszę "między innymi" ponieważ dla naszych rozważań nie mają znaczenia inne, wymienione w tym przepisie elementy).
Jak rozumieć nazwę "ustrój sądów" wyjaśnia Konstytucja, wymieniając w art.175 ust.1 Sąd Najwyższy, sądy powszechne, sądy administracyjne oraz wojskowe i stanowiąc w art.178 ust.1, że " USTRÓJ i właściwość sądów oraz postępowanie przed sądami o k r e ś l a j ą u s t a w y".
W cytowanych przepisach Konstytucja zezwala u s t a w o m określenie ustroju wymienionych sądów, w czym mieści się także określenie ustawą z m i a n y u s t r o j u tych sądów, w tym Sądu Najwyższego.
Zatem - dokonana ustawą zamiana struktury Sądu Najwyższego przez powołanie zupełnie innej, niż dotychczas, struktury, tzn, Izby Prawa Publicznego, Izby Prawa Prywatnego i Izby Dyscyplinarnej - stanowi, zrozumiałą dla każdego, "zmianę ustroju sądów", o której mówi cytowany wyżej art.180 ust.5 Konstytucji. Wobec spełnienia tego warunku "wolno sędziego ( w tym przypadku sędziego Sądu Najwyższego, bo zmieniono ustrój tego sądu) przenieść w stan spoczynku.
Wskazana regulacja prawna (jasna i czytelna) godzi w interes sędziów Sądu Najwyższego. Zobaczmy jak starają się ją podważyć.
(UWAGA: jest to obszerny cytat z w/w pisma Sądu Najwyższego z dnia 16 lipca 2017 r.) TYLKO DLA CIERPLIWYCH): SĘDZIOWIE SN PISZĄ TAK (cytat ze str.6-7 pisma SN):
"Zgodnie z treścią powołanego przepisu „w razie zmiany ustroju sądów lub zmiany granic okręgów sądowych wolno sędziego przenosić
do innego sądu lub w stan spoczynku z pozostawieniem mu pełnego uposażenia”. Użycie liczby mnogiej w odniesieniu do „sądów” wskazuje, że przepis ten odnosi się wyłączenie dozmian dotyczących sądownictwa powszechnego, administracyjnego lub wojskowego. Wynika
to wprost z art. 175 ust. 1 Konstytucji RP, w którym Sąd Najwyższemu jako odrębnej kategoriisądu w strukturze wymiaru sprawiedliwości przyznaje się całkowitą autonomię i niezależność.
Gdyby więc art. 180 ust. 5 Konstytucji RP miał dotyczyć Sądu Najwyższego, to sąd ten powinien być w nim wyraźnie wskazany.
Nawet gdyby – czysto teoretycznie uznać – że art. 180 ust. 5 Konstytucji RP dotyczy Sądu Najwyższego, to przepis ten ma charakter proceduralno – organizacyjny i nie stanowi normy kompetencyjnej do dowolnego kształtowania ustroju Sądu Najwyższego. Z pewnością nie daje też swobodnej możliwości decydowania o tym, który z sędziów dotkniętych w tym
samym stopniu zmianą ustroju sądów zostanie przeniesiony w stan spoczynku, a który nie.
Co więcej, regulacja ta pozwala na dokonywanie jedynie takich zmian ustroju sądów, które są zgodne z Konstytucją, nie zaś takich, które są z Konstytucją niezgodne. Gdyby było inaczej, to należałoby przyjąć, że przepis ten pozwala na zmianę Konstytucji w drodze zmiany ustawy o ustroju sądów, polegającej na przykład na likwidacji sądów i powierzeniu sprawowania wymiaru sprawiedliwości organom władzy wykonawczej. Artykuł 8 ust. 1 Konstytucji, w myśl którego jest ona najwyższym prawem, wyklucza taką wykładnię, która pozwalałaby przekreślać zasady i wartości konstytucyjne oraz przyznane w Konstytucji prawa i wolności przy pomocy postanowień Konstytucji, a więc przekreślałaby prawo do niezawisłego i niezależnego Sądu Najwyższego wynikające z art. 45 ust. 1 Konstytucji przy pomocy art. 189 ust. 5 Konstytucji.
UWAGA: NADAL CYTAT POGLĄDU SN c.d.
"Nie sposób także nie wspomnieć, że pojęcie ustroju sądów, o którym mowa w tym art.180 ust. 5 Konstytucji jest pojęciem szerszym aniżeli ich struktura wewnętrzna. Definiując pojęcie ustroju sądów, należy również mieć na uwadze cele, jakie prawne uregulowanie ustroju sądów ma spełniać w świetle całokształtu regulacji konstytucyjnej. Jak stwierdził Trybunał Konstytucyjny w wyroku z 7 listopada 2005 r., sygn. P 20/04 , w odniesieniu dosądów powszechnych, „ustrój sądów realizować ma, najogólniej rzecz biorąc, dwie
najważniejsze wytyczne konstytucyjne, a mianowicie zapewniać sądom jako instytucjom publicznym rzetelność i sprawność. Regulacja ustroju sądów ma służebne znaczenie wobec przysługującego każdemu prawa do rozpatrzenia jego sprawy w sposób sprawiedliwy, jawny i bez nieuzasadnionej zwłoki przez właściwy, niezależny, bezstronny i niezawisły sąd (art. 45 ust. 1 Konstytucji RP”. Mając to na uwadze, Trybunał Konstytucyjny stwierdził, że elementami
definiującymi ustrój sądów są nie tylko ich struktura i organizacja wewnętrzna, ale także relacje instancyjne i w zakresie nadzoru judykacyjnego między różnymi kategoriami sądów.
W treści projektowanej ustawy nie proponuje się zmian dotyczących zakresu kognicji Sądu Najwyższego, czy relacji instancyjnych. Nie przewiduje się przykładowo znaczących zmian w zakresie instytucji uchwał rozstrzygających istotne zagadnienia prawne, czy rozbieżności w orzecznictwie (zob. art. 54 i 65 ). Na marginesie jedynie można zauważyć, że jest to o tyle niezrozumiałe, że część posłów podpisanych pod opiniowanym projektem,jednocześnie popiera wniosek inicjujący przed Trybunałem Konstytucyjnym postępowanie o
sygn. K 7/17. We wniosku tym jego Autorzy kwestionują zgodność z Konstytucją obecnie obowiązujących regulacji dotyczących działalności uchwałodawczej Sądu Najwyższego, po to by – już jako Autorzy niniejszego projektu – opowiedzieć się za ich przyjęciem. Kwestionuje się
zatem konstytucyjność przepisów, których uchwalenie się jednocześnie proponuje. Jest to zarazem najlepszy dowód na okoliczność, w jak dowolny sposób wykorzystywane jest prawo i poszczególne jego instytucje dla realizacji doraźnych zamierzeń.
UWAGA: JUŻ KOŃCOWY FRAGMENT POGLĄDU SN
"Wszystko to sprawia, że proponowane zmiany legislacyjne, nawet teoretycznie, trudno uznać za „zmianę ustroju” Sądu Najwyższego w rozumieniu art. 180 ust. 5 Konstytucji RP. Z pewnością nie można mówić o takiej zmianie już na etapie wejścia w życie projektowanej ustawy. Znaczna część problematyki odnoszącej się do organizacji i właściwości projektowanych izb ma bowiem zostać dopiero uregulowana w rozporządzeniu wydanym na podstawie art. 3 § 2 ustawy. Sam Projektodawca zakłada, że nie nastąpi to z dniem wejścia w życie ustawy, skoro w art. 91 ustanawia się przepisy przejściowe dotyczące okresu od dnia wejścia w życie do dnia wydania tych przepisów. Tymczasem, jak wskazano powyżej, zgodnie z projektowanym art. 87 § 1 wszyscy, sędziowie Sądu Najwyższego mieliby zostać przeniesieni w stan spoczynku już w dniu następującym po dniu wejścia w życie ustawy, co jest rozwiązaniem sprzecznym z art. 180 ust. 1 i ust. 5 Konstytucji RP.
KONIEC OBSZERNEGO CYTATU Z PISMA SN
Zważyć należy, że zaprezentowany cytat dotyczył jedynie argumentacji SN odnoszącej się do art.180 ust.5 Konstytucji. Argumentacja miała wykazać, że brak jest podstaw do przeniesienia sędziów SN, pomimo zmian ustroju tego sądu.
Zacytowałem w/w, obszerny i w całości fragment dla dokładności i rzetelności dyskusji. Jeśli ktokolwiek straci cierpliwość dla pełnej jego lektury lub nie będzie wiele z tego rozumiał (co jest zupełnie usprawiedliwione, gdyż nie każdy musi być prawnikiem i to prawnikiem analizującym język takich wywodów) - to pragnę poinformować, że jasno brzmiący i zrozumiały art.180 ust.5 Konstytucji, wymagający dla przeniesienia sędziego w stan spoczynku
- j e d y n i e "zmiany ustroju sądów". Natomiast dla (zainteresowanych w jego wykładni) sędziów Sądu Najwyższego znaczy zupełnie coś innego, gdyż według nich:
a)w art.180 ust.5 Konstytucji nie mówi się wyraźnie o "Sądzie Najwyższym" (....Sąd Najwyższy winien w nim być wyraźnie wskazany");
JEST TO POGLĄD SN ABSURDALNY, BO JEŚLI W ART.180 ust.1
KONSTYTUCJI JEST SŁOWO "SĄDY" BEZ WYŁĄCZENIA SĄDU NAJWYŻSZEGO - TO PRZEPIS TEN ODNOSI SIĘ RÓWNIEŻ DO SĄDU NAJWYŻSZEGO;
b)w art.180 ust.5 Konstytucji chodzi jedynie o zmiany ustroju sądów zgodne z Konstytucją.
TAKIEGO POGLĄDU SN NIE MOŻNA PRZYJĄĆ, GDYŻ ART.176 UST.2 KONSTYTUCJI POZOSTAWIA WPROWADZENIE ZMIAN W USTROJU W SĄDACH ZWYKŁEJ U S T A W I E (która jeśli nie zostanie zakwestionowana przez Trybunał Konstytucyjny jako sprzeczna z Konstytucją - korzysta z domniemania zgodności z ta Konstytucją i ustawa ta m u s i być stosowana, jak wiążąca wszystkich - także sędziów SN.
c)pojęcie "ustroju sądów" z art.180 ust.5 Konstytucji jest według SN "pojęciem szerszym aniżeli ich (sądów) struktura wewnętrzna" (str. 6 pisma SN).
PYTANIE JEDNAK: SKĄD WIADOMO, ŻE POJĘCIE TO NIE OBEJMUJE ZMIAN STRUKTURY WEWNĘTRZNEJ SĄDU ? ANALIZOWANY PRZEPIS STANOWI OGÓLNIE O "ZMIANIE USTROJU SĄDÓW" NIE WYKLUCZAJĄC Z TYCH ZMIAN - TAKICH ZMIAN, KTÓRE SĄ ZMIANAMI STRUKTURY WEWNĘTRZNEJ SĄDU.
SĘDZIOWIE SĄDU NAJWYŻSZEGO ZUPEŁNIE PRZEMILCZAJĄ, JAKI JEST CEL ART.180 UST.5 KONSTYTUCJI. CELEM TYM JEST ODPOWIEDŹ NA PYTANIE CO ZROBIĆ Z SĘDZIAMI, KTÓRZY NA SKUTEK ZMIAN USTROJU SĄDÓW NIE MOGĄ POZOSTAĆ NA DAWNYCH STANOWISKACH.
PRZEPIS TEN PODAJE WYJŚCIE Z TAKIEJ SYTUACJI, TZN. SĘDZIÓW TAKICH ALBO PRZENOSI SIĘ DO INNEGO SĄDU ALBO PRZENOSI SIĘ W S T A N S P O C Z Y N K U. ZATEM ANALIZOWANY PRZEPIS MA ZASTOSOWANIE W K A Ż D E J ZMIANIE W USTROJU SĄDÓW TAKŻE W ZMIANIE WEWNĘTRZNEJ, JEŚLI TYLKO ZMIANA TA POWODUJE, ŻE SĘDZIA (SĘDZIOWIE) NIE MOGĄ POZOSTAĆ NA SWOICH, DOTYCHCZASOWYCH STANOWISKACH - A TAK JEST WŁAŚNIE W SĄDZIE NAJWYŻSZYM PO WPROWADZENIU NOWEJ STRUKTURY, TZN. PODZIAŁU NA TRZY N O W E IZBY.
Reasumując - z podanych przyczyn nie mogę zgodzić się z opinią Sądu Najwyższego dotyczącą art.180 ust.1 Konstytucji zawartą w cytowanym piśmie SN z dnia 18 lipca 2017 r.
UWAŻAM, ŻE W ZAJĘCIU PRZEZ SĄD NAJWYŻSZY TAKIEGO POGLĄDU NIE ZDECYDOWAŁA ARGUMENTACJA MERYTORYCZNA. MOGŁA NATOMIAST ZADECYDOWAĆ CHĘĆ UTRZYMANIA DOTYCHCZASOWYCH STANOWISK.
C.D.N.
Jacek Jakubiec @ 95.40.72.*
wysłany: 2018-07-28 20:40
Oooooo, dużo tego!
A jeszcze JAN sygnalizuje że ciąg dalszy nastąpi. Mam wrażenie, że to dyskurs tęgich profesjonałów. I bardzo dobrze !
Myślę, że nie zakłócę Panom ich rozmowy jeśli wrzucę tu mój wpis w tonie nieco osobistym. To niebawem.
Jacek Jakubiec @ 95.40.72.*
wysłany: 2018-07-28 22:50
To będzie polityczne credo gospodarza forum.
Nieraz deklarowałem tu swoją - jako blogera – apolityczność. Chciałbym się tego trzymać, aliści moje forum zrobiło się mimo wszystko polityczne. Krąg dyskutantów jest kameralny. Wypowiedzi, jakie tu padają, dają świadectwo obywatelskiego zatroskania ich autorów i są po prostu ciekawe, także dlatego gdy swoje salwy oddają polemiści z obydwu stron polsko-polsko-wojennej barykady. Dlatego mimo powyższej deklaracji i nawet mimo tego, że te głosy są obok tematu mojego artykuły, nie myślę nikogo kneblować czy cenzurować „ad meritum”. Jeśli już, to bez wahania wywalam jałowy bełkot i hejterski chłam, zresztą wpisy tego rodzaju trafiają do mnie coraz rzadziej.
Nie czuję się zobowiązany do odnoszenia się do treści każdego publikowanego tu wpisu, ważniejsze jest, bym możliwie prawidłowo spełniał powinności gospodarza forum.
Ale uznałem, że czas także na mnie…
Jest sobota (za nami ekstraordynaryjne doświadczenie z obserwacją zaćmionego księżyca) i czytając raz jeszcze wpisy panów Wieńczysława, Buńka, Jana, pomyślałem, że jednak się tu wtrącę. Jeśli nie merytorycznie, to przynajmniej z moim krótkim politycznym credo.
Skłaniają mnie do tego wpisy, że robię za propagandową tubę PiS-u, pytania „Panie Jacku, czy Panu nie wstyd…?”, etc. No więc odpowiadam, że mi nie wstyd.
Dlaczego?
Czuję się zwolniony z gruntownych wyjaśnień, bo dwa lata temu już to tutaj zrobiłem. Myślę o artykułach „Kibicuję Pani Beacie” (26.05.2016) a potem „O dobrej zmianie raz jeszcze” (21.07.2016).
No, ale minęły dwa lata! Życie polityczne galopuje a jako że tylko krowa... itd., coś mogło mi się odwidzieć. Otóż nie, ekipa od dobrej zmiany nadal ma moje zdecydowane wsparcie.
Kluczowe argumenty są powszechnie znane, ale podam je tu w aktualnej, własnej optyce.
W dużym skrócie, rzecz jasna.
Otóż scheda po poprzednikach obecnej ekipy jest taka, że w wielu dziedzinach trwa wysyp ujawnianych co i rusz mniejszych czy większych grzechów i afer, dowodów niezborności aparatu państwa dziś już oczywistej. Tak oczywistej, że wręcz dziwi, jak to państwo mogło funkcjonować! O ile w ogóle? Toż nie kto inny, jak jeden z ministrów platformerskiego rządu zdiagnozował ten stan rzeczy w dosadnych frazach, że „państwo jest teoretyczne” i w ogóle „ch... d... i kamieni kupa”. Nawet jeśli diagnoza była postawiona w zakrapianych okolicznościach gastronomicznych, to przecież okazała się boleśnie trafna. Czyż nie ?…
W wyborczym roku 2015 społeczeństwo o tym wszystkim wiedziało dużo mniej niż dziś, mimo to obraz polskiej rzeczywistości był już na tyle klarowny, że poprzednicy usłyszeli bardzo wyraźne „a panom już dziękujemy!”. Była to nie tylko sankcja za marne efekty ośmioletnich rządów, choć to przecież też!, ale przede wszystkim przejaw całkowitego braku wiary, że może warto pokazać tej formacji jeszcze nie czerwoną a na razie żółtą kartkę, na zasadzie że chłopcy chcieli dobrze, tylko im trochę nie wyszło. Że teraz to już nie będzie żadnych ambergoldów, mafii od nieruchomości, VAT-u czy innych, że teraz sądownictwo już się samo oczyści, etc. Czy można było im wierzyć? Komu?! Czy może ministrowi od narodowej kasy, który tonem eksperckiej wyroczni kategorycznie twierdził że "na to pieniędzy po prostu nie ma!" (koniec cytatu), a który dziś powinien zjeść własny język?
Tak to wyglądało i ktoś ten cały (dzieci nie słuchajcie!) burdel musiał wreszcie posprzątać.
No i sprząta. Wyraźnie z coraz lepszym skutkiem! Że nie bez błędów, potknięć i wpadek? To prawda, ale ciągle bez takich porażek, które podważałyby moją sympatię i zaufanie do tej ekipy.
A kim są dzisiejsi zwolennicy mało ambitnej opcji „żeby było jak było"? Poza znanymi frontmanami opozycji totalnej, Polacy od wczoraj znają jej nową twarz. Myślę o młodym osobniku z wyraźnym ADHD, który uwziął się aby sprowokować rówieśnika w policyjnym mundurze. Nie udało mu się. Takie zachowanie, jakie ów bojownik o... (no właśnie, po prawdzie nie wiem o co!) z wigorem demonstrował, kontent chyba że go nagrywają, lud prosty diagnozuje określeniem „panie, on jest psychiczny”.
No dobra, to przypadek skrajny. Ale co myśleć o super-autorytecie, który wybrał się (na szczęście bez spluwy) aby manifestować pod Sądem Najwyższym? Chętnie znów stanąłby jak kiedyś na czele milionów rodaków, dziś troszczących się o przestrzeganie konstytucji i o praworządność. Tak jak on sam się troszczy. Szczerze, ciągle z Matką Boską w klapie. Ale, ale… czy aby wtedy gdy robił za ojca narodu, nie uczył Polaków jak falandyzować prawo? Rzec można: uczył i nauczył więc o co ten krzyk?
Upraszczam, ironizuję…
Polska rzeczywistość AD 2018 to jednak temat bardzo ale to bardzo poważny.
Moje powyższe retrospekcyjne konstatacje to też skrót myślowy. Wywody dalece niepełne, bo polska rzeczywistość jest pełna niewiadomych, w istocie nie do ogarnięcia. W wyborach jakich dokonujemy, często przychodzi oprzeć się na intuicji. Ja z przekonaniem, tyleż intuicyjnie co rozumowo, opowiadam się po pisowskiej stronie narodowych sporów. Z tego próbowałem tu się wytłumaczyć, co uważam za swoją powinność, zwłaszcza wobec tych bliźnich, znajomych, przyjaciół także członków rodziny z którymi zdarza mi się toczyć polityczne spory. Bywa że rozstajemy się pozostając każdy przy swoim zdaniu, ale nie przestając się szanować a nawet lubić.
Na zakończenie temat szczególny. Trudny. Żeby nie było za słodko.
Mam pewien dylemat poznawczy, na który odpowiedzi nie znajduję. Może ktoś pomoże? Zastanawia mnie dość liczne grono aktorów wspierających „totalsów”, a zwalczających pisowską formację Dobrej Zmiany. Niektórzy/niektóre z nich czynią to wręcz z dużą ostentacją, rozumiem więc że i z dużym osobistym przekonaniem. A mowa tu o artystach niekiedy wybitnych i popularnych, których kunszt aktorski Polacy od lat podziwiają. Jak to jest że ludzie dysponujący z reguły ponad przeciętnym potencjałem wrażliwości duchowo-emocjonalnej, często też erudycji i intelektu, wspierają w istocie formację, która na to coraz mniej zasługuje? Czy może jest tak, że to postawy nie tyle za P.O. czy Nowoczesną, co przeciw demonicznemu „Kaczorowi” i jego PiS-owi?
Ten dylemat można odnieść do niektórych innych artystów, naukowców, pisarzy, o żurnalistach nie mówiąc, ale aktorzy, to przecież branża szczególnie rzucająca się w oczy. Oni nie chcą faszyzmu, szowinizmu, niszczenia państwa, satrapii, dyktatury… Ależ ja też nie chcę !
Coś mi tu nie pasuje...
Wieńczysław @ 176.114.235.*
wysłany: 2018-07-29 01:25
Tę ostatnią kwestię, zgadzam się, że bardzo intrygującą, postaram się Panu Jackowi wyjaśnić, na tyle ile mogę, bo oczywiście nie jest to wynik jakichś badań, lecz moja subiektywna teoria. Otóż tzw. bohema artystyczna w dużej większości popiera opozycję, a nie PiS dlatego, że PiS kojarzy im się z narodowo-katolickim zaściankiem, którego szczerze nie cierpią. Sądzę, że w drugiej połowie XX wieku (chyba nie tylko w Polsce i nie tylko w wyniku działania komunizmu) został zmieniony paradygmat w kulturze. Wcześniej kultura miała wzmacniać pewne wartości, stać na ich straży, uwypuklać to, co dobre, tradycyjne, i to co wymaga od jednostki pewnego poświęcenia i wyrzeczeń na rzecz takich wartości jak ojczyzna, naród, państwo. Od pewnego trudnego do uchwycenia momentu nastąpił zwrot w kierunku indywidualizmu, liberalizmu, a więc: od tej pory ważna stała się jednostka, jej dobro, jej zadowolenie. W tym paradygmacie to co wspólnotowe, to co wiąże się z tradycyjnie wyznawanymi wartościami, z religią itp., jest postrzegane jako opresyjne i jako takie stanowi przedmiot dekonstrukcji, nieustannego kwestionowania i podważania, a w końcu odrzucenia, w ramach tzw. emancypacji jednostki. Myślę (choć nie badałem tego zbyt wnikliwie), że jeszcze w dwudziestoleciu międzywojennym te tendencje się krzyżowały, a nawet potrafiły współistnieć w pewnej zgodzie. Na przykład Witkacy na pewno stawiał na wolność jednostki, jego styl życia to potwierdzał. A jednak koniec jego życia świadczy o tym, jak bardzo świadomy był faktu, że pewnego zakorzenienia we wspólnocie nie da się wyplenić, że jednostka silnie uzależniona jest od tego, w jakim otoczeniu, w jakim społeczeństwie funkcjonuje.
Później było już tylko gorzej, bo zarówno komunizm w tzw. bloku wschodnim, jak i demokratyczny liberalizm na Zachodzie, przeorały umysły znacznej części elit, a jak wiemy m.in. ze znakomitej pracy prof. Ryszarda Legutki "Triumf człowieka pospolitego", między tymi ideologiami istnieje silne powinowactwo. Skutkiem tego był wspomniany zwrot w kierunku indywidualizmu i hedonizmu, czyli w skrócie: ma nam się żyć wygodnie, mamy się rozwijać gospodarczo i korzystać z dobrobytu, religię należy odrzucić jako niepotrzebne zabobony, warunkiem pomyślnego rozwoju jest absolutna wolność jednostki w każdej sferze: seksualnej, artystycznej itd. (oczywiście dopóki nikt ewidentnie nie szkodzi drugiemu). Każdy niech robi co chce, niech przyjmuje własny styl życia, szuka własnej drogi, niech eksperymentuje, próbuje wszystkich smaków, nie ogląda się na autortytety, tradycję, bo to są omylne i zwodnicze, prowadzą do opresji, nie pozwalają na wyzwolenie naszego potencjału twórczego.
Wszystko, co stoi na drodze do tego nowego wspaniałego świata: instytucje, Kościoły, tradycyjne sposoby społecznego funkcjonowania, konserwatywne systemy etyczne, należy odesłać do lamusa, a jeśli będą stawiały opór - walczyć z nimi.
Szczególnie stało się to udziałem artystów, ponieważ oni potrzebują jak nikt inny wolności do tego, aby mogli w nieskrępowany sposób spełniać się artystycznie.
Ponieważ jednak w całej kulturze zachodniej po II wojnie światowej zapanowało zwątpienie w dotychczasowy paradygmat kulturowy, artyści zamiast "budowania" zaczęli "niszczyć" - w takim sensie, że syntezę zastąpili analizą, kompozycję - dekonstrukcją. Skoro dotychczasowa zasada, na której przedsiębrano różne działania artystyczne wzięła w łeb, bo niczego wartościowego na tym nie zbudowano, kultura zachodnia niejako się posypała (taką tezę stawiali intelektualiści z tzw. szkoły frankfurckiej), a wyjścia z tej sytuacji zaczęto szukać w radykalnym indywidualizmie.
Bo generalnie trzeba przyznać, że to jest łatwiejsze i korzystniejsze: nie muszę niczego tworzyć, mogę niszczyć, a to też będzie uznane za sztukę, za element jeśli już nie kultury, to modnej kontrkultury. Czyli przyczyną tego zjawiska, o którym Pan pisze, moim zdaniem jest łatwizna.
Dzisiaj zmarła wielka artystyka, Kora Jackowska. Ja też nie mam wątpliwości, że taką właśnie wybitną wokalistką była i zawsze byłem pod wielkim wrażeniem utworów Maanamu. Ale przypomniano dzisiaj jej wypowiedź, że (cyt. z pamięci) "ojczyzna, naród - to są abstrakcje, a gdzie w tym wszystkim jest człowiek?" Brzmi pięknie, ale moim zdaniem jest to nic więcej jak tylko credo jej filozofii egotyzmu. Człowiek jest najważniejszy, czyli "ja".
Cały ten proces widać dobrze po muzyce w PRL-u. O czym śpiewali Mieczysław Fogg, Irena Santor, Ewa Demarczyk? Był to przekaz budujący, "poprawny", "grzeczny", taki, który dotyka pozytywnej strony natury ludzkiej, który porusza się w kręgu pewnych "dozwolonych" i "typowych" dla człowieka emocji i zachowań: miłości, smutku, rozczarowania, zdrady, a przekaz utworów zawsze wyraża jakąś chęć uratowania choćby cząstki tego, co dobre. Natomiast gdy nadeszła kultura alternatywna, kontrkultura i gdy pojawił się choćby taki zespół Maanam (ale nie tylko), zdjęto tej rzeczywistości całą maskę, którą uznano właśnie za fałszywą i zaczęto wydobywać z ludzkich dusz pewne demony, zaczęto opisywać rzeczywistość w sposób bezkompromisowy, bez lukru (oczywiście wszystko na znakomitym poziomie artystycznym) oraz jako dziwaczną, niezrozumiałą, tajemniczą, groźną. A wniosek, jaki wyciągnięto, bardzo niepokojący, pozostaje aktualny do dziś: życie i świat jest bez sensu - o tym właśnie bardzo często wspomina w wywiadach Emilian Kamiński, dyrektor teatru "Kamienica" - według niego sztuka dzisiaj lubi udowadniać swemu odbiorcy, że życie nie ma sensu, on zaś chce go od tego przekonania odwieść i pokazać jasne strony życia.
Teraz już wiemy, dlaczego Emilian Kamiński kojarzony jest bardziej z konserwatywno-pisowskimi zapatrywaniami, aniżeli z celebrycko-lewicowo-peowskim półświatkiem. Klaruje się tutaj odpowiedź na Pana podstawowe pytanie. Aktorzy sprzyjają PO, a atakują PiS, dlatego że PiS opowiada się za obroną/przywróceniem/ocaleniem pewnego kanonu tradycyjnych wartości, a oni tego nie chcą, bo według nich człowiek demokratyczno-liberalny, w pełni wolny, pozwalający sobie dokonywać różnych prowokacji względem pewnych wytypowanych instytucji, wolny od nakazów i zakazów tradycyjnego społeczeństwa reprezentuje pewien wyższy typ człowieka - bardziej szlachetnego, bardziej inteligentnego, bogatszego, takiego ideału, do którego wszyscy checielibyśmy dążyć. To jest łatwiejsze i korzystniejsze, wiąże się i kojarzy się z wieloma profitami na wielu płaszczyznach.
Trzeba też pamiętać, że ludzie - odbiorcy sztuki też lubią, gdy im artysta pokaże, że jednak można robić coś, czego dotychczas nie można było. To też kusząca perspektywa. Na takim przekazie można na pewno więcej zarobić, niż na byciu wiernym jakimś tradycyjnym zasadom moralnym.
Ale to chyba niejedyny powód, bo przecież dlaczego niby liberalizm/libertynizm itp. miałby stać w sprzeczności z patriotyzmem? Jedno nie musi wykluczać drugiego. Są przecież zachodni artyści, którzy kwestionując tradycyjną kulturę, zachowują pełną lojalność wobec swojego kraju i głosują na partie kierujące się jego interesem.
Moim zdaniem za prawidłowe należałałoby uznać wyjaśnienie na podstawie teorii wskazującej na neokolonialny status III RP. Najlepiej pokazują to wypowiedzi różnych znanych osób: Juliusza Machulskiego, który o Polsce wyraził się jako o "średnio ważnym kraju", Władysława Bartoszewskiego ("brzydka panna bez posagu") i wielu, wielu innych, które Polskę postrzegają jako grajdół, którym rządzi dyktator z Żoliborza do spółki z Rydzykiem. Polska w ich wyobrażeniu jawi się jako nic nie znaczący, zapyziały kraik, godny pożałowania, "Pokraj" - jak to głosi tytuł niedawnej książki Saramonowicza, "Pokraj" - czyli pokraczny kraj; Polska stara, brzydka, bezzębna, "Polska jako wściekłe niemowlę" - tych różnych często niezbyt mądrych zdań mgółbym cytować bez liku, jest tego cały niekończący się ciąg i mógłbym tutaj się poczuć jak bohater filmu "Człowiek, który śpi" - będący w ciężkiej depresji, który pod koniec widzi ludzi jako potwory, które go prześladują - dokładnie w taki sposób jesteśmy bombardowani tezami o tym, jaka Polska jest beznadziejna, jacy Polacy są durniami, niezdolnymi do niczego sensownego.
Przypomina się książka skądinąd publicysty "Gazety Wyborczej" pt. "No dno po prostu jest Polska", który to prześledził całą tradycję antypolskich utyskiwań, których autorami byli sami Polacy, bo tak się składa, że nikt tak źle o Polsce nie sądzi, jak sami Polacy.
Jak z kolei opisuje to wspomniany już Ryszard Legutko w "Eseju o duszy polskiej" - trudno się dziwić tym narzekaniom, jeżeli Polska przeżyła tak ogromne tragedie w XX wieku - II wojna światowa, powstanie warszawskie, lata stalinizmu, kolejne nieudane "miesiące", a potem zdradę elity solidarnościowych, ułomną, postkomunistyczną III RP i inne nieprzyjemne historie, a do tego stała się polem neokolonialnej ekspansji Zachodu. Polska w jego metaforze przypomina inwalidę, ubezwłasnowolnionego, który żyje niejako z łaski Zachodu. Trochę podobnie sytuację opisuje Dariusz Karłowicz - "Polska jako Jason Bourne" - człowiek, który stracił pamięć i nie wie, kim jest, choć zachował wszelkie przymioty, które w przeszłości czyniły go skutecznym w działaniu i silnym.
Trudno się więc dziwić, że takiego aktora, którego jako tako obeznają z historią i literaturą, ta polskość odrzuca, bo kojarzy mu się z porażką, bezsensem i bagażem kulturowym wprost nie do zniesienia (te same głosy mogliśmy przeczytać w eseju Donalda Tuska dla "Znaku" z 1987r. - "brzmię, którego nie bardzo mam ochotę dźwigać"). Z drugiej strony bycie aktorem, humanistą i artystą, który do pewnego stopnia musi liczyć się z odbiorcami, wiąże się z tym, że nieuknione jest pewne odniesienie się do dziedzictwa polskiej kultury. Ale żeby nie podtrzymywać tego złego, co prowadzi do porażki, artysta musi dać nową odpowiedź na tradycyjną kulturę i tą odpowiedzią jest Europa, Unia Europejska, Zachód, nowoczesne trendy, które stamtąd przypływają. Wystarczy przypomnieć sławną wypowiedź Jerzego Stuhra: och, jak ja bardzo się starałem za wszelką cenę zostać Europejczykiem, jak ja się wstydziłem tej Polski. Tacy aktorzy jak właśnie jeden i drugi Stuhr, Marek Kondrat, Magdalena Cielecka, Jacek Poniedziałek, traktują tradycyjną Polską kulturę, związaną z Kościołem, a także zwykłych Polaków - katolików, z pogardą, bo wg nich tylko człowiek ukształtowany wg europejskich, nowoczesnych standardów lewicowo-liberalnej poprawności spełnia pewien ideał humanizmu i stanowi remedium na niski status Polski na arenie międzynarodowej, także w kulturze. W tej optyce np. katolicyzm to jeden z elementów, jedna z przyczyn, przez którą nie potrafimy rozwinąć nowoczesnego, silnego i bogatego społeczeństwa (co jest oczywiście wierutną bzdurą, ale nie czas rozwijać tutaj tego wątku).
No a PiS jako partia, której przedstawiciele i sympatycy nie stracili wiary w polskie dziedzictwo kulturowe i nie uważają, że to ono jest przyczyną naszych nieszczęść - automatycznie staje się wrogiem.
Aktorzy nie mogą powiedzieć zaś wprost, że chodzi im o odrzucenie tej kultury, bo to brzmiałoby zbyt szaleńczo i radykalnie - muszą jakoś uzasadnić swoją niechęć do PiS-u, a skoro PiS rzeczywiście chce traktować ową tradycyjną polską kulturę jako uprzywilejowaną i jako źródło naszych sukcesów w przyszłości - to interpretują to jako nieuprawniony, "faszystowski" zamach na wolność, na tzw. "wartości europejskie", którym są bardziej wierni niż Polsce. Polska wg nich powinna stać się przedmiotem pewnej operacji wykorzenienia kulturowego dokonanego przez międzynarodowe, europejskie instytucje, bo tylko dzięki temu będzie nam się wszystkim lepiej żyło jako jednostkom.
Przepraszam za może nieco chaotyczny wywód, pisany w pośpiechu, ale tak to po prostu widzę.
JJ:
Dziękuję, chaosu nie widzę, wywód klarowny i bardzo ciekawy (m.in. celne przywołanie losu Witkacego), ale podstawowego dylematu - dlaczego ONI to robią? - Wieńczysław nie wyjaśnia.
Nie jestem psychologiem, więc może grzeszę niewiedzą, ale właśnie na tym gruncie coś mi tu zgrzyta. Aktor to na ogół żaden homo politicus (z wyjątkami, vide Reagan, Schwarzeneger...), trochę z natury egoista, ale przede wszystkim istota, bardziej niż inni subtelna emocjonalnie, wrażliwa na dobro i piękno. No i na prawdę. A tu gdyby nie Łaniewska, Zelnik, Pietrzak czy Kamiński, można by mieć wrażenie, że pod względem elementarnej wrażliwości na prawdę, a nawet na polskość, nagle cała ta branża stała się aksjologicznie prymitywna, daje się zakłamywać, jakoś stroglodyciała! Gdy widzę panią Dorotę Stalińską, bo słuchać hadko, to trudno opędzić się wrażeniu, że zabiega o aktorskie spełnienie, tyle że teraz w innych dekoracjach.
W sumie, sprawa "polscy aktorzy a polityka" to jednak problem wycinkowy i może niepotrzebnie go tu wprowadziłem...
JAN @ 159.205.110.*
wysłany: 2018-07-29 15:51
C.D.mojego wpisu z dnia 28-07-2018 r. godz.16,59.
Oprócz - opisanej we wpisie poprzednim - podstawy prawnej (art.180 ust.5 Konstytucji RP) przeniesienia sędziego SN w stan spoczynku (z powodu "zmiany ustroju sądów") - istnieje podstawa druga, którą jest osiągnięcie przez sędziego odpowiedniego wieku emerytalnego. Ta podstawa jest bardzo kwestionowana i nie przestrzegana w praktyce przez Pierwszą Prezes SN M. Gersdorf, która twierdzi, że pomimo przekroczenia odpowiedniego (65-lat) wieku oraz nie skorzystania z procedury umożliwiającej dalsze zatrudnienie - "jest nadal do końca 6-letniej kadencji I Prezesem SN".
Czy zwolennicy odmiennego poglądu nie mają racji prawnych, a w szczególności, czy popadają w sprzeczność z Konstytucją ?
Aby bezstronnie odpowiedzieć na to pytanie należy zacząć właśnie od przepisów Konstytucji.
I tak - art.180 ust.4 Konstytucji stanowi wyraźnie,że to:
"USTAWA (a nie Konstytucja) określa granicę wieku, po osiągnięciu której sędziowie przechodzą w stan spoczynku"
Korzystając z tego "odesłania" przez Konstytucję do u s t a w y - określono granicę wieku w u s t a w i e o SN, której art. 37. § 1 stanowi:
"Sędzia Sądu Najwyższego przechodzi w stan spoczynku z dniem ukończenia 65. roku życia, chyba że nie później niż na 6 miesięcy i nie wcześniej niż na 12 miesięcy przed ukończeniem tego wieku złoży oświadczenie o woli dalszego zajmowania stanowiska i przedstawi zaświadczenie stwierdzające, że jest zdolny, ze względu na stan zdrowia, do pełnienia obowiązków sędziego, wydane na zasadach określonych dla kandydata na stanowisko sędziowskie a Prezydent Rzeczypospolitej
Polskiej wyrazi zgodę na dalsze zajmowanie stanowiska sędziego Sądu Najwyższego" . "
Już te dwa przepisy wystarczą, aby "przeciętny" człowiek (bez specjalizacji prawniczej) mógł stwierdzić, że po ukończeniu 65-lat pani Pierwsza Prezes Sądu Najwyższego p r z e s z ł a w s t a n s p o c z y n ku.
I na tym pewnie zakończyłaby się cała sporawa z panią M. Gersdorf, gdyby nie to, że ta regulacja prawna godzi w interes osobisty tej pani oraz w interes polityczny przeciwników wprowadzanych zmian w sądownictwie.
Dla usiłujących podważyć wskazaną podstawę prawną, wynikającą chyba z j a s n y c h przepisów (które ze względu na swą klarowność nie powinny być już interpretowane zgodnie z zasadą "clara non sunt interpretanda") - powstała duża trudność. Jednak postarali się oni o kilka argumentów, która mają uzasadnić postępowania pani M. Gersdorf i nadal traktować Ją jako Pierwszą Prezes SN.
Argumenty te są następujące:
i)Panią Gersdorf chroni przepis art.183 ust.3 Konstytucji, który stanowi:
" Pierwszego Prezesa Sądu Najwyższego powołuje Prezydent
Rzeczypospolitej na sześcioletnią kadencję spośród kandydatów przedstawionych przez Zgromadzenie Ogólne Sędziów Sądu Najwyższego".
Powstaje jednak pytanie, czy przepis ten reguluje w s z y s t k i e sytuacje, które mogą się zdarzyć w trakcie kadencji, tzn. czy przepis ten należy rozumieć jako ustanawiający a b s o l u t n e (bez względu na okoliczności) dotrwanie powołanego I Prezesa SN ściśle do końca sześcioletniej kadencji ?
Odpowiedź musi być negatywna ze względu na inne przepisy Konstytucji, które przewidują przeniesienie sędziego w stan spoczynku, np. z powodu choroby lub utraty sił (art.180 ust.3 Konstytucji). Bardzo ważne jest to, że Konstytucja jednakowo określa te sytuacje, używając określenia "przeniesienie sędziego w stan spoczynku" . T a k i e g o s a m e g o
o k r e ś l e n i a u ż y w a K o n s t y t u c j a d l a s y t u a c j i,
w k t ó r e j n a s t ą p i ł a "z m i a n a u s t r o j u s ą d ó w" (polegająca także na zamianie struktury danego sądu, jak to ma miejsce obecnie w Sądzie Najwyższym) o r a z g d y s ę d z i a o s i ą g n ą ł
w i e k e m e r y t a l n y (w analizowanym przypadku 65-lat);
2) Panią Gersdorf chroni to, że pełni funkcję Prezesa, a powołane przepisy mówią tylko o przeniesieniu w stan spoczynku " s ę d z i e g o",
a nie Prezesa lub z innej funkcji.
Argument ten jest bez znaczenia, gdyż sędzia przeniesiony w stan spoczynku nie może pełnić funkcji Prezesa. Wynika to wyraźnie z art.183 ust.3 Konstytucji w związku z art.3 ust.1 pkt 2 ustawy z dnia 12 maja 2011 r. o Krajowej Radzie Sądownictwa (w ogóle Prezesem może być tylko sędzia czynny);
3) Panię Gerdorf chroni art.180 ust.1 Konstytucji stanowiący, że:
"Sędziowie są nieusuwalni".
I z tym poglądem nie można się zgodzić, bo użyta w tym konstytucyjnym przepisie nazwa "nieusuwalni" - nie może być rozumiana jako "nieusuwalność a b s o l u t n a". Już bowiem w kolejnych ustępach tego przepisu podane są przypadki "usuwalności" sędziego, tzn.np. choroba, utrata sił, zmiany w ustroju sądów i osiągnięcie określonej przez ustawę granicy wieku;
4)Pania Gersdorf chroni zasada, że prawo nie działa wstecz (lex retro non agit), bo granica wieku 65-lat została wprowadzona dopiero obecnie.
Zasada nie działania prawa wstecz nie została wyraźnie sprecyzowana w Konstytucji. Jest jednak określona w niektórych ustawach, np. w art.3 kodeksu cywilnego, zgodnie z którym:
"Ustawa nie ma mocy wstecznej, chyba że to wynika z jej brzmienia lub celu".
W ustawie o Sądzie Najwyższym oprócz ogólnego (cytowanego wyżej i działającego pewnie pro futuro - wobec sędziów przyszłych) przepisu art.37 ust.1 dotyczącego wieku emerytalnego sędziów - znajduje się p r z e p i s s z c z e g ó l n y, tzn. art. 111 ust.1 adresowany do aktualnych sędziów:
"Sędziowie Sądu Najwyższego, którzy do dnia wejścia w życie
niniejszej ustawy ukończyli 65. rok życia albo ukończą 65. rok życia w okresie trzech miesięcy od dnia wejścia w życie niniejszej ustawy, z dniem następującym po upływie trzech miesięcy od dnia wejścia w życie niniejszej ustawy przechodzą w stan spoczynku, chyba że w terminie miesiąca od dnia wejścia w życie niniejszej ustawy złożą oświadczenie i zaświadczenie, o których mowa w art. 37 § 1, a Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej wyrazi zgodę na dalsze zajmowanie stanowiska sędziego Sądu Najwyższego. Przepisy art. 37 § 2–4 stosuje się odpowiednio".
Jest to przepis wyjątkowy, z k t ó r e g o b r z m i e n i a (vide - cytowany wyżej art.3 kodeksu cywilnego) wynika wyraźnie, że uregulowanie granicy wieku 65-lat z art.37 ustawy o SN stosuje się do osób będących
a k t u a l n i e sędziami Sądu Najwyższego, a w i ę c t a k ż e d o
p a n i G e r s d o r f.
Reasumując - w oparciu o przedstawioną argumentację wyrażam pogląd, że pani Małgorzata Gersdorf nie jest Pierwszym Prezesem Sądu Najwyższego. Jest natomiast sędzią SN w s t a n i e s p o c z y n k u.
Wieńczysław @ 176.114.235.*
wysłany: 2018-07-29 19:09
Pan JAN w zasadzie wyczerpał temat Sądu Najwyższego, choć wciąż liczę jeszcze, że ze strony opozycyjnej znajdzie się głos polemiczny. Częściowo jego argumenty pokrywały się z moimi, choć JAN wyjaśnił to lepiej. Zastanawiam się jednak nad jednym fragmentem:
"SĘDZIOWIE SĄDU NAJWYŻSZEGO ZUPEŁNIE PRZEMILCZAJĄ, JAKI JEST CEL ART.180 UST.5 KONSTYTUCJI. CELEM TYM JEST ODPOWIEDŹ NA PYTANIE CO ZROBIĆ Z SĘDZIAMI, KTÓRZY NA SKUTEK ZMIAN USTROJU SĄDÓW NIE MOGĄ POZOSTAĆ NA DAWNYCH STANOWISKACH."
Mam pytanie do Pana JAN-a: czy wg niego wprowadzone zmiany ustawowe zmieniają ustrój Sądu Najwyższego na tyle, że Pierwsza Prezes "nie może pozostać na swoim stanowisku"? Czy nowa ustawa usuwa bądź zmienia charakter Pierwszego Prezesa SN rozumianego jako organ władzy sądowniczej bądź jego funkcje, rolę względem innych organów?
Buniek @ 176.111.153.*
wysłany: 2018-07-29 23:29
Panie Jacku udało mi się poprzednio coś u pana zamieścić w całości to i może teraz się uda. Ponieważ jednak pan argumenty bezlitośnie wycina, postaram się tylko pewne ich "zajawki" opisać. Otóż panowie, prawo jest zawsze zbiorem umów obejmujących zarówno rządzących jak i rządzonych. Pewne prawa są bardziej powszechnie akceptowane, a inne mniej, niemniej jednak, trwają tak długo aż powstanie przeciw nim taki opór społeczny, który jest w stanie je zmienić. Jak wiemy, ta Konstytucja przetrwała ponad 20 lat i teraz raptem głośnej mniejszości się nie podoba ta Konstytucja i dlatego narusza się jej podstawowe zapisy. Był nawet projekt by jakieś referendum w tej sprawie rozpisać ale chwilowo się z tego wycofano. Oczywiście budzi to gniew innej mniejszości, bo przecież sukces mierzony poprawą poziomu życia obywateli jest ewidentny w ciągu tych lat i zawdzięczamy to w dużym stopniu przestrzeganiu zapisów tej Konstytucji. Zatem, mamy teraz dwie mniejszości z których jedna twierdzi, że Konstytucja jest łamana i drugą która oficjalnie tą właśnie Konstytucją gardzi i jednocześnie twierdzi, że popierany przez nią rząd jej absolutnie nie łamie. Nawet najdłuższe teksty, takie jak nam tu sprezentowali panowie Jan i Wieńczysław nic w tej kwestii nie zmienią. Zatem co zmieni sytuację? Oczywiście opór społeczny o którym pisałem. Ale przecież mamy dwa opory społeczne. Jeden gardzący Konstytucją i domagający się władzy silnej i drugi, który wspiera trwanie tej Konstytucji. A co z większością? No cóż większość ma to daleko gdzieś, bo jakość życia jak już o tym pisałem jest dobra. Zatem, teraz toczy się walka tych mniejszości o głosy tej większości, bo przecież będą wybory. Co robi obecny rząd wobec konieczności organizacji wyborów? (Wszak twierdzi, że Konstytucji nie łamie i wybory zorganizuje.) Ogranicza nam wybór. Każdy polityk, który stanie w szranki wyborcze przeciwko politykom rządowym musi być skompromitowany. Do tego służą prokuratura i media oraz te sądy którymi już władza zarządza. Panowie chyba dla was jest to oczywiste, że prokuratura nie jest niezależna i media tzw. publiczne już nie są publiczne oraz to, że niektóre sądy są przychylne władzy i nawet zmieniają wyroki, które zapadły. Do tego dochodzi manipulacja procedurami wyborczymi. Zatem gra jest nie fair i rodzi resentymenty, bo rząd który tak gra przeciw obywatelom to zły rząd. Ludzie wychodzą na ulice, a władza przeciw nim wyprowadza policję, która stosuje przemoc. C.D.N....
JJ:
A jakie to "argumenty bezlitośnie wycinam"? W teksty komentatorów (a są one pełne argumentów) nie ingeruję i publikuję w całości. Raz jeden wyciąłem dużą część wypowiedzi Buńka, bo była wyłącznie nie wnoszącym nic do dyskusji, niekulturalnym atakiem ad personam i tyle.
Wieńczysław @ 94.254.244.*
wysłany: 2018-07-30 17:30
Panie Buniek, odnieś się Pan do meritum, czy wg Pana Gersdorf dalej jest I Prezesem, czy nie? A nie pisz Pan w kółko to samo, że mamy totalitaryzm. Mijasz się Pan z prawdą i celowo nie przywołujesz żadnych przykładów ni dowodów, bo takich nie ma.
Buniek @ 176.111.153.*
wysłany: 2018-07-30 21:29
Szanowny panie Wieńczysławie, meritum wpisu tego bloga jest to co spotkało szanownego pana Jacka bardzo dawno temu. Wtedy tajemne służby coś sfabrykowały lub nie. Wtedy tajemne służby mogły, a nawet musiały. Zatem meritum powinno być : co z tego wynika obecnie i czy obecnym tajemnym służbom można czy raczej nie? Już wiemy z ostatniego wyroku, że można i tak doszliśmy do sądów, a może i do Trybunału. No, a w tym Trybunale mamy prezesa czy dublera? Teraz i w Sądzie powstanie to samo pytanie: czy to będzie prezes czy dubler? Pan Wieńczysław wobec tego mnie, szarego człowieczka na prowincji pyta: czy wie pan kto jest prezesem? Ja mam prostą odpowiedź, bo Konstytucję przeczytałem. Prezesem jest osoba wyznaczona na 6-letnią kadencję, bo jest nieusuwalna. Mi to pasuje, bo jest logiczne. Nie mogą posłowie po wyborach parlamentarnych wymieniać wszystkich prokuratorów i sędziów w taki sposób by wszyscy byli świadomi, że to są ich prokuratorzy i sędziowie! Dlaczego? Bo to nieuczciwe jest i grozi fabrykowaniem dowodów i niemożnością prowadzenia uczciwych procesów sądowych oraz wydawaniem niesprawiedliwych wyroków przeciwko przeciwnikom politycznym. Dla mnie to jasne jak słońce. Zatem ja wiem kto jest prezesem, a pan Wieńczysław nie wie. No ale najważniejsze jest to, że on jako przedstawiciel lepszego sortu jest dumny z tej niewiedzy i potrafi nawet napisać na ten temat wielostronicowy elaborat. To się nazywa zapatrzenie w nieomylność dyktatora! Bycie dumnym z ignorancji i ślepa wiara, że dekret prezesa, wyznaczający prezesa jest lepszy niż wiedza i doświadczenie wielu mądrych ludzi, mi się nie mieści w głowie. No i na koniec. Panie Wieńczysław w sądach bałagan jest teraz duuużo większy niż za poprzednich rządów. Widać wyraźnie, że jest tam Psucie i Szkodzenie.
JAN @ 159.205.125.*
wysłany: 2018-08-01 10:23
Szanowny Panie Wieńczysławie,
We wpisie z dnia 29-07-2018 r. (godz.19,09) - dokonanym po lekturze moich wpisów - poinformował Pan:
"Zastanawiam się jednak nad jednym fragmentem:
"SĘDZIOWIE SĄDU NAJWYŻSZEGO ZUPEŁNIE PRZEMILCZAJĄ, JAKI JEST CEL ART.180 UST.5 KONSTYTUCJI. CELEM TYM JEST ODPOWIEDŹ NA PYTANIE CO ZROBIĆ Z SĘDZIAMI, KTÓRZY NA SKUTEK ZMIAN USTROJU SĄDÓW NIE MOGĄ POZOSTAĆ NA DAWNYCH STANOWISKACH."
Mam pytanie do Pana JAN-a: czy wg niego wprowadzone zmiany ustawowe zmieniają ustrój Sądu Najwyższego na tyle, że Pierwsza Prezes "nie może pozostać na swoim stanowisku"? Czy nowa ustawa usuwa bądź zmienia charakter Pierwszego Prezesa SN rozumianego jako organ władzy sądowniczej bądź jego funkcje, rolę względem innych organów?".
Dziękując za wychwycenie z mojego (obszernego) wpisu cytowanego fragmentu oraz za zadanie bardzo trafnego pytania
- staram się udzielić następującej odpowiedzi:
Po pierwsze - cytowany mój pogląd na temat rozumienia art.180 ust.5 Konstytucji nie odnosił się ściśle do przeniesienia w stan spoczynku pani Pierwszej Prezes Sądu Najwyższego Małgorzaty Gersdorf. Mocną i zastosowaną już w praktyce podstawą prawną był art.111 ust.1 ustawy o SN i ukończenie przez tą panią 65-lat.
Po drugie - można jednak rozważać w dalszym ciągu, czy istnieje także podstawa przeniesienia w stan spoczynku Pierwszej Prezes SN w oparciu o art.180 ust.5 Konstytucji, tzn. w oparciu o "zmianę ustroju sądów", czyli zmianę ustroju Sądu Najwyższego.
Przy moim poglądzie (zacytowanym wyżej dużą czcionką) mają sens pytania Pana Wieńczysława:
"Czy wprowadzone zmiany ustawowe zmieniają ustrój Sądu Najwyższego na tyle, że Pierwsza Prezes "nie może pozostać na swoim stanowisku"?
Czy nowa ustawa usuwa bądź zmienia charakter Pierwszego Prezesa SN rozumianego jako organ władzy sądowniczej bądź jego funkcje, rolę względem innych organów?".
Przystępując do udzielenia odpowiedzi na pierwsze z pytań zadanych przez pana Wieńczysława muszę wskazać na niedokładność tego pytania względem mojego poglądu. Pomimo, że pan Wieńczysław przedstawia cytat z mojego poglądu, tzn. cytat:"nie może pozostać na swoim stanowisku" - to jest to cytat niedokładny o tyle, że zmieniono w nim użyte w moim poglądzie słowo "dawnym" na słowo "swoim", którego w moim tekście nie ma. Można zapytać, czy zmienia to sens mojego poglądu ? Odpowiadam, że tak, ponieważ:
a)jeśli zdanie oznacza się jako cytat (""), to muszą być w nim
t e s a m e s ł o w a, które rzeczywiście zawiera cytowany fragment;
b)różnica miedzy sformułowaniem "swoje" stanowisko,
a zwrotem "dawne"stanowisko jest istotna ze względu na możliwe różne znaczenie (dokładniej: różne rozumienie). "Swoje" stanowisko oznacza bowiem stanowisko Pierwszego Prezesa Sądu Najwyższego bez względu na to czy jest zmienione nowa ustawą o SN , czy nie (czyli, że pani Małgorzata Gersdorf pozostaje nominalnie "Pierwszym Prezesem Sądu Najwyższego nawet jeśli zmieni się zakres jej dotychczasowych uprawnień); natomiast "dawne" stanowisko oznacza stanowisko nie nominalne, ale z zachowaniem wszystkich dotychczasowych uprawnień i obowiązków (tzn. stanowisko, takie jak było przed zmianami w ustawie o SN).
Z szeregu wprowadzonych zmienioną ustawą o SN regulacji prawnych wynika niewątpliwie, że stanowisko Pierwszego Prezesa SN n i e j e s t t a k i e, j a k d a w n i e j.
Przede wszystkim zabrano Pierwszemu Prezesowi SN wpływ, jaki miał na poszczególne izby SN. W y ł ą c z o n o wpływ na nowopowołaną izbę dyscyplinarną.
Art.20 ustawy o SN w y ł ą c z a uprawnienia Pierwszego Prezesa Sądu Najwyższego wobec Izby Dyscyplinarnej SN
i p r z e k a z u j e je Prezesowi Izby Dyscyplinarnej.
Nawet w okresie obecnym, tzn. do czasu powołania Prezesa SN izby dyscyplinarnej jego obowiązków nie może pełnić Pierwszy Prezes SN, lecz "najstarszy wiekiem sędzia powołany na stanowisko sędziego tej Izby" (vide art.130 ustawy o SN).
Wiele innych przepisów zmienionej ustawy o SN całkowicie zmienia lub wyłącza szereg kompetencji Pierwszego Prezesa SN wobec izby dyscyplinarnej SN (vide - art.28,art. 35 par.3,art. 36 par.8,art.44 par.1 art.47,art.55 par.3,art.77 par.2, art.98 par.1, art.102 par.2).
Ponieważ pan Wieńczysław pytał także o zmianę funkcji, roli Pierwszego Prezesa SN "względem innych organów" - odpowiem na to pozytywnie, przytaczając jako przykładowy przepis art.5 oraz art.6 par.2 ustawy o SN. Wprawdzie sprawozdanie Prezydentowi oraz Sejmowi i Senatowi składa nadal Pierwszy Prezes SN, ale sprawozdanie dotyczące izby dyscyplinarnej stanowi odrębną część opracowaną przez Prezesa SN izby dyscyplinarnej i za ta część nie ponosi odpowiedzialności Pierwszy Prezes SN lecz własnie Prezes SN izby dyscyplinarnej.
Również tylko Prezes SN izby dyscyplinarnej (a nie Pierwszy Prezes SN) występuje na zewnątrz do wszelkich innych organów, gdy stwierdzi nieprawidłowości lub luki w prawie, których usunięcie ma znaczenie dla działania izby dyscyplinarnej. W tym zakresie Pierwszy Prezes SN nie może reprezentować Sądu Najwyższego na zewnątrz.
R e a s u m u j ą c - wyrażam pogląd, że tak daleko idące zmiany pozycji Pierwszego Prezesa SN są "zmianami ustroju sądów" w rozumieniu art.180 ust.5,
Jacek Jakubiec @ 95.40.72.*
wysłany: 2018-08-02 09:47
Panowie, imponująca ta Wasza wymiana opinii! Godna zaiste prawniczego Olimpu, co piszę tu ze szczerym uznaniem. Ale... czy moglibyśmy już szukać podsumowującej puenty?
Ja ją właśnie znalazłem w najświeższym "Do Rzeczy". To felieton Waldemara Łysiaka "Powtórka z rozgrywki". Kto nie czytał, gorąco polecam! To historia sprzed 240 (dokładnie) lat i losy znakomitej inicjatywy, która miała porządkować polskie prawo i sądownictwo, podsumowanej tzw. "Kodeksem Zamoyskiego". Gorzko brzmi zakończenie felietonu, że historia lubi się powtarzać, ale zazwyczaj jako farsa.
Wierzę że tym razem tak nie będzie. Marszałek Senatu twardo zapowiada, że reforma sądownictwa będzie doprowadzona do końca.
Wojciech @ 78.8.58.*
wysłany: 2018-08-02 15:22
Jacek – Przyjacielu!
Przeczytałem i spróbuję napisać odpowiedź na Twoje CREDO.
Piszesz: „...ekipa od dobrej zmiany nadal ma moje zdecydowane wsparcie...”
Otóż moje utraciła już na początku, gdy okazało się, że zwycięstwo w wyborach 2015 roku w dużej mierze zawdzięcza sprytnemu oszukaniu społeczeństwa („schowany” Kaczyński, Gowin w miejsce Maciarewicza i w ogóle do władzy idzie „całkiem inny, nowy PiS”). A ja nie cierpię być oszukiwany!
A jak wygląda realizacja programu wyborczego?
W expose Premier Szydło mówiła: „Pokora, praca, umiar, roztropność w działaniu i odpowiedzialność. A przede wszystkim słuchanie obywateli. To są zasady, którymi będziemy się kierować. Koniec z arogancją władzy i koniec z pychą”.
A praktyka? W Sejmie: praktycznie odebranie prawa głosu opozycji (a to przecież przedstawiciele sporej części Obywateli). Na co dzień: kompletne olewanie opinii prawnych (krajowych i zagranicznych), wprowadzanie „na rym pał” zmian ustrojowych (mimo braku większości konstytucyjnej), dekomunizacja z twarzą Piotrowicza, pazerność („te pieniądze im się należały!”), obsadzanie wszystkiego co się da „Misiewiczami” itd, itd.
Wprawdzie podobne to wszystko do tego, co robiły poprzednie ekipy, ale po pierwsze: miała być „dobra zmiana”, a po drugie (to moje subiektywne odczucie) skala jest dużo większa!
A efekty?
Sądownictwo: „Reforma Trybunału Konstytucyjnego spowodowała, że na jego czele stanęła sędzia Przyłębska, która (wg Opinii Kolegium Sędziów w Poznaniu -http://forum.echodnia.eu/miazdzaca-opinia-o-sedzi-tk-julii-przylebskiej-ujrzala-swiatlo-dzienne-kilkanascie-lat-temu-sad-w-poznaniu-nie-chcial-jej-przyjac-do-pracy-t374669/)
nie nadawała się do pracy w Sądzie Rejonowym! Teraz podobne efekty spowoduje „deforma” Sądu Najwyższego, gdzie bez żenady obniżono kryteria wymagań dla kandydatów na Sędziów SN. A w sądach oczekiwanie na wyrok wydłużyło się średnio o miesiąc.
Wojsko: nie ma helikopterów, ostatnie okręty idą na złom, Konsorcjum Grupa Zbrojeniowa bankrutuje, a w uroczyście otwartej stoczni szczecińskiej, od roku stoi (leży?) stępka okrętu, na który jeszcze nie ma projektu!
Gospodarka: Repolonizuje się banki, ubolewa nad prywatyzacją przedsiębiorstw państwowych, opowiada o milionie samochodów elektrycznych, a równocześnie pozwala się na to, aby bydgoski „Solaris” (światowy potentat w produkcji autobusów elektrycznych) przejęli Hiszpanie.
Polityka zagraniczna: Najpierw San Escobar, potem „zwycięstwo” 27:1. „Sukces” ustawy IPN-owskiej. Obecnie: wstaliśmy z kolan i jako jedyny w UE kraj mamy postępowanie przed Trybunałem o przestrzeganie norm Unii.
Finanse: Dobra koniunktura gospodarcza pozwala dzisiaj spać w miarę spokojnie. W takich okresach, państwa starają się maksymalnie zmniejszyć zadłużenie i racjonalizować wydatki budżetowe. Dlatego m.in. koalicja PO-PSL (tak jak robi to szereg krajów w Europie) wydłużyła wiek emerytalny. A teraz? Hulaj dusza, piekła nie ma! A jak nadejdzie kryzys i nie będzie pieniędzy? Ogłosimy bankructwo? Bo nie wchodząc do strefy EURO, nie możemy liczyć (jak Grecja) na pomoc Unii!
I wreszcie „sztandarowe 500+”.
Jak piszesz Jacku: Minister „od narodowej kasy, który tonem eksperckiej wyroczni kategorycznie twierdził że "na to pieniędzy po prostu nie ma!" ... „dziś powinien zjeść własny język”. Czy aby na pewno? Przecież to samo powiedział (wówczas jeszcze nie premier) Morawiecki, wg którego „500+ to program na kredyt!”. Pomijam niewypał efektu demograficznego (w ostatnim roku urodziło się 6 tysięcy mniej dzieci, niż przed rokiem), i głośno powiem, że tego typu program był potrzebny, i stanowił istny strzał w „10” (zwłaszcza w kampanii wyborczej). Tyle tylko, że mam bardzo poważne zastrzeżenia do jego realizacji. Jeżeli mam spłacać kredyt (a już wiemy, że te wydatki pokrywa się z sprzedaży obligacji, a więc pożyczki zagranicznej), to dlaczego mam płacić za obdarowywanie 500 złotymi ludzi b. dobrze zarabiających i jednocześnie godzić się z tym, że pomija się w nim wiele samotnych matek z 1 dzieckiem, które ledwo wiążą koniec z końcem?! A teraz jeszcze 300+, i znów dla wszystkich, bez względu na zarobki!
To jest normalna „kiełbasa wyborcza”, a nie świadoma i odpowiedzialna polityka i prawie pewne, że skończy się jak „wspaniałe” lata gierkowskie.
I to, co mnie najmocniej ruszyło! Wg Ciebie za kadencji PO-PSL tylko „mafie i ambergoldy” oraz ogólnie burdel.
A teraz co mamy?
Poprzez rozpętanie histerycznej nagonki i wmawianie przez długie lata coraz to nowych „prawd” o zamachu w Smoleńsku, skłócono społeczeństwo do tego stopnia, że trzeba będzie chyba całego pokolenia, abyśmy z tym sobie poradzili. To wina, która obciąża „dobrą zmianę” i nic jej nie wymaże!
Czym jak nie (b. sprytnym) uwłaszczeniem na państwowym majątku, było przejęcie warszawskich nieruchomości przez spółkę „Srebrna?
Czym (gdyby nie upór tamtej koalicji w objęciu „SKOKÓW” nadzorem KNF-u) byłaby (chyba już ponad 3 miliardowa) strata? Czy dlatego, że dzięki tej platformerskiej ustawie, ludziom zwracane są pieniądze z Bankowego Funduszu Gwarancyjnego, to nie ma afery?
A PiS, który blokował tę ustawę miesiącami, a jednocześnie garściami czerpał z różnych form dofinansowania przez te „SKOKI” – to ma czyste ręce?
A następny „dobroczyńca” PiS-u, czyli GetBack, którego (obecnie aresztowany) prezes bronił się, że przecież hojnie finansował pisowskie imprezy i gazety oraz wydawnictwa przychylne „dobrej zmianie” i liczył na pomoc z budżetu, to nie afera?
A Polska Fundacja Narodowa, która do tej pory zasłynęła wydaniem kilku (czy kilkunastu) milionów złotych na bilbordy, które „promowały” Polskę informacją, że „sędzia ukradł kiełbasę”. A pieniądze za bilbordy dziwnym trafem trafiły do parę dni wcześniej założonej przez pracowników Kancelarii Premiera firmy to norma?
W odróżnieniu od tego (przy całej nieudolności właściwych organów) w sprawie AMBERGOLD, komisja nie doszukała się ani cienia korzyści, jakie z tej afery odniosła PO czy PSL.
Za „mafię” prywatyzacyjną bardzo łatwo obciążać PO. Jakoś nikt nie chce pamiętać o tym, że część prywatyzacji przypada na okres rządów L.Kaczyńskiego, a burmistrzem jednej z dzielnic W-wy był obecny minister Obrony Narodowej p. Błaszczak. Natomiast naprawdę winien jest brak woli politycznej wszystkich po kolei ekip, czyli brak ustawy reprywatyzacyjnej.
Podsumowując:
Zdecydowanie wolę „ciepłą wodę w kranie” niż „dobrą zmianę”, gdzie do władzy doszli ludzie, którzy postanowili zburzyć to wszystko co było. Boję się bowiem, że w ferworze rozwalą dom i „kran” w ogóle nie będzie funkcjonował.
I teraz osobiste refleksje, które może do Ciebie dotrą najlepiej. Burzy się łatwo i bardzo często robią to ludzie, których sam wybierasz. Pomyśl o Fundacji Kultury Ekologicznej.
Trzymaj się!
Wojtek
Wieńczysław @ 176.114.235.*
wysłany: 2018-08-02 21:54
"Wieńczysław wobec tego mnie, szarego człowieczka na prowincji pyta: czy wie pan kto jest prezesem? Ja mam prostą odpowiedź, bo Konstytucję przeczytałem. Prezesem jest osoba wyznaczona na 6-letnią kadencję, bo jest nieusuwalna. Mi to pasuje, bo jest logiczne."
Buniek wobec tego mnie, szarego człowieczka na prowincji pyta: co pan wie na temat ruchu planet w Układzie Słonecznym? Ja mam prostą odpowiedź, bo wyjrzałem za okno. To Słońce krąży wokół Ziemi, bo widzę, jak przesuwa się po niebie. Mi to pasuje, bo jest logiczne.
Buniek @ 176.111.153.*
wysłany: 2018-08-03 00:04
Panie Wieńczysław, w kontekście sądownictwa wcale mi nie przeszkadza pana pogląd na temat obrotu sfer niebieskich, ale jestem przeciw by prezes zwycięskiej partii wymieniał wszystkich sędziów w kraju i by miał potężne metody nacisku na nich, bo to grozi zamordyzmem. Przypomnę, że obecna Konstytucja zapewniła wymianę 11 kolejnych rządów w wyniku wyborów. W tej sprawie zarówno partie jak i system sądowniczy stanęły na wysokości zadania. Teraz jednak mam obawy, że obecna władza powraca do metod utrzymania się przy władzy przy pomocy łamania Konstytucji. Jej Twórcy zadbali o to by nawet laik mógł to stwierdzić poprzez jej czytanie! Zatem panie Wieńczysław Konstytucja jest łamana, a poprzedni Sejm wcale Konstytucji nie złamał przy wyborze sędziów TK. No i oczywiście bardzo mi się podobał wpis pana Wojciecha.
Jacek Jakubiec @ 46.77.184.*
wysłany: 2018-08-03 10:18
Drogi Druhu Wojtku!
Dzięki Ci za ten komentarz, który tę dyskusję może zrobić, że tak powiem, pełnokrwistą. Jak widzisz, pan Buniek już odezwał się jako Twój sojusznik.
No i fajnie…
Mój artykuł dotyczył bojów o po-esbecką prawdę. O tym nikt specjalnie nie miał ochoty dyskutować (poza tym, że nie wszyscy uwierzyli że nie byłem kapusiem…), więc przekopaliśmy się przez racje za i przeciw gruntownej reformie sądownictwa, a teraz dochodzimy do fundamentalnych kwestii, czyli do polskich imponderabiliów Anno Domini 2018.
Przywaliłeś mi solidnie!
A dokładniej - przywaliłeś mnie salwą argumentów niebagatelnych, których nie lekceważę. Zwłaszcza, ze wykazujesz się orientacją w obszarach których ja zbyt dokładnie nie śledzę. Niektóre z Twoich stwierdzeń prosiłyby się o polemikę, ale wtedy pójdziemy w kolejne sążniste komentarze (już i tak niektóre mają rozmiary sporych broszur) i zagrzebiemy się w detalicznych przepychankach, widząc drzewa a nie widząc lasu…
Więc pozwól, że raz jeszcze wyłożę to, co uważam za s e d n o sprawy.
To co nas różni, Ty sam Wojtku klarownie eksponujesz w swoim podsumowaniu: „Zdecydowanie wolę „ciepłą wodę w kranie” niż „dobrą zmianę”, gdzie do władzy doszli ludzie, którzy postanowili zburzyć to wszystko co było. Boję się bowiem, że w ferworze rozwalą dom i „kran” w ogóle nie będzie funkcjonował.”.
Wojtku!!! Jakim prawem imputujesz PiS-owskiej formacji wyłącznie niszczycielskie zamiary?! Czy naprawdę wierzysz, że powodują nimi aż tak samobójczo głupie pobudki? Przecież to bzdura! Podobnie jak przypisywanie Jarkaczowi przez jego zajadłych krytyków, żądzy dyktatorskiej władzy dla samej władzy, która go jakoby napędza. Ten facet ma na koncie działania, które trudno akceptować, stąd tak duży, w mojej ocenie niesprawiedliwie duży! - elektorat negatywny.
Boisz się, że w ferworze „rozwalą dom” etc. To prawda, że ryzykują, ale nie rozwalą! Mają jako konkretna ludzka zbiorowość za dużo rozumu i gdy trzeba to potrafią - nie bacząc na wizerunkowe koszty - zrobić dwa kroki do tyłu.
I jeszcze coś. Ta formacja, w odróżnieniu od cynicznych poprzedników, ma w swej „średniej” (wiem, wiem: są różni, ktoś był w PZPR, inny był hipisem...) dużo więcej ideowości a także (choć to w polityce mało znaczący walor) - zwykłej ludzkiej przyzwoitości. Już nie mówiąc o tym, że bardzo odpowiada mi tak mocne i wyraźne odwoływanie się do tego, co w polskim narodzie, w jego dziejach i tradycjach najlepsze. Niechże więc im się uda.
Powrót do filozofii „ciepłej wody w kranie” zdecydowanie mi nie odpowiada...
Patrząc historycznie: niech wreszcie Polakom się uda !
W poprzednim komentarzu przywołałem, za artykułem Łysiaka, nieszczęsny los „Kodeksu Zamoyskiego”. W tym samym numerze nieocenionego „Do Rzeczy” jest drugie, podobne historyczne memento. Cofa nas ono o kolejny wiek, do czasu wiedeńskiej chwały króla Jana III. Wielka, ratująca Europę wiktoria z jednej strony, a równocześnie, tu w kraju, koszmarne niepowodzenie króla w jego próbach reformowania Rzeczypospolitej. Polecam Ci artykuł Jacka Komudy (w jego świetnym cyklu „RYCERZE I WARCHOŁY”) zatytułowany „Jak Sobieski zgubił kraj”. Czy naprawdę jakieś cholerne fatum na nas ciąży?
Zakończę jednak optymistycznie. Pewnie widziałeś przedwczoraj wieczorem w telewizorze 40 tysięcy Naszych Rodaków zgodnie i pięknie śpiewających pod pomnikiem Powstania Warszawskiego powstaniowe pieśni. Żadnych przemówień, Andrzej Sebastian Duda śpiewający w tłumie, a te masy, ci Ludzie, to wszystkie generacje i - jestem pewny – nie tylko zwolennicy PiS-u...
Ściskam Cię Wojtku.
Wieńczysław @ 176.114.235.*
wysłany: 2018-08-05 09:33
Panie Buniek, szkoda czasu na dyskusję - nie przedstawia Pan żadnych racjonalnych argumentów, nawet nie próbuje Pan polemizować ze mną czy z panem JAN-em, ma Pan jakiś swój ograniczony zestaw stałych, ogólnych przekonań - że PiS jest zły, że łamie Konstytucję, że narusza praworządność, że chce wyprowadzić nas z UE - i będzie Pan w każdej wypowiedzi je powtarzał. Nie zależy Panu na dyskusji, tylko na prowadzeniu oskarżycielskiego względem PiS-u monologu. Zostało już chyba dość dobrze wytłumaczone, dlaczego przepis o nieusuwalności sędziów nie rozstrzyga o braku możliwości skrócenia kadencji I Prezesa SN, ale Pan dalej się upiera przy swoim, bo dla Pana "to logiczne". Niby tak hołubicie tę Konstytucję i ciągle o niej krzyczycie, ale czytacie ją wybiórczo i łamiecie wszelkie kanony jej poprawnej wykładni. Powiedzcie wprost, że nie chodzi o żadną Konstytucję, tylko o wasze kompleksy: nienawidzicie PiS-u, bo PiS kojarzy się wam ze wszystkim co najgorsze: z polskim społeczeństwem, z katolickim zaściankiem, z plebejskością, od której tak bardzo staracie się uciec, żeby przybrać maskę nowoczesnego i światłego Europejczyka. Przypuszczam, że skoro również dla PO nie znajduje Pan dobrych słów ("Platforma Obłudników"), a tak chętnie broni Pan PZPR, do której wg Pana należało pół narodu, to jest Pan wyborcą SLD. Zgadłem? Tak tylko wnioskuję na podstawie Pańskich wypowiedzi. Jeśli tak jest, to naprawdę trudno będzie dyskutować, bo do SLD jest mi tak daleko, jak do Plutona, by trzymać się astronomicznych porównań.
Natomiast oczywiście w pełni zgadzam się z Panem Jackiem co do oceny różnic między PO, a PiS-em. Gdyby na to spojrzeć ogólnie, bez wdawania się w szczegóły politycznej praktyki, to trzeba stwierdzić jasno: takie partie jak SLD, PO, PSL i wcześniejsze ich postaci, funkcjonowały jako pewnego rodzaju sprzysiężenia przeciwko narodowi. Oczywiście nie mam na myśli tego, że w kierownictwie tych partii zapadały jakieś niecne decyzje: tak, będziemy świadomie knuli, by zaszkodzić Polsce. Raczej po prostu była to niepisana zasada, po co jest się w polityce: oczywiście trzeba jakoś w miarę racjonalnie administrować państwem, tak by się ono nie rozleciało, tam gdzie można bez większych strat dla nas i gdzie trzeba coś poprawić - to trzeba poprawić, dlatego stopniowo Polska się rozwijała, w sposób może niedoskonały i nie najszybszy, ale jednak. Ale na pewno nie można i nie warto oglądać się na potrzeby większości społeczeństwa, na pewno nie warto niczego gruntownie reformować, na pewno nie warto naruszać interesów silnych i wpływowych grup: służby, oligarchowie, zagraniczne koncerny, lokalne układy, zawodowe korporacje, kasta urzędnicza. O nie, to trzeba zostawić w spokoju, bo każdorazowa próba naprawienia istniejących tam od lat patologii czy oczyszczenia złogów to wkładanie w mrowisko nie tyle kija, co nogi, a to grozi ukąszeniem i uczuleniem. Podstawowym celem polityki tych partii było utrzymywanie status quo tak długo, jak się da, wmawianie ludziom, że niczego nie da się zrobić, że ich jedyną szansą jest emigracja. Na takiej "filozofii rządzenia" można było tylko zyskać: można było brylować w TVN-ach, cieszyć się przywilejami, załatwiać różne swoje biznesy, o czym świadczą dziesiątki afer w czasach rządów tych partii: od Rywina, Orlenu, po aferę informatyczną, Elewaru itd. Weźmy choćby Amber Gold - dzisiaj PO-wscy propagandyści, tacy jak np. jak Tomasz Lis chcą nam wmówić, że w czasach, gdy jeleniogórskiego rolnika doprowadzono do samobójstwa przez nałożenie mu zaległego podatku w horrendalnej wysokości, jeden drobny cwaniaczek Marcin P. okręcił sobie wokół palca wszystkich prokuratorów i urzędników, tak że cały aprat państwa na Pomorzu był sparaliżowany i niezdolny do właściwej reakcji. Emerytka, która ukradła batonika jest surowo karana, do antykomora służby wjeżdżają o 6. rano, ale Marcinowi P. pozwala się wybudować willę z trefnych pieniędzy. Ktoś z nas tutaj ewidentnie chce zrobić idiotów. A ja sądzę, że w aferze Amber Gold chodziło o to, żeby zaorać LOT i żeby loty na polskim rynku przejęła Lufthansa.
Tak to właśnie jest z tymi poprzednimi ekipami III RP, a ich naczelną maksymą jest to, co usłyszał od jednego ze swoich kolegów z PO Jarosław Gowin: "pamiętaj Jarek, podstawowa zasada w polityce: p**** wyborców". No i tak właśnie robili.
PiS nie ma żadnego interesu w tym, żeby robić to, co im się zarzuca. Nie słyszałem też, żeby czołowi politycy tej partii kierowali się osobistym interesem ekonomicznym, by ich oświadczenia majątkowe budziły jakieś podejrzenia. Sądzę, że większość posłów tej partii to ludzie uczciwi i to ich różni od różnego rodzaju Gawłowskich, czy innych "lokalnych baronów". W Platformie nawet taki człowiek jak Józef Pinior musiał się skorumpować, bo najwidoczniej "taka wtedy była siła oddziaływania Platformy", że posłużę się cytatem z senatora Rulewskiego.
Oczywiście - "większość" to nie znaczy wszyscy, bo pewnie i do PiS-u przylepili się jacyś szemrani gostkowie, którzy chcą uszczknąć choćby kawałeczek tortu. Mam nadzieję, że CBA, które Schetyna chce zlikwidować, jednak czuwa i ewentualna korupcja w gronie rządzącej partii skończy się tak jak ws. Tomasza Lipca.
Poza tym, co dużo mówić, jak mam do wyboru między partiami, które mi mówią, że mam patrzeć na Zachód, że tylko tam jest OK, a tutaj będzie dobrze tylko wtedy, gdy podporządkujemy się Niemcom i wtopimy maksymalnie w Unię Europejską, a partią, która mi mówi, że jednak da się zreformować państwo i może to być w pełni suwerenne, polskie państwo, które nie musi oglądać się na innych - to wybieram tę drugą, bo nie jestem zakompleksiony, tylko wierzę, że Polskę stać na odgrywanie samodzielnej roli jako silnego podmiotu. Wybór między partiami, które gardzą patriotyzmem i dużą częścią polskiej, tradycyjnej kultury, a partią, która czerpie z tej kultury ile się da i nie odwraca się do niej tyłem, jest dla mnie prosty, oczywisty i jedyny możliwy.
Rozumiem, że pan Buniek dokonuje innego wyboru, bo pewnie wyobraża sobie, że utrata podmiotowości, przyjęcie euro, wypełnianie rozkazów ościennych mocarstw, realizowanie interesów innych państw przysporzy nam wszystkim szczęścia i zbawi nas od statusu zapyziałego katolickiego kraiku, ale większość Polaków w 2015 roku dokonało innego wyboru: zwrotu do wewnątrz, w kierunku Polski, tak by zadbać najpierw o własnej podwórko, bez oglądania się na innych.
Jeśli panu Buńkowi i innym to się nie podoba, a dzisiejsza Polska to wg nich "powrót do PRL", to proponuję, aby przyjęli wobec niej tę samą opinię, którą mają wobec PRL, a która streszcza się w takich oto sloganach: "PRL była taka, jak była, ale było to polskie państwo i trzeba było je szanować", "Decyzje Jaruzelskiego (Kaczyńskiego) można różnie oceniać, ale jednak to był patriota", "Stan wojenny (reforma sądownictwa) był nieunikniony". Mogliby też mówić np., że choć w państwie PiS-u nie ma wolności słowa i wolności zgromadzeń, to każdy przedstawiciel opozycji może swobodnie obrażać Naczelnika na wiecach i demonstracjach. Państwo PiS to też państwo policyjne: w takim sensie, że do policjantów można krzyczeć z megafonu z bliskiej odległości "wy*****ć!!" i nie jest się za to niepokojonym, bo policjanci mają rozkaz, by nie reagować zbyt stanowczo. Itp., itd.
Wieńczysław @ 176.114.235.*
wysłany: 2018-08-05 09:58
Jeszcze małe post scriptum do tematu różnicy między PO i PiS. Tak sobie myślę, że to jest tak jak wybor między Przystankiem Woodstock, a pielgrzymką do Częstochowy. Proszę zobaczyć na zdjęciach:
Przystanek Woodstock: https://bit.ly/2AKnDby
Pielgrzymka do Częstochowy: https://bit.ly/2nbt7Cn
Przystanek Woodstock to wielka radość, zabawa, głośna muzyka, taniec, seks ale i alkohol, narkotyki, ponad 100 odnotowanych przestępstw i wykroczeń oraz pozostawiony na polu śmietnik.
Pielgrzymka do Częstochowy to też radość, ale jednak także wysiłek, skupienie, modlitwa. Ale raczej bez przestępstw, bez wykroczeń i taplania się w błocie.
Choć jestem niewierzący, zdecydowanie bardziej wybrałbym się na pielgrzymkę. Zarówno historia, jak i psychologia uczą nas, że wybór czegoś trudniejszego, bardziej ambitnego, związanego z pewnym wysiłkiem i wyrzeczeniami, jest na dalszą metę bardziej korzystne i prowadzi do lepszych efektów. To, co łatwiejsze i związane z szerokim zakresem wolności, daje tylko krótkotrwałą przyjemność i spore straty w przyszłości.
Taka jest mniej więcej natura filozofii "ciepłej wody w kranie" w porównaniu do "gorzkiej zmiany".
Buniek @ 176.111.153.*
wysłany: 2018-08-06 12:27
Szanowny panie Wieńczysławie, proszę nie kłamać. Ja chcę z panem dyskutować i zależy mi na dyskusji. Niemniej jednak uważam, że w naszych dyskusjach, jako krajanie na "ziemiach odzyskanych" powinniśmy uszanować siebie wzajemnie. Używanie świadomie kłamstw, w przypadku gdy się chce za wszelką cenę uzyskać przewagę jako argumentów, jest traktowaniem drugiej strony jako "gorszego sortu" i przypomina mi politykę obecnie rządzących . Gdyby jednak, używanie kłamstw było nieświadome przez pana, to oznacza, że pan uległ manipulacji kogoś kto ma niecne cele i dla niego jest pan "mięsem armatnim" w jego wojence. Oczywiście to działa w obie strony. Zatem, w szczerej dyskusji możemy, właśnie przez szukanie takich kłamstw ustalić kto z nas jest zmanipulowany. Ja uważam, że pan!
Napisał pan, że nie używam racjonalnych argumentów pomimo, że przytoczyłem tekst Konstytucji. Moim zdaniem świadczy to o tym, że pan jej nie czytał i co najwyżej przyjmuje pan czyjeś interpretacje, zamiast oryginalnego tekstu, jako racjonalny argument. Dla mnie pańska sytuacja przypomina mi imć Rocha Kowalskiego, który z ust Zagłoby przyjął interpretację Pisma Świętego, w słowach "wuja słuchać będziesz!" .
Kiedyś, jeszcze w szkole podstawowej krążył dowód, że 2+2=5. Dowodzenie było długie i wykorzystywało wiele kolejnych operacji arytmetycznych by w końcu wykazać, że 2+2=5. Oczywiście w jednej z tych operacji był ukryty błąd i osoba niezbyt biegła w zasadach arytmetyki nie była w stanie go wykryć. Zatem, dla mnie gdy ktoś coś zawile wyjaśnia, to kręci i mataczy. Dwa dodać dwa jest cztery i czarne jest czarne, a białe jest białe.
Miało być coś strasznego w sprawie tego co się wydarzyło pod Smoleńskiem, miały być jakieś straszne rzeczy dotyczące AmberGold, miały być jakieś straszne rzeczy w podsłuchach służb tajemnych w knajpie u Sowy. Minęło już trzy lata i jest wielkie g... .
Panie Wieńczysław, moim zdaniem rozwalono Trybunał Konstytucyjny, zaburzono pracę sądów i prawie wszystkie sprawy (pewnie łącznie ze sprawami dotyczącymi naszego gospodarza) rozciągnęły się w czasie, prokuraturze też już się nie ufa, no a teraz jeszcze rozwala się KRS i Sąd Najwyższy. Bałagan zapowiada się ogromny i cały czas mi brakuje wyjaśnienia: Dlaczego to jest robione? Do mnie, usuwanie jakichś złogów po 30 latach transformacji to totalny odlot, a zalew książąt obojga płci tzw. "pisiewiczów" z ich bizantyjskimi apanażami i równie ciekawym szpanowaniem i rozbijaniem się służbowymi limuzynami, w tym nawet jeżdżenie po pijaku po torach tramwajowych to fakty.
Przeczytałem parę tekstów dotyczących tego co publikuje generał Różański. Totalne rozwalenie armii. No i jest nawet w naszym zasięgu wyjaśnienie tego fenomenu. Pan redaktor Piątek wydał książkę na temat z kim współpracuje jubilat, który do tego rozwalenia się przysłużył. Panie Wieńczysław "Kłamstwo Smoleńskie" lśni teraz jak księżyc w pełni!
Warto się zastanowić nad pobudkami obecnej władzy. Zdecydowanej większości obywateli jest doskonale obojętne jak się nazywają rządzący. Nazwa partii czyli grupy aktualnie trzymającej władzę też im jest obojętna. To co ich interesuje to jest, jak jesteśmy rządzeni. Jestem w grupie takich osób. W demokracji, co jakiś czas, za okres sprawowania rządów rozlicza się władzę, czyli te grupy i ludzi którzy rządzą. Organizuje się wybory. Ci którzy źle rządzili muszą odejść. Szuka się nowych, w nadziei, że będzie lepiej. Dla tego jakość tych wyborów jest ważna. Uczciwa możliwość wybierania różnych osób i partii to rozwój, a wolne media, w których konkurencja wymusi ujawnianie kłamstw i wolne sądy w których wolni od nacisku i niezawiśli sędziowie przypilnują równości szans to podstawa procesu wyborczego.
Mnie najbardziej obruszają w tworzonym systemie sprawowania władzy kłamstwa i pomówienia wobec przeciwników politycznych, których ze względu na stanowiska osób głoszących te kłamstwa lub też wymawianie ich ex-ambona nie można prosto obalić. PIS zdobyło władzę właśnie takimi metodami i gdy te kłamstwa naturalnie po czasie zaczynają wychodzić na jaw, to niszczy się mechanizm ich ujawniania czyli właśnie sądownictwo. Niestety, obecny proces niszczenia demokracji jest możliwy gdyż ludzie pańskiego pokroju przyjmują te kłamstwa, pomimo, że zdają sobie z tego sprawę. Jest to uwarunkowane naturalną dla gatunku ludzkiego potrzebą należenia do plemienia i podporządkowania się wodzowi. Panie Wieńczysław informuję, że jest 21 wiek i wspólnoty plemienne to przeszłość z której można się wyzwolić. Wspólnoty plemienne prowadziły zawsze wojny, a wojna to zawsze zło i zawsze nie wiadomo jak się wojna skończy, szczególnie, że my mieszkamy na "ziemiach odzyskanych".
Wieńczysław @ 62.87.247.*
wysłany: 2018-08-06 19:15
"Napisał pan, że nie używam racjonalnych argumentów pomimo, że przytoczyłem tekst Konstytucji. Moim zdaniem świadczy to o tym, że pan jej nie czytał i co najwyżej przyjmuje pan czyjeś interpretacje, zamiast oryginalnego tekstu, jako racjonalny argument."
Nie przytoczył Pan tekstu Konstytucji, tylko połączył Pan w jedno zdanie dwa ustępy (dla laików: punkty) z różnych artykułów, wybrane tak, żeby pasowały Panu do z góry założonej tezy i to z takim oto "rzetelnym" uzasadnieniem, że, cytuję: "mi to pasuje, bo jest logiczne", jak również przyjął Pan kryterium prostoty jako decydujące o prawdziwości wywodu. To, co proste, jest prawdziwe zwykle tylko dla ignorantów, bo rzeczywistość jest dużo bardziej skomplikowana - ale Pan, jak również Pan Kucharski, wolicie to co najprostsze i najłatwiejsze - czyli walenie w PiS na oślep, które zastępuje wam myślenie i analizę faktów, w tym faktów prawnych. W ogóle nie odniósł się Pan do tych przepisów, które przeanalizowałem ja oraz Pan JAN. I teraz to Pan mi zarzuca kłamstwo i dowodzenie czegoś wspomnianą przez Pana metodą "2+2=5"?? No chyba Pan jest bezczelny.
Jacek Jakubiec @ 46.77.184.*
wysłany: 2018-08-06 20:40
Uwaga!
Pomieszały się różne wątki w tych komentarzach. Nic w tym złego, ale informuję, że dziś jeszcze na moim blogu, jako wyodrębniony temat znajdzie się (ponownie) moje "polityczne credo" (patrz 28.07. g. 22:50) wraz z wypowiedziami, które się do niego odnosiły. Tak będzie przejrzyściej...
Buniek @ 176.111.153.*
wysłany: 2018-08-07 19:05
Szanowny panie Wieńczysławie, pozwolę się nie zgodzić z panem, że Konstytucja nie jest łamana przez obecnie rządzących, bo jest! Jak już wielokrotnie podkreślałem każde prawo ma treść i ducha. Duch wyraża zamysł tych którzy tworzą prawo. Zamysł tworzących Konstytucję był prosty. Przestrzeganie Jej zapisów miało zapewnić utrwalenie zasad demokracji i praworządności przy jednoczesnym zapewnieniu poszanowania praw wszystkich obywateli. Wiemy, że zgodzono się na tzw. lustrację i takim ludziom jak nasz gospodarz i np. pan Lech Moczulski ale i Lech Wałęsa zabroniono piastowanie stanowisk. Oczywiście Lech Wałęsa był Prezydentem, a Lech Moczulski był posłem i miliony naszych rodaków ich swego czasu popierało i w czasie gdy oni rządzili dokonano wiele reform. Teraz przy pomocy mediów i kłamstw w nich głoszonych, wykreowano kolejny podział obywateli na rasę panów-pierwszy sort i gorszy sort. Rozpalono ten spór do absurdalnego poziomu i nie uznając zapisów Konstytucji w tym i tego, że jesteśmy równi wobec prawa, uzurpując sobie przy tym prawo do arbitralnego ustalenia, że tylko ci, którzy popierają obecne władze mogą pracować w instytucjach państwowych, w tym w szczególności podległych ministrowi sprawiedliwości. (Ci gorszego sortu twierdzą, że "pierwszy sort to ci co się sprzedają".)
Takie zmiany rzeczywistości politycznej powodują nasilenie podziałów i ich schodzenie na coraz niższy poziom. Jednocześnie, dla sprawnego funkcjonowania państwa potrzebna jest zgoda narodowa. Zgodę uzyskuje się w procesie negocjacji w Sejmie. Niestety teraz Sejm to miejsce gdzie gwiazdy obecnej władzy żrą, łgają i lżą. W takich warunkach tej zgody nie będzie, a Putin i S-ka na pewno są szczęśliwi. Ostatnio czytałem o tzw. reformach Buzka. Autor reportażu napisał wprost, że przyczyną wycofania wszystkich reform był brak zgody na te reformy wśród klasy politycznej. Krótko mówiąc, ambicje polityczne liderów, a nie przesłanki merytoryczne. Reformę emerytalną wycofał rząd SLD, a dobił rząd PO. Teraz ostatecznie PIS zniszczyło reformę oświatową i bałagan dalszy nastąpi. Zatem i teraz brak zgody na reformę w sądownictwie wśród klasy politycznej, spowoduje, że ewentualne zmiany, (nawet i na dobrze - chociaż ja takich nie widzę) zostaną wycofane przez następny rząd. Ba, staną się naturalnie polem walki politycznej.
Nihilizm ideowy elit PISu, brak kadr i zwykły opór materii już w tej chwili ujawniają się wyborcom tej partii. Jednocześnie opór upokorzonych rośnie. Wygrać wybory w sposób legalny PISowi będzie niezwykle trudno. Pozostaje manipulowanie ordynacją i samymi wyborami w tym i na poziomie Sądu Najwyższego. Moim zdaniem dla tego na rympał usuwa się sędziów SN. Jak nie po to, to po co to robić panie Wieńczysław?
Dlaczego panu nie podoba się nieusuwalność sędziów? Skoro władza może w każdej chwili wywalić sędziego z roboty to jak ma być zapewniona niezawisłość sędziowska?
No i jeszcze. Skoro służby tajemne, będące na usługach panujących, mają prawo do sfabrykowania dowodów przeciwko jego przeciwnikom politycznym, to oskarżenia i właśnie te dowody nie przekonają obywateli, a ewentualne wyroki, wydane przez wyznaczonych do roli sędziów aparatczyków uczynią z tych skazanych ofiary reżimu, a nie przestępców. Jak z tego co się teraz porobiło wyjdziemy nie wiem, ale pewne jest, że żyjemy w ciekawych czasach. Poza tym, wybory samorządowe wykażą czy trzymanie z PISem dodaje elektoratu czy ujmuje. Moim zdaniem największe wzięcie będą mieli ci co się zdystansują.
Panie Wieńczysław piszmy! Kronika to dla nas i naszych potomnych będzie!
Wieńczysław @ 176.114.235.*
wysłany: 2018-08-10 15:04
Odnośnie sprawy Pana Jacka, to podobną przygodę z odkrywaniem zawartości swoich teczek przeżył znany i wybitny polski pisarz, Marek Nowakowski. Film dokumentalny, w którym opowiada swoją historię, można obejrzeć tutaj:
https://www.youtube.com/watch?v=SODovyZ9c9A
Polecam.
Wieńczysław @ 176.114.235.*
wysłany: 2018-08-11 15:25
Panie Buniek, Pan znowu obok tematu. Starannie unika Pan wypowiedzi na temat wniosków z analizy przeprowadzonej przeze mnie oraz Pana JAN-a. Za to znowu częstuje Pan nas długą litanią różnych Pańskich ogólnych wyobrażeń na temat rządów PiS-u, nie podając żadnych konkretów i nie odnosząc się do meritum. Miesza Pan różne wątki i snuje Pan absurdalne rozważania. Brakuje Panu elementarnej dyscypliny intelektualnej w swoich wywodach.
Choćby to:
"Teraz przy pomocy mediów i kłamstw w nich głoszonych, wykreowano kolejny podział obywateli na rasę panów-pierwszy sort i gorszy sort."
Jakich konkretnie kłamstw, jaki podział na "rasę panów"? Czy twierdzi Pan, że PiS zachowuje się podobnie do nazistów? Czy wie Pan dokładnie, kogo miał na myśli Kaczyński mówiąc o "gorszym sorcie"? Czy chce Pan zasugerować, że liberalno-lewicowa część społeczeństwa traktuje sympatków PiS-u z szacunkiem, jako pełnoprawnych uczestników życia publicznego? Mam podać przykłady chamskiego dzielenia Polaków na tych gorszych, ze wsi, "Kiepskich", głosujących na PiS, ponoć słabiej wykształconych, niekulturalnych przez ludzi uważających się za elitę "tego kraju", w tym polityków PO?
Albo to:
"Rozpalono ten spór do absurdalnego poziomu i nie uznając zapisów Konstytucji w tym i tego, że jesteśmy równi wobec prawa, uzurpując sobie przy tym prawo do arbitralnego ustalenia, że tylko ci, którzy popierają obecne władze mogą pracować w instytucjach państwowych, w tym w szczególności podległych ministrowi sprawiedliwości"
Proszę o konkrety: którego przepisu Konstytucji nie uznano? Bo jak na razie to Pan nie uznaje Art. 180. i udaje, że go nie ma.
Czy naprawdę jest Pan przekonany, że nie ma w ogóle urzędników ani prokuratorów, którzy nie popierają obecnych władz? Może szkoda, że tak nie jest, bo wtedy może prokuratura w Jeleniej Górze rzetelnie by podeszła do sprawy Magdaleny Żuk, a nie szła po linii najmniejszego oporu, próbując z ofiary zrobić chorą psychicznie. Nadzór prokuratora generalnego okazuje się za słaby, a nie za silny.
Jacek Jakubiec @ 95.40.67.*
wysłany: 2018-08-11 16:47
Nic dodać nic ująć, Panie Wieńczysławie...
A co do losów ś.p. Marka Nowakowskiego: obejrzałem obydwa filmy z relacjami wybitnego literata o tym, jak go SB osaczała. Bardzo ciekawe jako ślad tamtych pokręconych, szczęśliwie już minionych, czasów, esbeckich metod etc. Metoda, że miało się "pod celą" ichniego agenta jest i mnie znana. Taki osobnik miał i opowiadał swoją przestępczą legendę, siedział oczywiście "w śledztwie", stąd częste wyjścia na przesłuchania, a przeszedł kolejno te 4-osobowe cele, w których siedzieli (osobno) koledzy zwinięci w końcu czerwca '69. Nie daliśmy się podejść, ale w pełni nasze doświadczenia mogliśmy porównać dopiero na wolności.
Buniek @ 176.111.153.*
wysłany: 2018-08-12 00:14
Panie Wieńczysław normalnie sobie pan kpisz z logiki. Co to za analiza? 2+2=5! Kto w to wierzy? Proponuje pan, aby, gdy jakaś partia wygra wybory od razu zmieniła wiek emerytalny sędziów na 30 lat i tylko ci którzy odpowiedzą pozytywnie na pytanie czy kochają wodza tej partii mogli dalej w zawodzie pracować? To ma być prawo? Pewnie pan napisze, że ma być 65 bo tak mają mieć wszyscy. Ale gdzie jest napisane, że sędziowie mają mieć jak wszyscy? Jest tylko napisane, że wiek emerytalny sędziów określa ustawa! OK, ale nowo mianowanych, bo prawo nie działa wstecz! Cały urok niezawisłości sędziów polega na tym, że ich nie można usuwać, bo są nieusuwalni! Jeżeli sędziów się mianuje i zmusza do sądzenia polityków opozycji to postronni nie potraktują tych wyroków jako uczciwych! Przyznam, że polityki obecnie rządzących nie rozumiem i widzę tylko chaos i jeszcze więcej chaosu w przyszłości. Putin się na pewno cieszy!
Wieńczysław @ 176.114.235.*
wysłany: 2018-08-12 10:30
Sędzia po ukończeniu 65. roku życia może pełnić dalej funkcję, jeżeli złoży oświadczenie nie o tym, że kocha wodza partii, ale o tym, że jego stan zdrowia na to pozwala i że wyraża taką wolę i gotowość, a Prezydent RP wyrazi na to zgodę.
Zasada niedziałania prawa wstecz nie ma tutaj zastosowania. Gdyby w taki sposób ją stosować, to również podwyżki należałoby przyznawać tylko tym sędziom, którzy będą wchodzić do zawodu po wejściu w życie ustawy, 500+ przyznawać tylko na nowo narodzone dzieci, a diety poselskie obniżać tylko posłom następnej kadencji. Bardzo wiele reform nie byłoby wtedy możliwych do przeprowadzenia. Ta zasada nakazuje, by nie obciążać zainteresowanych podmiotów UJEMNYMI skutkami prawnymi w związku ze zdarzeniami z przeszłości, a niekoniecznie pozytywnymi. A trudno przecież zakwalifikować możliwość przejścia w stan spoczynku z zachowaniem pełnego uposażenia za ujemny skutek prawny. Poza tym ta zasada w polskim prawie dotyczy tylko prawa karnego, natomiast już kodeks cywilny reguluje to w art 3. następująco: "Ustawa nie ma mocy wstecznej, chyba że to wynika z jej brzmienia lub celu".
Oczywiście mogę się zgodzić z tym, że po to obniżono wiek emerytalny, żeby pozbyć się wielu starszych sędziów z Sądu Najwyższego, w tym sędzi Gersdorf. Zgadzam się, że jest to działanie niekonwencjonalne, które w normalnych warunkach należałoby przynajmniej rozłożyć w czasie. Ale jest to działanie zgodne z prawem i potrzebne, ponieważ nie żyjemy w normalnych warunkach. Sądownictwo wymaga reform. Z tego co obserwuję, to chyba jednak te reformy są nie dość radykalne, bo pomimo tego, że np. ustawa o sądach powszechnych już weszła w życie jakiś czas temu, to sędziowie nadal - jak na złość - wydają wyroki po myśli PO!
Posłużę się tutaj Pańską ulubioną metodą analizy - czyli z perspektywy zwykłego zjadacza chleba, który "włącza telewizor, patrzy i wyciąga wnioski". Oczywiście taki punkt widzenia i sposób interpretacji różnych zjawisk społeczno-politycznych też jest cenny i potrzebny, ale w takich dyskusjach jak nasza bardzo szybko zawodzi i trafia na mieliznę, tym razem jednak zrobię wyjątek. Otóż włączam telewizor, patrzę i widzę, że na znanego lewicowego dziennikarza Piotra Najsztuba sąd nałożył 6 tys. zł grzywny, 10 tys. zł nawiązki oraz 6 tys. kosztów postępowania - razem 22 tys. Piotr Najsztub przez 8 lat jeździł bez prawa jazdy, bez ubezpieczenia i badań technicznych, a w końcu potrącił 77-letnią kobietę. Za to grozi 3 lata więzienia.
Przypominam sobie też, że z drugiej strony inny sąd nakazał pisarzowi Jackowi Piekarze wykupić przeprosiny w "Gazecie Wyborczej" za kwotę 435 tys. zł, wpłacić 25 tys. zł na jakąś fundację oraz pokryć koszty sądowe (6 tys. zł), za to, iż zasugerował, jakoby Dorota Wellman nie uprawiała seksu. Czy to jest kara współmierna do winy (tak, wiem, w procesie cywilnym nie orzeka się o winie, to tylko skrót myślowy)? To ma być prawo? To mają być te profesjonalne i sprawiedliwe sądy, które gwarantuje nam wspaniała Konstytucja?
Okazuje się, że z jakiegoś powodu sędziowie nadal orzekają w absurdalny sposób, tak jakby prosili się o większe reformy. Mam nadzieję, że je dostaną.
Zastanawiam się, skąd tyle kretyńskich wyroków i orzeczeń - powinno to być przedmiotem jakichś badań socjologicznych. Na poczekaniu mogę tylko wysnuć taką oto hipotezę, iż najprawdopodobniej będąc przekonanymi o własnej nieomylności, nieograniczonej władzy (na tym właśnie polega owa "niezawiłość" i "nieusuwalność") dochodzą do wniosku, że mogą robić to, co im się żywnie podoba i nikt nie ma prawa nawet tego krytykować. A że większość z nich ma poglądy lewicowo-liberalne, toteż sędziują po uważaniu. Żal im się robi takich Najsztubów, bo to przecież tacy dobrzy dziennikarze, którzy obnażają faszystowskie rządy PiS. Z drugiej strony taki Piekara wcale nie został ukarany za to, co zrobił, tylko za to, że sympatyzuje z PiS-em i też popiera reformę sądownictwa. Sędziowie to wiedzą i mają swoje sympatie i antypatie - nie udawajmy, że żyją oni w oderwaniu od rzeczywistości medialno-społecznej.
Zasada niezawisłości sędziowskiej, a zasada nieusuwalności sędziów, to dwie różne zasady. Od zasady nieusuwalności sędziów Konstytucja przewiduje wyjątki - i z tych wyjątków skorzystano w nowelizacji ustawy o SN.
Natomiast z zasadą niezawisłości sędziowskiej jest ciekawa sprawa, bo w naukach prawnych wyróżnia się wiele przejawów i warunków tej niezawisłości. Na przykład w podręczniku autorstwa prof. M. Granata "Prawo konstytucyjne w pytaniach i odpowiedziach" możemy przeczytać, że "W niezawisłości wyróżniamy aspekt pozytywny, tj. obowiązek sędziego wydawania orzeczeń zgodnie ze swoim sumieniem. Nie sposób zgodzić się ze stwierdzeniem, że jest to uprawnienie sędziego. Jest to bowiem jego elementarny obowiązek. Z kolei aspekt negatywny niezawisłości polega na tym, że sędzia ma być wolny od wszelkiego rodzaju nacisków - pochodzących zarówno od stron sporu, jak i od organów państwa (jest to obowiązek bezstronności).
Z tego wynika, że niezawisłość nie powinna być rozpatrywana tylko jako podmiotowe uprawnienie sędziego. Przynależy ona bowiem do istoty wykonywania urzędu sędziego w uczciwy sposób i stanowi poprzez to gwarancję praw człowieka. Nie jest więc przeznaczona wyłącznie dla samego sędziego - w istocie jej funkcjonowanie obywatelom".
Muszę przyznać, że jestem zdumiony tym znaleziskiem w podręczniku prawa konstytucyjnego. O ile każdy zgadza się z zacytowanym tutaj "aspektem negatywnym", tj. że sędzia powinien być wolny od nacisków, bo to jest oczywiste, ale co w gruncie rzeczy oznacza ów "aspekt pozytywny", czyli nawet nie prawo, ale obowiązek (!) "wydawania orzeczeń zgodnie ze swoim sumieniem"?
Przecież oznacza to właśnie to, że sędzia ma prawo (a nawet obowiązek) do wydawania takich wyroków, jakich uświadczamy w sprawie Piotra Najsztuba albo Jacka Piekary, bo one wprost wynikają z "sumienia" sędziego. A przecież owo "sumienie" może być wypaczone! Zupełnie nie rozumiem tej zasady, jeżeli ona naprawdę funkcjonuje, a nie jest to tylko osobista i odosobniona opinia autora podręcznika, to jestem przerażony. Ale wyjaśniałoby to już, dlaczego sędziowie sędziują po uważaniu - dlatego, że mogą, bo taką mamy zasadę w naszym prawodawstwie!
Według mnie sędzia nie powinien kierować się swoim sumieniem, bo prawo ma działać wszędzie tak samo, a poszczególni sędziowie sumienia mają różne. Sędzia powinien za to kierować się tzw. ratio legis - literą i duchem prawa, intencjami ustawodawcy, czyli potocznie to określając - "sumieniem społecznym". Sędzia ma się zastanawiać za każdym razem nie co jest zgodne z jego sumieniem, ale jakie prawa i interesy obu stron ustawodawca (pośrednio - Naród) chciał zabezpieczyć poprzez ustawę?
Horrendum dodaje tej kwestii fakt, że prof. Granat pisze jeszcze o tym, że obowiązek sędziego wydawania orzeczeń zgodnie ze swoim (mocno dla mnie wątpliwym!!) "sumieniem" stanowi gwarancję praw człowieka, gdyż tylko w ten sposób obywatel dostaje uczciwy wyrok. To jest tak, jakby prof. Granat sugerował, iż każdorazowa próba wyeliminowania tego absurdu powinna narażać ustawodawcę na zarzut łamania praw człowieka!
Jeżeli mamy takie podręczniki, takich autorów, takie autorytety prawnicze i w taki sposób uczeni są studenci prawa, to nic dziwnego, że żyjemy w owym "bezmiarze niesprawiedliwości", by sparafrazować tytuł znanego filmu.
Na pocieszenie dodam, że jednak jest pewna nadzieja na rozwiązanie tego konfliktu prawno-politycznego i towarzyszącego mu podziału społecznego. Nadzieję tę daje mi Konstytucja, na którą lubią się powoływać sympatycy opozycji, choć chyba czytają ją wybiórczo. Ale za to lubią się powoływać na tzw. klauzule generalne, wobec czego i ja się powołam! Otóż jedna z takich kardynalnych zasad została opisana w Art 4. i brzmi ona tak:
"Władza zwierzchnia w Rzeczypospolitej Polskiej należy do Narodu."
A więc to Naród, a nie sędziowie ze swoimi "sumieniami", nie profesorowie, autorzy podręczników, nie Konstytucja jako taka, ani nie jakieś abstrakcyjne "wartości", o których mówi się na zjazdach stowarzyszenia "Iustitia", ani też nie uliczni krzykacze zdecydują o tym, jak dalej potoczą się reformy sądownictwa, lecz Naród o tym zdecyduje i jeśli będzie kiedyś taka demokratyczna większość, która zechce odwrócić obecne reformy - proszę bardzo.
JAN @ 77.255.208.*
wysłany: 2018-08-16 11:42
Witam wszystkich rozdyskutowanych uczestników dyskusji !
Sama wymiana poglądów jest pożyteczna, zwłaszcza jeśli prowadzi do konkretnych (dozwolonych, a nawet uprawnionych prawnie) działań.
Jednym z takich działań może być - podany niżej - przykład zwrócenia się do Prezydenta RP o skorzystanie z przysługujących Mu uprawnień, w związku z działaniem niektórych sędziów Sądu Najwyższego (jeśli Prezydent RP nie skorzysta z tych uprawnień - może to uczynić Minister Sprawiedliwości (vide - treść poniższego wniosku).
Sposób potraktowania wniosku przez Prezydenta ewentualnie przez Ministra Sprawiedliwości - będzie probierzem na to czy elita sędziowska (sędziowie Sądu Najwyższego) są nie tylko nieusuwalni, ale i nie podlegający odpowiedzialności. Poczekamy na załatwienie wniosku, który został wysłany listem poleconym do Kancelarii Prezydenta RP. w dniu 06 sierpnia 2018 r oraz do wiadomości Ministra Sprawiedliwości. (jednocześnie polecam - zawartą w uzasadnieniu wniosku - szeroką argumentację prawną na temat czy były podstawy prawne do "zawieszenia stosowania przepisów).
OTO TEKST WYSŁANEGO WNIOSKU:
Jelenia Góra dnia 06-08-2018 r.
Szanowny Pan
ANDRZEJ DUDA
Prezydent Rzeczpospolitej Polskiej
Kancelaria Prezydenta R.P.
ul. Wiejska 10
00-902 Warszawa
Składający wniosek: JAN
(na oryginale wniosku pełne
dane osobowe wnioskodawcy)
WNIOSEK O SKORZYSTANIE Z PREZYDENCKIEGO
UPRAWNIENIA W CELU POCIAGNIĘCIA DO
ODPOWIEDZIALNOŚCI DYSCYPLINARNEJ SĘDZIÓW
SĄDU NAJWYŻSZEGO
Uprzejmie proszę o:
- skorzystanie przez Pana Prezydenta z uprawnienia,
które przyznaje przepis art.76 § 8 ustawy z dnia
8 grudnia 2017 r. o Sądzie Najwyższym (Dz. U. z 2018,
poz. 5 ze zmianami) i wyznaczenie Nadzwyczajnego
Rzecznika Dyscyplinarnego w celu podjęcia czynności
wyjaśniających i rozważania wszczęcia postępowania
dyscyplinarnego o to, że:
I)w dniu 2 sierpnia 2018 r. w Warszawie sędziowie
Sądu Najwyższego: Jerzy Kuźniar, JolantFrańczak,
Halina Kiryło, Maciej Pacuda, Krzysztof Rączka,
Jolanta Strusińska-Żukowska oraz Małgorzata
Wrębiakowska-Marzec, działając wspólnie
i w porozumieniu postanowili o „zawieszeniu
stosowania przepisów art.111 § 1 i 1a, art.37 oraz
art.39 ustawy z dnia 8 grudnia 2017 r. o Sądzie
Najwyższym (Dz. U. z 2018 r. poz.5 ze zm.)”
- czym dopuścili się:
a)przewinienia służbowego polegającego na
umyślnym wykorzystaniu sprawy sygn. akt:
III UZP 10/18 do bezprawnego
wprowadzenia przy jej rozpoznawaniu
zagadnienia wieku emerytalnego sędziów
Sądu Najwyższego
- co nie było i nie mogło być
przedmiotem rozpoznania w tej sprawie
(przedmiotem sprawy było jedynie
zagadnienie prawne przedstawione przez
inny skład Sądu Najwyższego, które nie
dotyczyło wieku emerytalnego sędziów
Sądu Najwyższego)
– i przez to dopuszczenie się
oczywistej i rażącej obrazy przepisu
art.732 kpc, art.755 § 1 kpc przez
oparcie na tych przepisach
nieznanego w prawie „zawieszenia
stosowania przepisów ustawy o SN,
tzn. art.111 § 1 i 1a, art.37 oraz
art.39;
b) uchybienie godności urzędu sędziego
Sądu Najwyższego przez nadużycie,
ustanowionej w art.178 ust.1 Konstytucji
R.P., niezawisłości sędziowskiej dla
celów politycznych, w szczególności dla
utrudnienia wprowadzenia reformy
sądownictwa polskiego;
II) w prowadzonym przed Sądem Najwyższym
postępowaniu w sprawie sygn. akt: III UZP
10/18 dopuszczono do udziału dwóch sędziów
Sądu Najwyższego, którzy ukończyli 65-lat
w sytuacji, gdy widomo było że osoby te
nie mogą brać udziału w sprawie
- co może wskazywać na umyślne
pozostawienie w/w sędziów w sprawie, aby
następnie wywołać temat zastępczy,
dotyczący rzekomych wątpliwości udziału
tych sędziów i wystąpienie z pytaniami
prawnymi do Trybunału Sprawiedliwości
Unii Europejskiej w sytuacji, w której było
oczywiste, że pytania nie dotyczą i nie
mogą dotyczyć przedmiotu sprawy sygn.
akt: III UZP 10/18.
W przypadku nie podjęcia przez Pana Prezydenta inicjatywy
w niniejszej sprawie - uprzejmie proszę o:
- przekazanie wniosku panu Zbigniewowi Ziobrze,
Ministrowi Sprawiedliwości w celu umożliwienia
skorzystania przez Ministra Sprawiedliwości
z uprawienia jakie przyznaje Mu przepis art.76 § 9
w/w ustawy o Sądzie Najwyższym i wyznaczenie przez
Ministra Sprawiedliwości Nadzwyczajnego Rzecznika
Dyscyplinarnego, w celu podjęcia czynności
wyjaśniających i rozważenia wszczęcia postępowania
dyscyplinarnego w opisanej wyżej sprawie, a także
dokonanie oceny czy czyny opisane w punktach I i II
wyczerpują znamiona przestępstwa z art.231 kodeksu
karnego.
U Z A S A D N I E N I E
1.Sprzeciw sędziów Sądu Najwyższego wobec wprowadzenia przepisów reformujących Wymiar Sprawiedliwości, w tym Sąd Najwyższy
- był i jest powszechnie znany. W takiej sytuacji zupełnie zrozumiałe jest
w świetle zasad praktyki i doświadczenia życiowego, że sędziowie ci zapewne poszukiwali i poszukują usilnie jakichkolwiek sposobów na zatrzymanie tych zmian, także przy okazji rozpoznawania spraw, w której to czynności są niezawiśli .
Niezawisłość sędziowska nie może być jednak rozumiana jako zezwolenie dla sędziów na podejmowanie w prowadzonej sprawie wszelkich czynności i wydawanie dowolnych rozstrzygnięć, zwłaszcza jeśli te czynności i rozstrzygnięcia w sposób oczywisty i rażący naruszają prawo.
Nie działają w ramach niezawisłości sędziowie, jeśli rzeczywistym celem ich działania jest spowodowanie sytuacji dogodnej dla siły politycznej hamującej reformowanie Wymiaru Sprawiedliwości.
Jednym z takich sposobów było wykorzystanie do w/w celu konkretnej, toczącej się przed Sadem Najwyższym, sprawy sygn. akt: III UZ 10/18, w której Sąd Najwyższy skierował do innego składu Sądu Najwyższego konkretne zagadnienie prawne do rozstrzygnięcia, dotyczące ubezpieczenia społecznego. Zagadnienie to było rozpoznawane w sprawie sygn. akt: III UZP 4/18.
W sprawie stronami były – jako to wynika z postanowienia SN z dnia 2 sierpnia 2018 r. (sygn. akt: III UZP 4/18) - tylko dwie strony, oznaczone jako odwołujący się D.S.” oraz (strona druga) „Zakład Ubezpieczeń Społecznych Oddział w J.”. Stroną sprawy nie byli – i nie mogli być – dwaj sędziowie Sadu Najwyższego, którzy zasiadali w składzie prowadzącym tą sprawę
i którzy ukończyli 65-lat.
Przedmiotem sprawy III UZ 10/18 - jak to wynika z w/w postanowienia Sądu Najwyższego - było „ustalenie obowiązku ubezpieczenia”. Przedmiotem sprawy nie było – i nie mogło być – zagadnienie, czy w/w, dwaj sędziowie Sądu Najwyższego, którzy przekroczyli wiek 65-lat mogą, czy nie mogą orzekać. Podobnie jak – zagadnienie prawne przekazane ze sprawy III UZ 10/18 do sprawy III UZP 4/18 nie dotyczyło wieku emerytalnego sędziów prowadzących sprawę.
2.Przewinienie służbowe oraz naruszenie godności zawodu sędziego Sądu Najwyższego przez wymienionych wyżej siedmioro sędziów - polega na:
a)oczywistym i rażącym naruszeniu – powołanego przez nich jako podstawa prawna - przepisu art.732 kodeksu postępowania cywilnego, który stanowi: „Zabezpieczenie udzielane jest na wniosek, a w wypadkach, w których postępowanie może być wszczęte z urzędu – także z urzędu”.
Żadna ze stron, tzn. ani odwołujący się „D.S.”, ani (druga strona) „Zakład Ubezpieczeń Społecznych w J.” – nie złożyła wniosku o udzielenie zabezpieczenia.
Gdy żadna ze stron nie składa wniosku o zabezpieczenie sąd może wprawdzie dokonać zabezpieczenia z urzędu, ale tylko w sprawach, w których postępowanie może być wszczęte z urzędu. Oprócz prowadzonego postępowania w sprawie III UZP 10/18 które było prowadzone na wniosek wnioskodawcy „D.S.” – nie było prowadzonego żadnego postępowania
z urzędu, co wykluczało wydanie z urzędu postanowienia w przedmiocie zabezpieczenia, wydanego przez Sąd Najwyższy.
b) oczywistym i rażącym naruszeniu przepisu art.734 kpc, który wyklucza Sąd Najwyższy jako mogący udzielić zabezpieczenia, ustanawiając zasadę, zgodnie z którą „Do udzielenia zabezpieczenia właściwy jest sąd, do którego właściwości należy rozpoznanie sprawy w pierwszej instancji”, ale jeśli wniosek o udzielenie zabezpieczenia zgłoszony został w toku postępowania to kwestię zabezpieczenia rozpoznaje sąd tej instancji, w której toczy się postępowanie „z wyjątkiem przypadku, gdy sądem tym jest Sąd Najwyższy. Wtedy o zabezpieczeniu orzeka sąd pierwszej instancji”.
c) oczywistym i rażącym naruszeniem – powołanego przez sędziów Sądu Najwyższego jako podstawa prawna - przepisu art.755 § 1 kpc.
Przepis ten określa sposób zabezpieczenia ogólnie, jako taki, „jaki stosownie do okoliczności (sąd) uzna za odpowiedni”, ale z całości przepisu, zawierającego paragraf 1 z pięcioma punktami, paragraf 2, paragraf 2 1 oraz paragraf 3 - wynika jasno, że zabezpieczenie odnosi się jedynie do stron lub uczestników postępowania (postępowania nieprocesowego), których praw
i obowiązków dotyczy zabezpieczenie Jest oczywiste, że dwaj sędziowie Sądu Najwyższego nie byli ani stronami, ani uczestnikami postępowania toczącego się przed Sądem Najwyższym. Zabezpieczenie polegające na „zawieszeniu stosowania przepisów” sędziów tych dotyczących jest wyjątkowo sprzeczne z art.755 kpc i powoływanie się na ten przepis stanowi jego naruszenie, które jest – jak to wskazano na wstępie – oczywiste i rażące.
3.Charakteru wskazanych naruszeń prawa (naruszenia oczywiste i rażące) nie zmienia powołanie się przez w/w siedmioro sędziów Sądu Najwyższego na art.267 akapit 3 (TFUE) Traktatu o Funkcjonowaniu Unii Europejskiej oraz na art.4 ust.3 (TUE) Traktatu Unii Europejskiej, a także na wyroki Trybunału Sprawiedliwości (TSUE): z dnia 19 czerwca 1990 r. zapadły w sprawie Factortame i inn, sygn. akt: C-213/89 opublikowany w EU:C:1990:257oraz wyroki TSUE z 27 marca 1980 r., Amministrazione delle Finanze dello Stato p. Denkavit Italiana Srl, 61/79, ECLI:EU:C:1980:100 oraz z 4 czerwca 2009 r. w sprawie C-8/08 T-Mobile i in., ECLI:EU:C:2009:343).
Co do powołanych przepisów to - nie wprowadzają one możliwości „zawieszenia stosowania przepisów” – co wynika wyraźnie z ich treści: Przepis art.267 akapit 3 TFUE stanowi bowiem:
W przypadku gdy takie pytanie jest podniesione w sprawie zawisłej przed sądem krajowym, którego orzeczenia nie podlegają zaskarżeniu według prawa wewnętrznego, sąd ten jest zobowiązany wnieść sprawę do Trybunału” - zaś przepis art.4 ust.3 TUE , że:
3. Zgodnie z zasadą lojalnej współpracy Unia i Państwa Członkowskie wzajemnie się szanują i udzielają sobie wzajemnego wsparcia w wykonywaniu zadań wynikających z Traktatów”.
Natomiast z trzech wyroków powołanych przez w/w siedmioro sędziów Sądu Najwyższego jedynie jeden dotyczy zagadnienia „zawieszenia stosowania przepisów” – jest to wyrok TSUR z dnia 19 czerwca 1990 r. zapadły w sprawie Factortame i Inn, sygn. akt: C-213/89 opublikowany w EU:C:1990:257.
Jednak wbrew w/w siedmiorgu sędziom Sądu Najwyższego wyrok ten
i pogląd w nim wyrażony nie stanowi argumentu uzasadniającego wydane przez nich postanowienie, gdyż:
a)nie dotyczył sytuacji, w której to tylko Sąd Najwyższy orzekł o „zawieszeniu stosowania przepisów”. Sprawa zabezpieczenia przeszła w Anglii przez wszystkie instancje (1.Queen’s Bench Division, Divisional Court, 2. Court of Appeal,3. House of Lords) i wszystkie one rozstrzygały kwestie zarządzeń tymczasowych
b)nie dotyczył sytuacji, gdy zabezpieczenie nie dotyczyło stron toczącej się przed w/w sądami sprawy (w sprawie Factortame i inn, sygn. akt: C-213/89 kwestia zabezpieczenia dotyczyła tylko stron. Spór był pomiędzy następującymi podmiotami: Secretary of State for Transport a spółką Factortame Ltd i innymi spółkami prawa Zjednoczonego Królestwa oraz członkami organów zarządzających i akcjonariuszami tych spółek. Sprawa nie dotyczyła sędziów w niej orzekających i nie występowało zagadnienie dopuszczalnego wieku tych sędziów;
c)podstawowa teza analizowanego wyroku z dnia 19 czerwca 1990 r. zapadłego w sprawie Factortame i inn, sygn. akt: C-213/89 – teza wyraźnie przemilczana i ukrywana przez w/w siedmioro sędziów Sądu Najwyższego , której - ani żadnej innej - nie zacytowali w uzasadnieniu swego postanowienia - brzmi:
„Trzeba też dodać, że skuteczność prawa wspólnotowego zostałaby ograniczona także w przypadku, gdyby norma prawa krajowego mogła uniemożliwić sądowi rozpatrującemu spór podlegający prawu wspólnotowemu zarządzenie środków tymczasowych w celu zapewnienia w pełni skuteczności przyszłego orzeczenia sądowego w przedmiocie istnienia dochodzonych uprawnień wynikających z prawa wspólnotowego. Dlatego sąd, który w takich okolicznościach zarządziłby środki tymczasowe, gdyby nie stała temu na przeszkodzie norma prawa krajowego, zobowiązany jest nie zastosować tej normy”.
Cytowana teza wyroku TSUE dotyczy sytuacji, w której norma prawa krajowego (przepis prawa krajowego) stoi na przeszkodzie (uniemożliwia) zarządzenie (zastosowanie) nie jakiegokolwiek prawa krajowego (jakichkolwiek środków prawa krajowego), ale zarządzenia (zastosowania) przez Sąd „środków tymczasowych” przewidzianych w tym prawie. Jednym z takich środków tymczasowych jest zawieszenie postępowania w danej sprawie.
Jest oczywiste, że przepisy, których stosowanie w/w siedmioro sędziów Sądu Najwyższego zawiesiło (tzn. art.111 § 1 i 1a, art.37 orazart.39 ustawy z dnia 8 grudnia 2017 r. o Sądzi Najwyższym (Dz. U. z 2018 r. poz.5 ze zm.)
- wcale nie stały na przeszkodzie (nie uniemożliwiały) zastosowania przez tych sędziów środka tymczasowego w postaci zawieszenia postępowania
w sprawie.
Zastosowanie zamiast zawieszenia postępowania w danej sprawie
- zawieszenia stosowania przepisów, które nie tylko nie uniemożliwiały zawieszenie postępowania w sprawie, ale nie miały nic wspólnego z przedmiotem tej sprawy (tzn. ani z przedmiotem zagadnienia prawnego skierowanego przez Sąd Najwyższy - do siedmioosobowego
składu Sądu Najwyższego, ani z przedmiotem samej sprawy, w której w/w zagadnienie skierowano; przedmiotem tym było jedynie „ustalenie obowiązku ubezpieczenia” , a nie bynajmniej wiek emerytalny dwóch sędziów. Powoływanie się w/w siedmiorgu sędziów Sądu Najwyższego na - wyrok zawierający cytowaną tezę jest w tej sytuacji - oczywistym
i rażącym naruszeniem tej tezy wyroku TSUE.
4. Na zakończenie trzeba zaznaczyć, że z chwila wejścia w życie przepisu o granicy wieku sędziów Sądu Najwyższego i procedury z nią związanej - należało ją zastosować do składów sędziowskich we wszystkich sprawach aktualnie prowadzonych przed Sądem Najwyższym.
Zważyć należy na jedno ważne zagadnienie – wskazujące na bezprawne działanie w/w sędziów Sądu Najwyższego. Otóż – gdyby chwilowo założyć, że „zawieszenie wykonania” w/w przepisów było prawnie możliwe -
to zgodnie z w/w, analizowanym postanowieniem Sądu Najwyższego, zawieszenie to zostało dokonane dopiero w dniu 2 sierpnia 2018 r. (data wydania postanowienia). Zatem - do dnia 2 sierpnia 2018 r. Sąd Najwyższy uznawał obowiązywanie przepisów art.111 § 1 i 1a, art.37
oraz art.39 ustawy o SN, gdyż gdyby nie uznawał obowiązywania tych przepisów, to by nie zawieszał ich stosowania (nie zawiesza się stosowania czegoś, co nie obowiązuje).
Jeśli jednak Sąd Najwyższy zawiesza stosowanie w/w przepisów dopiero w dniu 2 sierpnia 2018 r. – to do tego dnia ma obowiązek przepisy te stosować – czyli winien podjąć czynności powodujące nie dopuszczenie do dalszego prowadzenia tej sprawy przez w/w, dwóch sędziów, którzy przekroczyli granice wieku wskazaną w przepisie, który nawet według opisanego postępowania Sądu Najwyższego należało stosować do dnia
2 sierpnia 2018 r..
Niestosowanie przez Sąd Najwyższy przepisów do chwili zawieszenia ich stosowania przez ten Sad Najwyższy – stanowi kolejne oczywiste
i rażące naruszenie prawa przez ten sam Sąd Najwyższy.
R e a s u m u j ą c - uprzejmie proszę o uwzględnienie mojego wniosku.
Z poważaniem
(na oryginale wniosku pełne
dane imienne osoby
upoważnionej do działania
w imieniu wnioskodawcy)
Buniek @ 176.111.153.*
wysłany: 2018-07-19 14:16
Panie Jacku ta ulotka jest rewelacyjna. Po tylu latach treść jest wciąż aktualna!!
Co do metod służb tajemnych to chyba pozostały takie same. Rozumiem, że ten co o panu te rewelacje w tajemnych papierach pisywał to dostawał za to pieniądze i inne korzyści. Co pisał nie można było skontrolować bo było to tajemne. Że było sfabrykowane to już pan wie, a nas informuje. To się nazywało i nazywa Dojna Zmiana. Teraz mieliśmy sprawę takich fabrykacji przeciwko politykowi i to wyszło przed sądem. Co ciekawe, ofiara tych fabrykacji nie żyje, ale przecież sprawę skierowała do wtedy niezawisłego sądu. Sąd uznał, że nie godzi się pracownikom służb tajemnych dokonywać takich fabrykacji by uzyskiwać korzyści w tym polityczne i wyrok zasądzić chciał nawet funkcjonariuszowi. Ale Trybunał, ten całkiem nowy, orzekł, że w sprawie służb tajemnych Konstytucja z jej art. 52 stanowiąca, że każdy ma prawo do sądu i wyroku nie jest ważna. Zatem Komuna wciąż żywa i pańska ulotka wciąż aktualna.